Tak.
Jednak te wakacje nie będą takie straszne. Został miesiąc do
rozpoczęcia roku szkolnego. Anita miała przyjechać dzień przed
nim. Niestety (jak dla mnie stety) tak zdenerwowała swoją babcię,
że musiała wrócić już teraz i nigdzie się nie wybiera. Całe
szczęście! Przynajmniej będę mieć swoją przyjaciółkę dla
siebie. Jednak czasem marzenia się spełniają. Nie wiem czy mi się
wydaję, czy też nie, ale ona chyba specjalnie to zrobiła. Nie
przepadała za babcią. Ale też zrobiła to, by się spotkać z
Kacprem. Jej on się strasznie podoba. No bez jaj... wróciła dla
niego, a nie dla mnie. Znam ją zbyt dobrze. Nie ważne czy jest
głupi, nie umie czytać, czy nawet nie potrafi sklecić w miarę
normalnego zdania. Najważniejszy jest wygląd, którym Kacper... no
cóż... może się pochwalić. Kocham spędzać z nią czas, jest
moją najlepszą przyjaciółką, ale czasem naprawdę mam jej do
dość. Ciągle coś gada. Zawsze, ale to zawsze ma coś do
powiedzenia. Nie przeszkadza mi to aż tak bardzo, bo ja nie jestem
wylewna, ale czasem… nawet mi nie chcę się tego słuchać.
Rozumiem, że można ufać innym, ale ona ufa każdemu, aż za
bardzo. Teraz jak wróciła, raczej nie będzie mi to przeszkadzało.
Zamiast wykonywać nudne czynności z moją mamą, będę mogła
spędzić czas z Anitą. Rodzice wtedy się nie wtrącają, a ja mam
luz. Wydaje mi się, że od pewnego czasu oddaliłam się od Anity.
Mało czasu razem spędzamy. Ostatnimi czasy myślę... właśnie. O
czym ja myślę? Co tak bardzo zaprząta moją głowę? Kiedyś nawet
dnia nie mogłyśmy bez siebie wytrzymać. Od kiedy skończyłyśmy
drugą gimnazjum nie spotykamy się tak często. A żadna z nas nie
znalazła sobie nowej przyjaciółki. Pojawił się Kacper, ale to
nie on nas poróżnił. Więