piątek, 30 października 2015

Rozdział 14

                                     
         Każdy był pogrążony w smutku. Kacper nie chodził do szkoły. Dni stawały się coraz dłuższe i chłodniejsze. Nic nie miało większego sensu. Nadeszły nareszcie święta. Wszyscy byli zajęci przygotowaniami. Po pogrzebie, Kacper nie wychodził ze swojego pokoju. Zamieszkał razem z nami. Mama wniosła papiery o to, aby być wraz z tatą prawnymi opiekunami Kacpra. On jeszcze o tym nie wiedział, ale kiedy sprawa będzie załatwiona to rodzice wszystko mu wytłumaczą. Jutro jest wigilia. Jedziemy do babci, tylko na jeden wieczór. Nie wiem, gdzie spędzimy resztę świąt. Zapewne w domu. Teraz sprzątam pokój, mama gotuje, a tata jest w pracy. Nie dali mu zwolnienia na dzisiaj, ale potem aż do 2 stycznia ma wolne. Z mamą musimy radzić sobie same. Dobrze, że tylko został mi mój pokój i koniec. Nie widziałam Kacpra od wypadku jego rodziców. Mama tylko przynosi mu jedzenie. Nie odważyłam się jeszcze z nim porozmawiać.
         Było wczesne popołudnie. Na dworze ciemność oplatała każde miejsce. Tata wrócił do domu z choinką. Świeżą i zieloną. Była prawdziwa. Mama poszła po ozdoby, a ja po Lucasa i Kacpra. Lucas nie ociągał się. Kochał święta, a strojenie choinki to nasza tradycja. Gdy weszłam do pokoju Kacpra widziałam tylko ciemność. Zapaliłam światło. Leżał na łóżku. Spał. Nie chciałam go budzić. Wyglądał tak bezbronnie i samotnie. To było takie rozkoszne. Nie miałam serca go budzić, więc zeszłam do salonu. Zaczęliśmy nasz doroczny rytuał.
         Gdy choinka była ubrana, zaczęliśmy robić ciasteczka. Następna rodzinna tradycja. Kocham to uczucie, kiedy zbieramy się całą rodziną i wspólnie przygotowujemy się do świąt. Czuję się wtedy szczęśliwa i otoczona rodzinnym ciepłem i miłością.
Szybko położyłam się spać. Zmęczona poczłapałam na górę.
         Następnego dnia, gdy się obudziłam poszłam do kuchni. Mama była tam przede mną.
- Witaj kochanie. Chcesz coś do jedzenia?
- Nie, nie jestem głodna.
- Masz przyszykowane ubrania do babci?- No tak, głupie pytania mamy.
- Mamo nie mam pięciu lat, wiem dokładnie, co mam zrobić.
- Dobrze skarbie. Mogłabyś pójść do Kacpra i zawołać go do mnie?
- Oczywiście.
Weszłam na górę. On nadal spał. Musiałam go obudzić:
- Kacper musisz wstać.
- Sam, to ty?
- Tak. Chodź do kuchni. Mama cię woła.
- Już wstaję.
Zeszliśmy na dół. Mama zrobiła wielkie oczy.
- Udało ci się wyciągnąć go z łóżka? Myślałam, że to niemożliwe.
- A jednak mamo, wszystko jest możliwe 
- Ale jak ci się to udało?
- Hm? O co chodzi?
- Twojej mamie chodzi o to, że - wtrącił się Kacper – gdy chciała żebym wstał to ja nie ruszałem się z łóżka, lecz nie robiłem tego na złość, ale  kiedy ty mnie o to poprosiłaś, wstałem od razu.
- Teraz rozumiem.
- Przepraszam, że pytam, ale który dzisiaj?
- 24 grudnia.
- Naprawdę?
- Tak.
- To dzisiaj jest wigilia?
- No tak.
Poszedł na górę do pokoju. Musiał się umyć i ubrać, w końcu mieliśmy zaraz wyjeżdżać.
- Ja też już pójdę.
- Tylko pospiesz się Sam, zaraz wyruszamy. Powiedz też Lucasowi.
- Dobrze.
         Kiedy wsiedliśmy do samochodu, widziałam załamanie i smutek w oczach Kacpra. Nie byłam zdziwiona, w końcu pierwszy raz od pogrzebu wyszedł z domu. Jego twarz była cała blada. Nie wiedziałam, jak mam mu pomóc. Bolało mnie serce na jego widok. Nie miałam pojęcia, co on teraz może czuć. Mogłam się tylko domyślać. Widzę jakie jego oczy są puste i bez wyrazu. Jego serce musiało być przepełnione bólem. Nie mogłam się tak ciągle na niego patrzeć. Między nami siedział Lucas. Kocham mojego brata, ale teraz mógłby się stąd ulotnić, mimo, że to samochód. Minęło pół godziny aż dotarliśmy na miejsce. Babcia przywitała nas bardzo serdecznie. Jest cudowna. Mimo, że jest moją babcią, jest naprawdę młoda. Ma dopiero pięćdziesiąt dwa lata. Może dlatego, tak dobrze potrafię się z nią dogadać.         
          Stół był strasznie zastawiony. Mama kazała nam wszystkiego spróbować, by jej zdaniem „babcia się nie obraziła”. Jestem tak napchana, że zaraz pęknę z przejedzenia. Kacprowi też kazali posmakować wszystkiego. No chłopak nie miał wyjścia. Zjadł jeszcze więcej ode mnie. Po kolacji usiedliśmy koło choinki. Uwielbiam, kiedy cała rodzina wspólnie spędza chwile. Gdy tak siedzieliśmy poczułam się bardzo dziwnie. Uczucie kłucia w klatce piersiowej nie dawało mi spokoju. Śpiewaliśmy kolędy, a mnie dalej nie przestawało boleć. Po rozdaniu prezentów nie miałam sił i położyłam się spać. Nikomu nie powiedziałam, że źle się czuję. W pokoju byłam sama. Położyłam się i zasnęłam. Ból nie ustępował. Nadeszła północ. Nagle po całym moim ciele przeszedł przeszywający ból. Tak jakby ktoś wbijał we mnie szpilki. Otworzyłam oczy. Nagle poczułam, jak coś przeze mnie przechodzi. Jakby chciało we mnie wejść. Znów zacisnęłam powieki. Podskoczyłam z bólu na łóżku, nic nie mówiąc. Po chwili jakby wszystko ustało. Poczułam okropne zmęczenie. Na sam koniec znowu otworzyłam oczy i zobaczyłam zjawę, ducha nie wiem, co to było. Nie miało określonego kształtu. Stało nade mną i patrzyło mi prosto w twarz. Zasnęłam, poczułam błogi spokój i ciszę.



piątek, 23 października 2015

Rozdział 13

Zaczęło się, kolejny nudny rok szkolny. Na szczęście, na początku nie ma dużo do nauki. Zawsze na pierwszych lekcjach opowiadamy, co robiliśmy w wakacje. Wszyscy chętnie chwalili się swoimi wakacyjnymi przygodami, ale ja nie byłam zbyt chętna. Myślałam tylko o Kacprze, nieustannie chodził mi po głowie. Całe wakacje kojarzyły mi się tylko z nim. Gdybym zaczęła opowiadać, na pewno zaczęłabym płakać. Cała ta sytuacja bardzo mnie bolała i przygnębiała. Jedna myśl nie dawała mi spokoju, że mój najlepszy przyjaciel mógł mnie tak wykorzystać. Nie rozumiem, dlaczego to zrobił. Nadal nie mogę się z tym pogodzić. Kto tak robi? Jednak, muszę postarać się zapomnieć o tym. Nie można żyć przeszłością. Wracając do szkoły, nasza czwórka (ja, Anita Sandra i Aleks) praktycznie się nie rozstajemy. Mam nadzieje, że nigdy mnie nie opuszczą i zawsze będziemy mogli na sobie polegać. Są wspaniali. Wszędzie chodzimy razem. Zauważyłam również, że nasza klasa strasznie się ze sobą zżyła, nawet nasze klasowe lale stają się normalne. To musi coś znaczy. Miło jest być wśród takich cudownych ludzi. Niestety, czułam, że udaję przed nimi inną osobę. Starałam się być wesoła i codziennie się do nich uśmiechać. Nie chciałam, aby znowu się mną przejmowali. Ukrywałam swoje uczucia. Ciągle myślałam o Kacprze i o tym, co zrobił.

Nic się nie zmieniało. Czas leciał, a dni przemijały tak szybko, że nawet nie zdążyłam się zorientować, że jest już październik. Kolejny nudny miesiąc. Głównym tematem w klasie były już Święta Bożonarodzeniowe, mimo że zostały do nich jeszcze trzy miesiące. To dopiero jest myślenie przed czasem. A zwłaszcza myślą, co by tu zrobić w sylwestra. Siedzieć w domu? Z rodzicami? Mając taką wspaniała klasę, jak moja nie można siedzieć w sylwestra samemu. Na pewno wymyślimy coś świetnego. Moja klasa słynie z dobrej zabawy.

Skończyliśmy lekcje. Jak zwykle wracaliśmy we czwórkę ze szkoły. Rozstawaliśmy się koło mojego domu, ponieważ każdy mieszkał o blok dalej. No i jak zwykle, po szkole poszłam do mojego pokoju. Włączyłam moją ukochaną piosenkę Krasza „Moje serce traci ważność” i zaczęłam odrabiać lekcje. Zmusiłam się do tego, ale zrobiłam je w miarę szybko. Schodząc na dół usłyszałam głos rodziców:
-Nie możemy jej powiedzieć. To za wcześnie. Nie jest na to gotowa. Ma dopiero piętnaście lat. Nie możemy jej narażać. Jeżeli się dowie, na pewno będzie chciała poznać więcej szczegółów. Tak dużo czasu minęło. Poczekajmy jeszcze pewien czas.
-Nie denerwuj się Liliano. Sam kiedyś się o tym dowie, ale w dalekiej przyszłości.
O co chodzi?! Czy coś ze mną jest nie tak?! Co oni przede mną ukrywają?! Co to za wydarzenia sprzed kilku lat, z którymi jestem związana?! Dlaczego mnie okłamują, oszukują?! Nic z tego nie rozumiałam. Jestem tylko zwykłą, nastoletnią dziewczyną, więc co mogło się wydarzyć te kilka lat temu? Czemu moi rodzice nie chcą mi o tym powiedzieć?
Muszę się o wszystkim dowiedzieć. Powinni mi o wszystkim mówić. Nie dadzą rady ukryć przede mną tej tajemnicy. Jestem bardzo uparta i dopóki nie dowiem się, co to za tajemnica, nie odpuszczę. Zastanawiałam się od czego zacząć. Gdzie mogę szukać? Kto także może wiedzieć o tej tajemnic? Pomyślałam o Lucasie. On jedyny mógł coś o tym wiedzieć. Od razu poleciałam do jego pokoju.
-Lucas, co porabiasz? Mogę Ci w czymś pomóc?
-Dobrze się czujesz, Sam?
-Oczywiście. Jestem zdrowa jak rybka. A co?
-Dziwnie się zachowujesz. Poza tym zawsze, jak proponujesz mi swoją pomoc, to czegoś ode mnie chcesz, więc słucham?
-Nie wiem od czego zacząć. Chciałabym wiedzieć, czy przypadkiem nie ukrywacie czegoś przede mną. Ty i rodzice, macie jakieś tajemnice?
-O czym ty mówisz? Dziewczyno, zaczynasz bredzić.
-Nie bredzę. Miałam nadzieję, że powiesz mi o co chodzi? Czy ja mam jakieś kłopoty albo wy je macie przeze mnie? Lucas, proszę powiedz mi.
-Sam jakbym coś wiedział, to bym Ci powiedział, a tak, to ja nie mam pojęcia o czym ty do mnie mówisz.
-A myślałam, że ty coś wiesz. O tym co się niby stało miesiąc temu...
-Przykro mi siostra, ale ja nic nie wiem.
-W takim razie pójdę już.
Liczyłam, że Lucas będzie coś wiedział. Nie mam pojęcia, kto jeszcze mógłby wiedzieć o tej tajemnicy. Długo nad tym wszystkim myślałam. Powiedzieli, że się dowiem, ale jeszcze nie teraz. Muszę to z nich wyciągnąć. Gdybym tylko wiedziała, gdzie to się stało albo kto jeszcze jest w to zamieszany. Te informacje na pewno by mi pomogły.
Idąc ulica w stronę domu Aleksa, zauważyłam w oddali chłopaka. Miał piękne, czarne włosy. Kiedy się odwrócił zauważyłam jego delikatne rysy twarzy. Jego czarna grzywka zasłaniała mu lewe, ciemne, prawie czarne oko. Ubrany był w skórzaną kurtkę. W prawej ręce trzymał kask. Uśmiechnął się do mnie i poszedł dalej.
Po wieczorze spędzonym wspólnie z Aleksem, Anitą i Sandrą wracałam sama do domu. Będą bardzo blisko drzwi, mocno zakręciło mi się w głowie. Usiadłam na murku. Chciałam poczekać, aż poczuję się lepiej. Zamyślona i zagapiona w jeden punkt, nie zwróciłam uwagi, że chłopak, którego dzisiaj widziałam usiadł koło mnie.
-Wszystko w porządku?
-Trochę źle się poczułam, ale zaraz będzie lepiej.
-Powinienem się przedstawić, nazywam się Vincent.
-A ja Samanta, ale mów do mnie Sam. Nie widziałam Cię tu wcześniej.
-Wczoraj w nocy się tu wprowadziłem. Bardzo podoba mi się ta miejscowość.
-Wiesz, mieszkam tu ponad siedem lat i nie dostrzegłam tu nic wyjątkowego.
-Ja już pierwszego dnia poczułem, że spędzę tu wspaniałe chwile. Zauważyłem Cię dziś.
-Ja Ciebie również. Rzucasz się w oczy. Do tego te imię, pierwszy raz je słyszę. Na pewno nie jesteś Polakiem.
-Nie do końca. Mój ojciec pochodził ze Szwecji, a matka jest Polką, a dokładniej pochodzi ona z tych okolic.
-Och. Przyleciałeś do tej małej wioski, aż ze Szwecji?
-Tak.
-Jesteś szalony.
-Szwecja to piękny kraj, ale sprawy tak się potoczyły, że musiałem wraz z matką wrócić do jej rodzinnego domu. Wszystkie sprawy zaczęły się komplikować, kiedy ojciec zmarł. Już nic nie trzymało nas w Szwecji, dlatego wraz z matką postanowiliśmy wrócić do Polski. Zanim jeszcze dowiedziałem się, że wyjeżdżamy miałem dziwny sen. Śniła mi się mała miejscowość. Poznałem w niej piękną, mądrą i bardzo sympatyczną dziewczynę. Była wspaniała. Pamiętam, że miała czarne, długie, proste włosy i cudowne, zielone oczy, które ogarniał smutek. Wczoraj, kiedy tu przyjechałem, zrozumiałem, że to właśnie ta sama miejscowość, która mi się przyśniła. Może to zabrzmi dziwnie, ale wierzę, że ona gdzieś tu jest i zamierzam ją znaleźć. Chcę ją poznać. Wierzę, że ona istnieje naprawdę. Moje sny często się spełniały i zazwyczaj coś znaczyły. To na pewno nie jest przypadek.
-Naprawdę myślisz, że poznasz tu taką dziewczynę? Odpada. Tutaj nie ma takich ideałów. Może pomyliłeś się i to nie ta miejscowość?
-Na pewno nie. Jestem pewny, że to tutaj.
-Muszę przyznać, że trochę mnie zaskoczyłeś. Ta dziewczyna ze snu musiała być naprawdę cudowna. Bardzo wierzysz, że ona istnieje i starasz się. Mam nadzieję, że ją znajdziesz.
-Tak, była wspaniała. Czuję, że to nie był zwykły sen. Musiał coś znaczyć.
-Powodzenia. Zauważyłam, że bardzo dobrze posługujesz się językiem polskim, mimo tylu lat spędzonych w Szwecji.
-Moja matka całe życie uczyła mnie polskiego. Także ojciec, mimo swego pochodzenia bardzo dobrze umiał ten język, więc również pomagał mi w nauce, zanim zmarł.
-Przykro mi z powodu twojego taty.
-Było ciężko, ale pogodziłem się z tą stratą.
-Jesteś bardzo sympatyczny. Tutaj to rzadkość spotkać miłego chłopaka.
-Ty również jesteś bardzo miła. Przepraszam, ale muszę już wracać do domu. Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy.
-Na pewno się spotkamy.
-W takim razie do zobaczenia.
-Do zobaczenia Vincent.
Odszedł. Vincent zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Podziwiam go, że tak wierzy w spotkanie z tą dziewczyną. To trochę szalone, ale życzę żeby ten sen naprawdę był prawdziwy. Poza tym, sama jestem ciekawa tej dziewczyny, musi być bardzo wyjątkowa.

Dni były coraz krótsze i zimniejsze. Kiedy wracałam ze szkoły już się ściemniało. Grudzień to piękny czas. Przygotowania do świąt, strojenie choinki, prezenty, kolacja wigilijna, rodzina, przyjaciele... Sama myśl o tym jest cudowna. Każdy odlicza czas do gwiazdki. Zostały dwa tygodnie. Dla mnie to dużo czasu, ale nie dla moich rodziców. Mama już się zastanawia, co ma sobie kupić na wigilię, która w tym roku odbywa się u babci, tata zastanawia się, czy ma zrobić swoją popisową sałatkę, czy sławne ciasto truskawkowe. No, a Lucas zastanawia się, czy będzie Berenika- córka kolegi taty z pracy. W tym roku, tata powiedział, że może ich zaproszą. Berenika jest ładna, mądra i bardzo utalentowana. Polubiłam ją. Myślę, że pasowaliby do siebie. A ja, jak zwykle myślę tylko o Kacprze. Kiedy uświadomiłam sobie, że nie będzie go na wigilii, chciało mi się płakać. A moglibyśmy spędzić wspólną wigilię, jak kiedyś. Byłoby cudownie.
Niezbyt dużo działo się w ciągu tych ponad dwóch miesięcy. Nawet zapomniałam o tej tajemnicy, którą rodzice ukrywają przede mną. Ale wczoraj znowu słyszałam, jak rozmawiali o tym.
-Marcin ona musi się o tym dowiedzieć. Nie możemy jej ciągle okłamywać.
-Lili ja wiem, ale Kacper powiedział żebyśmy jej tego nie mówili. Powiedział, że mamy jeszcze czas.
W tym momencie coś mnie natchnęło. Wiedziałam co robić. Musiałam napisać e-maila do Kacpra. Musiałam...

Kacper,
Nadal nie wierzę, że wróciłeś do tej dziewczyny. Wiem, że ją kochasz, ale ona tylko wykorzystuje twoje dobre i pełne uczuć serce. Zasługujesz na lepszą dziewczynę, która będzie cię wspierać i bezgranicznie kochać. Mam nadzieję, że zauważysz, że Kornelia Cię bardzo zraniła. Martwię się o Ciebie i nie chce żebyś cierpiał. Mam Ci tyle do opowiedzenia, tyle się dzieję. Muszę Ci kogoś przedstawić, na pewno go polubisz. Bardzo chciałabym, żebyś wrócił do Polski. Wszyscy za Tobą tęsknimy. Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś zobaczymy...
Sam

Po tym liście zrozumiałam, że naprawdę za nim tęsknie. Mimo, że nie ma go dopiero cztery miesiące, bardzo mi go brakuje. Podobnie jak w dzieciństwie. Nie chce go stracić, a także nie chce go ranić. Najbardziej nie mogę znieść myśli, że może przez kogoś cierpieć.
Minął tydzień odkąd wysłałam Kacprowi list. Byłam bardzo niespokojna i ciągle myślałam o tym wszystkim. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Anita widziała, że coś się ze mną dzieje, dlatego wyciągnęła mnie na zakupy. Nie przepadam za nimi, ale musiałam je zrobić, ponieważ nadchodziły święta i trzeba było kupić prezenty. Na szczęście w centrum handlowym szybko znalazłam to, co zamierzałam kupić. Niestety, tylko ja. Anita chciała jeszcze dłużej chodzić po sklepach, ale udało mi się odwieść ją od tego pomysłu. Byłam bardzo zmęczona, zakupy są naprawdę wyczerpujące. Zanim wrócę do domu, chciałam odwiedzić jeszcze jedno miejsce. Było nim lotnisko. Miałam dziwne przeczucia, dlatego poprosiłam Anitę, żebyśmy się tam przeszły.
- Anita, może pójdziemy jeszcze na lotnisko?
- Po co chcesz tam iść?
- Chciałabym się tam przejść. Podobno dużo się tam zmieniło. Po za tym lubię patrzeć na odlatujące samoloty.- Najgłupsza odpowiedź na świecie, ale podziała. Zresztą Anita nie jest zbyt bystra.
- Możemy iść, skoro chcesz.
Dotarłyśmy na miejsce, akurat wtedy, kiedy przyleciał samolot ze Szwecji. Podeszłam bliżej bramek mając nadzieję, że go zobaczę. Jednak to było mało prawdopodobne. Kiedy już miałam odchodzić, nie mogłam uwierzyć własnym oczom, ale to naprawdę był Kacper. Moje przeczucia były prawdziwe. Poszłam z Anitą do wyjścia. Byłam cholernie szczęśliwa, ale gdy był coraz bliżej mnie, to szczęście zamieniało się w złość. Wyszłam mu naprzeciw. Na początku mnie nie zauważył, ale w końcu nasze oczy się spotkały. Staliśmy naprzeciwko, patrząc na siebie. Było trochę niezręcznie, nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Na szczęście odezwał się pierwszy:
- Sam? Co ty tutaj robisz?
- Sama nie wiem. Miałam dziwne przeczucie, które mówiło mi, że dzisiaj wrócisz, przylecisz do Polski. Dostałeś mój e-mail?
- Tak, przeczytałem go.
- I co? Zrozumiałeś, że Kornelia Cię krzywdzi? Znowu Cię zraniła i dlatego wróciłeś?
- Przepraszam Sam, ale jestem zmęczony podróżą i nie chce o tym mówić. Możemy już wracać do domu?
-Tak, a gdzie masz rodziców?
- Przylecą jutro. Dużo się zmieniło podczas mojej nieobecności?
- Tak, ale wszystko Ci opowiem. Miło Cię znowu widzieć, bardzo za Tobą tęskniłam Kacper.
- Ja za tobą również Sam.

Kiedy wróciliśmy do domu, Kacper od razu poszedł do salonu i położył się na kanapie. Widać, że naprawdę był zmęczony. Jednak zauważyłam, że dziwnie się zachowywał, kiedy ze mną rozmawiał. Był bardzo tajemniczy i nie chciał mi nic powiedzieć. Jego wzrok był pusty i ciągle patrzył w dal. Wydawał się taki... inny. Czy to nadal był mój Kacper? Wydaję mi się, że chciał coś przede mną ukryć. Nie chciał poruszać tematu Korneli. Może naprawdę go skrzywdziła i teraz bardzo cierpi? Chociaż gdyby tak było na pewno powiedziałby mi o tym, w końcu jesteśmy przyjaciółmi. Kacper zawsze mówił mi o swoich problemach, ponieważ wiedział, że może na mnie liczyć. Zawsze mu pomagałam, tak samo jak on mi. Zaczęłam się zastanawiać, że może jest inny powód, dla którego wrócił do Polski. Na razie, nie będę go męczyć pytaniami, ale na pewno dowiem się o co chodzi. Może Kacper tak naprawdę nie pojechał do Kornelii? Może to coś związanego z tą tajemnicą, którą ukrywają przede mną rodzice. W końcu ostatnio usłyszałam, że Kacper też jest w to zamieszany. Te pytania odkładam sobie na potem. Teraz najważniejsze jest, że Kacper wrócił. Tak bardzo się za nim stęskniłam! Byłam bardzo szczęśliwa! On wrócił! Mój przyjaciel... tak mój przyjaciel. Kacper zawsze nim będzie, zawsze będzie dla mnie jedną z najważniejszych osób w życiu. Poszłabym za nim w ogień. Ledwo udawało mi się powstrzymywać łzy... łzy szczęścia. Teraz nie ważny jest powód jego powrotu, nie ważna jest tajemnice, najważniejsze, że mam go znów przy sobie. Dzięki temu odżyję.
To był cudowny dzień. Kiedy Kacper odpoczął po podróży, poszłam z nim i Anitą po Sandrę i Aleksa. Udaliśmy się do pubu. Tam wszyscy się rozluźnili. Opowiadaliśmy sobie śmieszne historie i oczywiście kawały, w których Aleks był mistrzem. Umiał nas rozbawić w każdej sytuacji. Zauważyłam tylko, że Kacper jest jakby nieobecny, ale pomyślałam, że może jeszcze dobrze nie odpoczął i nadal jest zmęczony podróżą albo po prostu źle się czuje. Powiedziałam Kacprowi o Vincencie. Uznał, że koniecznie musi go poznać. Jednak... w jego oczach nie było żadnej chęci. Żadnych emocji.
Następnego dnia w szkole jak zwykle hałas. Każdy znał z widzenia Kacpra, więc nie było zamieszania z przedstawianiem się. Lekcja matematyki minęła jak zwykle spokojnie. Niestety później był niemiecki, na którym zawsze było strasznie. Każdy bał się, że zostanie wzięty do odpowiedzi. Nauczycielka była bardzo surowa. Przypomniało mi się, że w piątek jest wigilia klasowa. Moje serce zaczęło szybciej bić, kiedy uświadomiłam sobie, że jednak Kacper będzie przy mnie tego dnia. Aż z tego szczęścia chciało mi się tańczyć, ale tego nie zrobiłam, na pewno nie na tej lekcji. Po niemieckim do szkoły przyjechała moja mama, a akurat mieliśmy godzinę wychowawczą i nasza nauczycielka rozmawiała z nią. Zaczęłam się zastanawiać, czemu mama po mnie przyjechała. Nigdy wcześniej nie zdarzały się takie sytuacje. Pod koniec lekcji przyszła Pani wraz z mamą:
- Sam wracaj do domu.
- Ale czemu, co się stało?
- Mama wszystko Ci później wyjaśni, a teraz uciekaj.
- Dobrze, do widzenia.
To było dziwne. Mama nie odezwała się ani słowem, dopóki sama nie zaczęłam tematu.
- Dlaczego mnie zabrałaś ze szkoły? Zaraz i tak kończyłam zajęcia.
- Sam zdarzyło się coś strasznego.- Zatrzymała się koło domu i zaczęła płakać.
- Mamo, co się stało?
- Sam… ro… rodzi… rodzice Kacpra… oni...
- Oni?
- Oni nie żyją.
- Ale... – Zamarłam. Czas się zatrzymał.
- Lecieli samolotem i był wypadek. Znaleziono tylko ciała.- Znowu zaczęła płakać. Mnie również napłynęły łzy do oczu. To nie prawda! To tak nie może się skończyć! Zaczęłam płakać. Nie wiem kiedy, ani jak. To nie możliwe, to się nie dzieje naprawdę. Co powie Kacper? On się załamie. Kto się nim zajmie? Jest niepełnoletni, nie ma tu rodziny, ani nikogo bliskiego. Zapłakana weszłam do domu. Usiadłam w salonie. Patrzyłam w jeden punkt na podłodze. Byłam jak w paraliżu. Za godzinę miał wrócić Kacper. Co mu powiedzieć? Poszłam do kuchni, gdzie była mama. Płakała.
- Mamo...- Powiedziałam zdławionym głosem- Skąd to wiesz?
- Pojechałam na lotnisko by ich odebrać, a na miejscu powiedziano mi, że samolot nie doleciał. Powiedzieli mi abym pojechała do szpitala obok lotniska. Zapytałam o nich i powiedzieli mi, że… oni…- Strasznie płakała- Sam to była najgorsza wiadomość, jaką mogłam usłyszeć...
Przytuliłam ją. To nie może być prawdą. Do świąt zostało kilka dni, a ich nie ma. Czuje pustkę. Nadal w to nie wierze. Co powie Kacper?
- Tata wie?
- Nie, jaszcze nie.
Musiałam przejść do sedna sprawy:
- Mamo, co będzie z Kacprem?
- Jeszcze nad tym nie myślałam. Najpierw trzeba mu powiedzieć.
- On zaraz wróci.
- To tylko dziecko. Jak on to przeżyje?- Zaczęła płakać jeszcze bardziej.- Miał ciężkie życie… Każdy wykorzystywał jego dobre serce… Teraz Bóg zabrał mu rodziców… Musimy mu pomóc Sam.
- Wiem mamo. Ale jak?
- My go przygarniemy. To dobry chłopak. Nie możemy zostawić go samego...
- To dobry pomysł.- Wtedy płakałyśmy już obie.
Poszłyśmy do salonu. Między nami nastała grobowa cisza. Spuchnięte twarze od płaczu. Niedługo później przyszedł Kacper. Pewnie był ciekawy, czemu mama mnie zabrała z lekcji.
Gdy nas zobaczył w progu powiedział:
- Coś się stało?
Mama się odezwała:
- Twoi rodzice…
- Właśnie, przylecieli już?
- Kacper był wypadek. Samolot rozbił się i…
- I co?!- Miał łzy w oczach.
- Oni nie żyją.
Płacz mamy. Kacper zszokowany. Widziałam tylko, jak jego oczy błądzą i nie wiedzą, gdzie mają się zatrzymać. Łzy napłynęły mu do oczu. Twarz była cała blada. Łzy spływały mu po policzkach. Usiadł. Ja sama nie wiedziałam, co mam zrobić, gdy się o tym dowiedziałam, a co dopiero Kacper?
- Jak… jak to się stało? To niemożliwe.
- Sama nadal nie mogę w to uwierzyć. Kacper, bardzo mi przykro.
Nagle wszedł rozweselony tata, ale kiedy nas zobaczył od razu zapytał:
- Co się stało?



piątek, 16 października 2015

Rozdział 12

     Po tygodniu wypuszczono Sandrę do domu. Przyjechał po nią brat. No, a tam gdzie Bartek to i Lucas. Mój brat jest wszędzie. Dosłownie. Chwilę na niego nie patrzysz, a on już znika. Ale chwila... on miał być u babci Bożeny!
-Hej Lucas, co ty tu robisz?
-Przyjechałem z Bartkiem po Sandrę, coś w tym złego?
-No tak, bo teraz miałeś siedzieć u babci Bożeny.
-No widzisz sprawy się pokomplikowały. Babcia dostała list od babci Geni, żeby jak najszybciej przyjeżdżała, bo musi jej w czymś ważnym pomóc. I w taki sposób tu jestem.
-Za dobrze cie znam. Coś naopowiadałeś babci, co nie? Albo ty wysłałeś tę ważną wiadomość, żebyś miał powód do powrotu, racja?
-Och Sam, jak ty mnie dobrze znasz. Zgadłaś, ja wysłałem list. To wina babci Bożeny, że nie domyśliła się, że to wszystko to ściema.
-Nie no, a ja musiałam się użerać z ciotkom. Zaraz Cię chyba zabiję.
-Ale... Kacper do Ciebie przyjechał.- Powiedział sztucznie skruszonym głosem.
-No tak, ale wszystko popsuł Kamil i ten durny sen, a zwłaszcza moje myśli.
Właśnie.. mój sen. Co on oznaczał? Często miewałam prorocze sny, na przykład śniła mi się niezapowiedziana kartkówka z biologii i jak się okazało, była. Ale ten? Mam wrażenie, że nie był to zwykły sen. Coś wisi w powietrzu.
-Wiesz, ja za Tobą nie nadążam. Jaki sen? jakie myśli? I do cholery jak znalazł się tam Kamil?!
-Mieliście iść po Sandrę, Lucas.
-No tak! To idziemy. Choć Bartek.- Poszli. Wreszcie. Mój brat jest zbyt dociekliwy i ma wielką wyobraźnie. Muszę się zastanawiać nad tym, co mówię. Kocham mojego brata ale on za dużo chce wiedzieć. Czasem jest naprawdę irytujący. Czemu… och czemu mam brata? On jest czasem dziwny. Nie może znaleźć sobie dziewczyny, tak na dłuższą metę. Ciągle je zmienia. A zwłaszcza w wakacje. Może szuka tej idealnej? O ile taka istnieje. Mój brat nie jest brzydki. Nie mogę tego o nim powiedzieć. Często widzę jak dziewczyny patrzą na niego. No ale cóż... głupi jest. W tym roku szkolnym idzie do ostatniej klasy. Do maturalnej. Ma już dziewiętnaście lat. Więc za niecały rok wyjedzie na studia, a ja będę miała spokój. Już niedługo zacznie się szkoła. Boje się, że Kacper będzie mnie unikał. To fakt, będziemy razem w klasie, ale wiadomo… nie będzie chciał ze mną gadać. Znajdzie sobie nową przyjaciółkę. A słyszałam, że w tym roku ma do naszej klasy dojść jakaś wschodząca piosenkarka, czy piosenkarz. No a jak tak, to pewnie dziewczyna. Bo jaki chłopak chciałby tu być? Zwykła wieś, bez żadnej ciekawej historii. Tak tu nudno, że po prostu nie mogę się doczekać, aż skąd wyjadę. Kacper to mój drugi brat (taki prawdziwy, nie to co Lucas). Nie przeżyję, jeśli zacznie mnie unikać, jeśli przestaniemy się przyjaźnić. Może nie powinien wracać do Polski. Może nikomu o tym nie mówiłam, ale tęskniłam za nim. Strasznie tęskniłam. Nawet Anita o tym nie wiedziała. To co nas łączyło, mimo młodego wieku, nie przeminęło z wiatrem. Bynajmniej nie dla mnie. Dalej jest to mój jedyny i niepowtarzalny Kacper, mimo że trochę przystojniejszy i o wiele wyższy. Teraz mam to stracić?! O na pewno nie! Będę walczyć o niego! O naszą przyjaźń!

Reszta wakacji minęły szybko i spokojnie, bez wyjazdów i innych niespodzianek. Była niedziela, około 18 godziny. Dzień, przed rozpoczęciem roku szkolnego. To był ciepły wieczór. Położona na hamaku w ogrodzie rozmyślałam, jak to będzie jutro, no i w następne dni. Bałam się strasznie. Moje rozmyślenia przerwał hałas dochodzący spoza ogrodzenia. Był to samochód do przeprowadzek. Do domu który stał pusty tyle czasu, ktoś się wprowadza. Na początku nie wiedziałam, kto to może być, ale potem się domyśliłam. To pewnie ta nowa gwiazdka, bo kogo by było stać na ten dom a właściwie na willę z basenem (mimo że ja tez mam basen w ogrodzie ale nie aż tak ogromny)? Tak, wiem. Jest to wieś. Ale mimo wszystko domy tutaj są naprawdę piękne, drogie oraz bardzo rozbudowane. Wygląda to raczej, jak jakaś wioska wypoczynkowa, ale tak nie jest. Poza tymi pięknymi domami, nie ma tu nic ciekawego. Wszędzie łąki, jeden sklep i nic więcej. Nie miałam ochoty patrzeć, na tych co się wprowadzają, ale ciekawość była silniejsza. Musiałam się dowiedzieć, jak ta osoba wygląda. Czy ja byłam zazdrosna?! No ale... myliłam się. To nie żadna dziewczyna, która poszukuje przystojnego, wysokiego chłopaka. Nie, to nie ona. To był chłopak! Nie był zwyczajny, był cholernie przystojny, urodą aż grzeszył. Byłam zadowolona, że to chłopak bo dziewczyny z mojej klasy będą się nim interesowały, a nie Kacprem. Co?! Czy ja naprawdę jestem zazdrosna?! Choć ten gość... mu nie dorównywał. Gdy tak rozmyślałam, nie zwróciłam uwagi, że chłopak mi się przygląda. Gdy nasze spojrzenia się spotkały nieznajomy uśmiechnął się do mnie i powolnym i nie pewnym krokiem podszedł do mnie.
-Cześć jestem Aleks. Nowy tutaj.- Przedstawił się raczej niepewnie. Jego wzrok wędrował gdzieś daleko, żeby tylko nie patrzeć na mnie. Trochę zachciało mi się śmiać, ale nie zrobiłam tego.
-Hej ja jestem Samanta, ale ludzie mówią mi Sam. Mieszkam tu od siedmiu lat. Słyszałam o Tobie. O ile nie mylę się, ty jesteś tym początkującym piosenkarzem. Będziemy razem w klasie.- Uśmiechnęłam się do niego, tak jak myślałam, trochę go to ośmieliło.
-Tak, rozgryzłaś mnie. Dobra jesteś. Mieszkasz tu?
-Tak, z rodzicami i starszym bratem.
-Zazdroszczę Ci. Ja mieszkam tylko z mamą. Nigdy nie miałem rodzeństwa, a ojca nawet nie znam.- Widziałam jak posmutniał. Myślałam, że będzie bardziej... arogancki, samolubny i narcystyczny. Widać jak bardzo można się pomylić, co do innych.
Nagle zza pleców chłopaka usłyszałam czyjś głos:
-Aleks choć już. Musisz się rozpakować. Jutro szkoła, pamiętasz? A może już zapomniałeś?
Głos był raczej miły, domyśliłam się, że należał do jego mamy. Musi być niezwykle piękna, skoro jej syn jest tak przystojny.
-Pamiętam mamo, już idę.- Powiedział Aleks, a potem zwrócił się do mnie:
-No to do zobaczenia jutro. Mam nadzieję, że pomożesz mi się trochę oswoić w nowej szkole.
-Jasne, że pomogę. W końcu jestem pierwszą osobą, którą tu poznałeś! No to cześć.
-Pa.- powiedział i odszedł. Ja też poszłam do domu.

Następnego dnia, z samego rana poszłam po Kacpra. Do szkoły mieliśmy niedaleko. Gdy zapukałam do drzwi otworzyła mama Kacpra.
-Kacper nie jest jeszcze gotowy. Poczekaj chwilkę Sam, dobrze? Wiesz jaki jest. Potrzebuje dużo czasu by się przygotować do czegoś, na czym mu zależy. Trochę jak kobieta.- Jego mama zaśmiała się, a ja odwzajemniłam śmiech. Jednak tak jak myślałam, nie wpuszczono mnie do ich domu. Stałam z jego mamą przed drzwiami. Co tam się kryje?
-No tak cały Kacper, zaczekam.- Po chwili oczekiwań przyszedł.
-A Tobie co? Odstawiłeś się jak stróż w Boże Ciało.
-A tak jakoś. Co, nie wolno mi?!
-Wolno, ale smoking? Nie przeginasz?
-Może. Ale mamy mało czasu bym się przebrał, co? A poza tym to mój pierwszy dzień w tej szkole! Muszę zrobić dobre wrażenie, nie uważasz Sam?
-Dobra, dobra może i masz rację. Chodź, bo się spóźnimy.

Gdy wyszliśmy z domu zauważyłam, Aleksa. Wzięłam Kacpra za rękę i podbiegłam do chłopaka. Kacper dość zszokowany, nie miał innego wyjścia jak pobiec za mną.
-Hej Sam.
-Hej Aleks. To Kacper. Mój przyjaciel.
-Siemka. Idziesz z nami do szkoły?- Zapytał Kacper, choć to do niego nie podobne.
-Jasne. Miło będzie iść z kimś.
We trójkę, było raźniej. Ciągle rozmawialiśmy. Aleks opowiedział nam trochę o sobie, jak się tu dostał i że razem z mamą mają zamiar zostać tu na dłużej. Opowiedział o swoim marzeniu. A mianowicie o tym, że chciałby kiedyś zostać prawdziwym piosenkarzem. Heh, jak to cudownie mieć marzenia, do których się dąży. Czy ja mam takie?
Znowu szkoła. Boże, jakie to zwykłe. Czy moje życie nie mogło by być ciekawsze?! Wszyscy wystrojeni w ciemne stroje, witają się przed wejściem do budynku. Dziewczyny typowe całuski w policzek, a chłopacy przybijają sobie ”piątki”. Od razu mam ochotę wrócić do domu. Gdy tylko widzę tą szkołę, czuję jej zapach, a do tego te tłumy... nienawidzę tłumów.
Weszliśmy do klasy. Wszyscy już tam byli. Znowu tłumy. Anita do mnie podeszła:
-Hejka Sami, kto to jest?
-Kto?
-No ten, co stoi z Kacprem.- No nie wierzę. Anita chyba znalazła sobie nową ofiarę.
-A, to Aleks. To ten początkujący piosenkarz.
-Wow. Myślałam, że to będzie dziewczyna, a tu co?! Jaki przystojniak! Gdzie go spotkałaś?!
-Ten dom koło mieszkania Sandry. Na przeciwko mojego. On tam mieszka.
-Nie!
-Tak!
-Nieee!
-Taaak!
-Nieeeee!
-Anita. Ogarnij się.
-No co?
-Nie mów że Ci się podoba?!
-A Tobie nie? No zobacz jaki przystojniak. Te oczy, blond włosy. No ciacho i tyle. Ideał. Podobny do Twojego brata. Tyle że młodszy i jest początkującym piosenkarzem!
-No taka kopia Lucasa. Prawda.- Słychać było w moim głosie sarkazm.
-A Kacper tu będzie chodził? Do naszej szkoły?
-Powiem więcej, do naszej klasy. Bardzo się z tego powodu cieszę.
Anita już miała się odezwać, ale do klasy weszła Pani Orka. Tradycyjnie, podała nam plan lekcji. Już miałam dość. To dopiero początek, a ja już nie mogę przeżyć. Jak przeżyję cały kolejny rok? Na szczęście to już ostatni. Na początku bałam się, że Sandra nie przyjdzie, ale była i ona i Kamil. Nie chciałam jej zostawiać. Razem z Anitą podeszłyśmy do niej. Myślę, że może z niej być dobra przyjaciółka. Po naszym przyjściu, od razu się rozpromieniła. Z resztą ja też byłam szczęśliwa. Naprawdę jest fajna. No ale wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Po kilku minutach Sandra z Anitą poszły się “przywitać” z Aleksem. Zostałam sama. Nie zwróciłam wcześniej na to uwagi, ale nie było w klasie Kacpra. Gdzie znowu zniknął? Czemu ciągle znika?! W zamyśleniach, nie zwróciłam uwagi na to, że Kamil się do mnie zbliżał. Gdy dotknął mojego ramienia aż podskoczyłam na krzesełku.
-Sam, proszę. Porozmawiaj ze mną. Ja nie chcę nic złego Ci zrobić. Wybacz mi. Tylko o tyle Cię proszę. Nie chce byś ze mną chodziła, ale przebacz i nie patrz na mnie, jak na jakiegoś zabójcę. Wiem, że źle zrobiłem. Działałem impulsywnie, nie przemyślałem tego co zrobiłem. Zależy mi na Tobie. Wiem, że proszę o wiele, ale znam Cię. Ty jesteś dobrym człowiekiem. Nie tak jak inni. Dlatego gdy Cię pierwszy raz ujrzałem, zakochałem się. To jest silniejsze ode mnie. Zrobiłem wiele głupstw. Jestem winien przeprosiny Twojej cioci, Kacprowi, a zwłaszcza Sandrze. To wybaczysz mi?
-Dałam Ci jedną szansę, spieprzyłeś to w dwa dni. Potem nad morzem, spieprzyłeś to w kilka godzin. Teraz daje ci trzecią szansę. Nie spieprz tego. I naprawdę powinieneś przeprosić Sandrę, a przede wszystkim jej podziękować, że Cię nie wydała. Inaczej już dawno poszedł byś siedzieć. Wiesz ile przez Ciebie przeżyła? Okłamała policje, ciągle mówiła, że nic nie pamięta. Tylko dzięki niej tu jeszcze jesteś.
-Sam ty nie jesteś człowiekiem. Ty jesteś aniołem. Nigdy Cię już nie skrzywdzę, ani nikogo innego. Przysięgam Ci. I tak, masz rację. Muszę porozmawiać z Sandrą. Przeprosić i podziękować.
-No mam taką nadzieję.
-Ma się rozumieć. To lecę.- Nareszcie poszedł. Miałam dość patrzenia, na jego fałszywą mordę. Mimo wszystko i tak nigdy mu nie wybaczę. Ale mogę udawać...
Chwilę później, nauczycielka zaprowadziła nas na akademie, z okazji rozpoczęcia roku szkolnego. Nadal nie widziałam Kacpra. Rozpłynął się, czy jak? Z nim są zawsze problemy. Boże, co za chłopak. Już miałam zamiar go szukać, ale zauważyłam go w przejściu na salę gimnastyczną. Widział, że na niego patrzę. Pokazał rękom, abym do niego podeszła. Ukradkiem wydostałam się z sali. Jestem na jedno jego machnięcie ręki? Serio? Co ja ze sobą robię.
-Mała, mam problem.
-Jaki problem? O co chodzi?- W co on się wpakował? Zaczynałam się martwić...
-Widzisz, bo dzwoniła do mnie Kornelia. Opowiadałem Ci o niej.- Tak, jedna z miłości Kacpra. Bardzo ją kochał. Ona niby go też, ale po miesiąc chodzenia zaczęło się pomiędzy nimi coś psuć. Okazało się że Kornelia zdradza Kacpra, z jego najlepszym przyjacielem. To nim wstrząsnęło. Rzucił ją i się załamał. Po tygodniu przyjechał do Polski. To też był jeden z powodów przeprowadzki. Rodzice już wcześniej chcieli wracać, ale Kacper dla swojej miłości, ciągle namawiał ich, by zostawili. Gdy wszystko się zepsuło, poprosił ich aby wrócili. I tak się stało.
-No pamiętam. Co się stało?
-Ona chce, żebym wracał do Szwecji.
-I rozumiem, że ty też tego chcesz?
-Sam nie wiem czego chcę. Pragnę zostać w Polsce, ale i do niej jechać. Samanta, co mam zrobić?
-Rób to co dyktuje ci serce.- Mówiłam ze spokojem. Nie chciałam mu pokazać, jak bardzo mnie to zabolało.
-Moje serce nie chce ze mną współgrać. Jestem rozdarty.
-Na pewno wszystko się ułoży. Najpierw pogadaj z rodzicami. Oni będą wiedzieli jak Ci pomóc.
-Ty to jesteś prawdziwą przyjaciółką. Dzięki.- I mnie przytulił. Łzy napłynęły mi do oczu, ale się nie rozpłakałam, nie mogę. Nie chce, aby wiedział, że bardzo mi na nim zależy i nie chcę, by wyjeżdżał. Nie chcę stracić przyjaciela. Nie chcę stracić... po prostu Kacpra. Znowu...
-Dobra, ja spadam. Zaraz wszyscy zaczną się schodzić do klas. Też idziesz, czy zostajesz i dzwonisz po rodziców by Cię zabrali?
-Zadzwonię po nich. To będzie długa rozmowa.
-No ok. Ty tu decydujesz o swojej przyszłości.
-Dzięki Sam, że to rozumiesz.
Byłam wściekła. Jak on tak mógł? Po co on do niej wraca skoro tak go zdradziła? Przecież skoro raz to zrobiła, może to zrobić i drugi raz. Nie mogę w to uwierzyć. Mówił, że już nie wyjedzie. Powiedział, że zostanie ze mną. A poza tym, to jest nierealne, żeby jego rodzice pozwolili mu teraz od tak lecieć do Szwecji. Przecież to jeszcze nastolatek. Nie mogę go znów stracić...
Smutna, zła i rozżalona poszłam do klasy. Zebranie minęło szybko. Wiadomo, wszyscy są po wakacjach. Jutro się dopiero zacznie.
Pod szkołę przyjechała po mnie mama. Chyba musiała dogadać się z mamą Aleksa, bo on jechał z nami. Aleks ciągle próbował się ze mną porozumieć, ale ja nie miałam ochoty. Nie chciałam z nikim teraz rozmawiać. Chciałam zostać sama ze sobą. Gdy wróciłam do domu, od razu poszłam do swojego pokoju i po prostu się rozpłakałam. Nie mogłam tego znieść. Dopiero co odzyskałam mojego przyjaciela, a on wraca z powrotem i może go już więcej nie zobaczę. Płakałam dłuższy czas i z tego powodu zasnęłam.
Gdy się obudziła mama siedziała przy mnie.
-Słonko już nie śpisz?
-Jak widać. Głowa mnie boli.
-Długo płakałaś.
-Tak, a to z powodu…
-…Kacpra, wiem. Za chwilę ma samolot do Szwecji. Pojechali dziesięć minut temu. Chcesz jechać na lotnisko pożegnać się z nim? Jego rodzice i tak często tam wyjeżdżają w celach firmowych, więc nie jest to dla nich problem, go tak zostawić u rodziny.
-Co to, to nie. To jego decyzja. Wyjeżdżając stąd wybrał pomiędzy przyjaciółką, a eks-dziewczyną. Sam dokonał wyboru. Jakby mu na mnie zależało, zostałby, ale nie, on woli następny raz wybaczać jakiejś zołzie bez skrupułów. To on wybiera swoje życie. Ja jak widać byłam tylko chwilowym dodatkiem.
-Skarbie nie mów tak. To nie twoja wina, ani jego. Zakochany człowiek zrobi wszystko z miłości. Ty jesteś jeszcze młoda. Masz całe życie przed sobą. Spotkasz jeszcze Kacpra, zobaczysz. A teraz musisz żyć swoim życiem. Wiem, że to boli jak przyjaciel odchodzi, ale życie płynie dalej. Ludzie przychodzą i odchodzą. Taki jest krąg życia.
-To ja chcę umrzeć.
-Oh córciu, nie mów tak. Zobacz, jeżeli bardziej zainteresujesz się kim innym, to Kacper i wszystko z nim związane minie. Zobaczysz, wszystko się ułoży.
-Mamuś, to nie takie proste.
-Wiem, daj sobie czas, ale teraz musisz zejść na dół. Czeka na Ciebie Anita. Miałaś z nią iść do kina.
-A no tak, zapomniałam. Ustaliłyśmy to już jakiś czas temu. Musze się ogarnąć.
Pobiegłam do łazienki, ale mama mnie zawołała:
-Sam, a może weźmiecie ze sobą Aleks?
-O dobry pomysł! I Sandrę! Dzięki mamuś!
Przytuliłam ją.
Ogarnięta poszła do salonu, a tam mój tata pił herbatę z mamą i Anitą. Gdy weszłam Anita mnie przywitała i wyszłyśmy.
-Ani może weźmiemy ze sobą Sandrę?
-Jasne! Im nas więcej tym lepiej.
-A Aleksa?
-No oczywiście, że tak! Chłopak też się przyda. I Kacpra, co nie?
-Raczej nie, no chyba że pojedziesz do Szwecji.
-Wyjechał?! Tak bez pożegnania?!
-No niestety tak.
-Co za cham. Jak tylko go spotkam, nogi mu z tyłka powyrywam!
-To Twoja opinia. To co idziemy?- Chciałam tylko zakończyć ten temat i nie myśleć o Kacprze przez cały wieczór. Anita chyba zrozumiała, o co mi chodzi, bo więcej nie poruszyła tego tematu.


Wracaliśmy we czwórkę. Było po osiemnastej. Nie było mi śpieszno do domu. To był ładny wieczór. Było ciepło. Ciągle rozmawialiśmy, śmialiśmy się, wygłupialiśmy. Zupełnie zapomniałam o Kacprze. Bawiłam się świetnie. Aleks był taki zabawny. Zupełne przeciwieństwo teraźniejszych ”ludzi z talentem”. Dziewczyny też bawiły się dobrze z Aleksem. Mam nadzieje, że może on zostanie. Bo gdyby odszedł… nie chcę nawet o tym myśleć. Wtedy bym się załamała już do końca. Odprowadziliśmy najpierw Sandrę, bo Anita miała nocować u mnie, a Aleksowi jak i mnie nie chciało się wracać do domu, a Sandra musiała, bo chłopak na nią czekał przed jej domem. Od naszej rozmowy, pod koniec wakacji rozluźniła się. Poznała Dawida. Są razem. Poznali się w szpitalu, jak Dawid odwiedzał siostrę. To wzmocniło Sandrę i zupełnie zapomniała o Kamilu i o wszystkich krzywdach. Zaczęła żyć. We trójkę poszliśmy do pubu niedaleko. Tam się wybawiliśmy, ale tylko dwie godziny, bo wiadomo szkoła i tak dalej. Aleks nie dość że jest zabawny, to umie tańczyć i zdziwił się, kiedy mu powiedziałam że trenuje i tańczę.
Odprowadził nas do domu. Nie chciałam od tak się z nim pożegnać, więc poszliśmy do mnie do domu. Tam zjedliśmy kolacje. Wydaje mi się, czy Aleks ciągle przygląda się Anicie? Chyba się mu spodobała. Może moja przyjaciółka będzie miała w końcu chłopaka. Miejmy nadzieję. Bo w tych sprawach szczęścia to ona nie ma. Ale z drugiej strony, jeśli znajdzie sobie chłopaka, to będę ciągle słuchać o tym, jaka jest szczęśliwa. I do tego... będzie miała mniej czasu dla mnie. Kacper... gdzie jesteś? O czym teraz myślisz? Naprawdę, od tak odrzuciłeś to wszystko? A może... kryje się za tym coś innego... 

piątek, 9 października 2015

Rozdział 11

    Tak. Jednak te wakacje nie będą takie straszne. Został miesiąc do rozpoczęcia roku szkolnego. Anita miała przyjechać dzień przed nim. Niestety (jak dla mnie stety) tak zdenerwowała swoją babcię, że musiała wrócić już teraz i nigdzie się nie wybiera. Całe szczęście! Przynajmniej będę mieć swoją przyjaciółkę dla siebie. Jednak czasem marzenia się spełniają. Nie wiem czy mi się wydaję, czy też nie, ale ona chyba specjalnie to zrobiła. Nie przepadała za babcią. Ale też zrobiła to, by się spotkać z Kacprem. Jej on się strasznie podoba. No bez jaj... wróciła dla niego, a nie dla mnie. Znam ją zbyt dobrze. Nie ważne czy jest głupi, nie umie czytać, czy nawet nie potrafi sklecić w miarę normalnego zdania. Najważniejszy jest wygląd, którym Kacper... no cóż... może się pochwalić. Kocham spędzać z nią czas, jest moją najlepszą przyjaciółką, ale czasem naprawdę mam jej do dość. Ciągle coś gada. Zawsze, ale to zawsze ma coś do powiedzenia. Nie przeszkadza mi to aż tak bardzo, bo ja nie jestem wylewna, ale czasem… nawet mi nie chcę się tego słuchać. Rozumiem, że można ufać innym, ale ona ufa każdemu, aż za bardzo. Teraz jak wróciła, raczej nie będzie mi to przeszkadzało. Zamiast wykonywać nudne czynności z moją mamą, będę mogła spędzić czas z Anitą. Rodzice wtedy się nie wtrącają, a ja mam luz. Wydaje mi się, że od pewnego czasu oddaliłam się od Anity. Mało czasu razem spędzamy. Ostatnimi czasy myślę... właśnie. O czym ja myślę? Co tak bardzo zaprząta moją głowę? Kiedyś nawet dnia nie mogłyśmy bez siebie wytrzymać. Od kiedy skończyłyśmy drugą gimnazjum nie spotykamy się tak często. A żadna z nas nie znalazła sobie nowej przyjaciółki. Pojawił się Kacper, ale to nie on nas poróżnił. Więc co? Chyba czas to naprawić. Musimy znów się do siebie zbliżyć. Mimo wszystko brakuje mi jej bliskości. I tak minął kolejny dzień. Na rozmyślaniu. Jednak nie cały dzień myślałam o mnie i moich przyjaciołach. Więc o kim? Jak zwykle nie wiadomo kiedy, zasnęłam.
Rano zadzwonił mój telefon. To była mama Sandry. Dziwne... skąd wzięła mój numer? I po co dzwoni? Czyżby coś się stało? Okazało się, że Sandra jest w szpitalu. Ktoś ją otruł ostatniej nocy. Otruł?! Biedna dziewczyna. Nie zasłużyła na to. To prawda, że w pewnym momencie nienawidziłam jej i chciałam dla niej wszystkiego, co najgorsze, ale to minęło równie szybko jak przyszło. Zrozumiałam jak dziecinne było to myślenie. Mimo wszystko Sandra jest bardzo fajną dziewczyną. Na szczęście nic jej nie jest, trucizna nie była zbyt mocna. Jednak gdyby nie wykryto jej tak wcześnie, gdyby spóźniono się choćby pięć minut... mogłoby stać się najgorsze. Miała farta. Podejrzewam iż zrobił to Kamil. Ciekawe co od niej chce... Wiedziałam, że jest z nim coś nie tak, ale nie sądziłam, że na tyle, aby kogoś otruć. Po południu pojechałam z Anitą odwiedzić Sandrę. Wcześniej wszystko jej opowiedziałam, ona mnie rozumie i popiera moje podejrzenia. No i to jest przyjaciółka, z którą zawsze chcę spędzać czas. Miła, wyrozumiała, pomocna, szczera, wiem, że mogę na nią zawsze liczyć. Gdy dotarłyśmy na miejsce w pokoju szpitalnym byli policjanci i przesłuchiwali Sandrę. Była spięta. Widać było, że bardzo się boi. Jej blada i zmęczona (podejrzewam, że nie mogła zmrużyć oka całą noc) twarz mówiła wszystko i nic. Tłumaczyła się, że gdy ją napadnięto, to ona spała i nic nie pamięta. Tylko tyle, że poczuła ukłucie na ramieniu prawej ręki. Następnie poczuła się słabo i obraz zaczął się rozmazywać, po czym zapadła w sen. Policjanci dali jej spokój, ale przed wyjściem powiedzieli, że gdy Sandra sobie coś przypomni, to niech ich natychmiast zawiadomi. Gdy odeszli, weszłyśmy my. Sandra na nasz widok rozpromieniła się:
-Będziecie pierwszymi osobami, które nie będą mnie przesłuchiwać.
-Przyszłyśmy Cię wesprzeć. Rano się dowiedziałam i powiadomiłam Anitę. Przyjechałyśmy najszybciej, jak tylko mogłyśmy.
-Dziękuję... jesteście bardzo kochane.
-Nie ma sprawy. A Twoi rodzice? Gdzie oni są?- zapytałam.
-Nie mam pojęcia. Nawet nie wiem, czy oni wiedzą, że ja tu jestem. Są strasznie zapracowani. Dają tylko pieniądze mnie i bratu. Rozumiem, że pieniądze są bardzo ważne w tych czasach, ale chciałabym trochę ciepła rodzinnego. Nigdy go nie miałam. Zawsze opiekował się mną brat, rodzice nigdy nie zwracali na nas szczególnej uwagi. To dzięki Bartkowi tu jestem i żyje, bo tak, nie wiem co by się stało. To on zawiadomił pogotowie i przywrócił mi przytomność. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie.-Rozpłakała się. Postanowiłam ją pocieszyć.
-Twoi rodzice wiedzą. Twoja mama do mnie dzwoniła. Słyszałam przerażenie w jej głosie. Czułam jakby mnie prosiła, abym Cię odwiedziła, abym była przy Tobie.
-Naprawdę?- Przestała płakać i uśmiechnęła się promiennie.
-Tak. Twojej mamie naprawdę na Tobie zależy, zresztą jak na Twoim bracie. Po prostu dużo pracują. Chcą żebyście mieli wszystko czego zapragniecie.
-Heh... czuję się teraz jak egoistka. Zawsze byłam na nich zła, mimo że tak się dla mnie i Bartka starają...
-Nie martw się, to nic. Zrozumieją jeśli wszystko sobie z nimi wyjaśnicie. A właściwie, to jak się czujesz?
Wraz z Anitą siedziałyśmy dość długo u Sandry. Naprawdę fajna z niej dziewczyna. Przyjemnie się z nią rozmawia. Oczywiście, jak zawsze to bywa Anita rozkręcała całą rozmowę, śmiejąc się ciągle. Jej optymizm był całkiem przydatny w niektórych sytuacjach. Potrafiła zawsze rozśmieszyć, pocieszyć... zawsze była uśmiechnięta. Za to ją kocham. Jest całkiem inna ode mnie. Nie potrafię się tak uśmiechać. Otrucie Sandry było dopiero początkiem pecha (nie wiem czy można to nazwać pechem, czy może przeznaczeniem), który zaczął rozprzestrzeniać się wokół mojej osoby.

piątek, 2 października 2015

Rozdział 10

     Było tak blisko od pocałunku, a ja się obudziłam. To wszystko było snem. Jednym snem. Nie jestem wampirem. Kacper i jego rodzice również nie. Kacper mnie nie kocha i nigdy nie chciał mnie pocałować. Och. Jakie szczęście. Dobrze, że to tylko sen. Wielka ulga. Kacper normalnie w piżamach, zszedł zaspany i nie było widać, żeby był w lesie. Jest!
-Cześć Sam.
-Hej.
-Dziś w końcu do domu, co?- Zupełnie zapomniałam i nawet się nie spakowałam. A wracając do snu, to nie było tam nawet trochę prawdy, bo Kacper ze szczegółami powiedział mi, co się stało w Szwecji.
-Tak, przynajmniej to marzenie się spełniło.
-Tak? A masz jakieś jeszcze?
-Miałam sen, był dziwny. Wydawał się realistyczny ale… nie był.
-A byłem tam ja?- I co teraz mam mu powiedzieć?
-Tak.
-To super, a opowiesz mi go?
-Nie teraz, może kiedyś.
-Spoko.- I poszedł do pokoju się pakować. Ja też poszłam, miałam dość ciotki.

Tak, w końcu pojechaliśmy do domu. Całą drogę Kacper prosił mnie, żebym mu opowiedziała, o tym śnie. Ale ja nie chciałam o tym mówić. Nie chcę, aby zrobiło mu się przykro. Może i jest ideałem chłopaka, ale dla mnie najważniejsza jest przyjaźń. Zresztą nie chcę mieć teraz chłopaka. Nie mam na to czasu. Wolę być wolna. To fakt, kocham Kacpra, ale tylko jako przyjaciela. Nic poza tym. Potem gdy dojechaliśmy, ja poszłam do mojego domu, a on do swojego. Nie wiedziałam, co mam robić do końca wakacji. Anita wyjechała, więc nie mam co robić. Ale i tak nie musiałam długo czekać i się zastanawiać, na co przeznaczę ten wolny czas. Moja mama powiedziała że bierze urlop i że będziemy mogły chodzić na zakupy, spotykać się z koleżankami, przebywać z rodzicami Kacpra. Ta...
1. Nie lubię chodzić na zakupy, a mama o tym wiedziała.
2. Nie za bardzo przepadam za koleżankami mamy.
3. Rodziców Kacpra i samego Kacpra mam na co dzień.
Ale co ja miałam powiedzieć, to moja mama dla niej mogę się przecież poświęcić. Choć wolałabym porozmawiać z Sandrą, nie chcę być jej wrogiem. Dzięki niej, poznałam jaki naprawdę jest Kamil i gdyby nie ona, spędzałabym teraz czas z nieudacznikiem. Może nawet powinnam jej za to podziękować? Więc do niej poszłam. Zrobiła wielkie oczy gdy mnie zobaczyła w progu.
-Mogę?
-Proszę wejdź.
-Pewnie się zastanawiasz co ja tu robię?
-Pewnie chcesz się na mnie wyżyć za… -Nie dokończyła, przerwałam jej.
-Nie, przyszłam Ci podziękować. Gdyby nie ty, zapewne teraz siedziałabym z Kamilem, nie wiedząc jaki on tak naprawdę jest. Gdy byłam nad morzem przyjechał. No ale nie dałam mu drugiej szansy. Nie jestem naiwna. I nie chciałam Cię ranić.
-Nie mogę przyjąć Twoich przeprosin. To ja Cię powinnam przeprosić, bo ja na serio zrobiłam to Tobie i jemu na złość. No może nie do końca. Ale i tak myślałam jak Cię upokorzyć. Twoje życie jest wspaniałe, masz przyjaciela, przyjaciółkę, brata z którym możesz gadać i wspaniałych rodziców.
-Ty przecież też to masz. Nie rozumiem, o co chodzi?
-Ty masz prawdziwą przyjaciółkę, brata który wie, że istniejesz i przyjaciela, a i jeszcze wszyscy chłopcy się za Tobą oglądają... a ja... spójrz mój brat łazi wszędzie, nie gada ze mną, Vanessa- moja przyjaciółka gada wszystko innym, gdy tylko coś jej powiem i nie mam chłopaka.
-Ja tego ostatniego nie mam.
-A co z tym chłopakiem, który przyleciał do Ciebie przed samym balem?!
-Kacper?! To tylko mój przyjaciel. Znam go już dłuższy czas. Odkąd pamiętam. Poznaliśmy się jak byliśmy mali. Potem się rozstaliśmy. Ale to tylko przyjaciel.
-Wiesz, ale masz go blisko siebie, a ja? Ja jestem nikim i tyle. Każdy Ci to powie.
-No co ty. Jesteś ładna, mądra, wspaniała, ale boisz się to pokazać innym. Gdybyś przestała przyjaźnić się z Vanessą i w końcu zaczęłabyś być sobą, inni na pewno zaczęliby Cię zauważać. Nie uważaliby Cię za jedną, z tych pustych lalek. Wiesz mi. A zresztą masz w sobie coś takiego, co przyciąga do Ciebie ludzi. Tylko przysłaniają Cię inni.
-Nikt mi jeszcze czegoś tak miłego nie powiedział. Dzięki, jesteś wspaniałym człowiekiem.
-Dobra ja już lecę, umówiłam się z mamą. Pa.
-Pa Sam. Mam nadzieje, że jeszcze pogadamy, co?
-Jasne, ja też mam taką nadzieję.

Ta, cały dzień z mamą na zakupach. Super. Łazić po sklepach, patrzeć jak mama wybiera ubrania dla mnie, bo nowy rok szkolny… bla… bla… bla. Oczywiście to, co ona mi wybierała lądowało z powrotem na wieszaki. Kupiłyśmy to, co ja wybrałam. Mama na samym początku upierała się, ale wiedziała, że ze mną nie da się wygrać. Zapowiadają się cudne wakacje. Super.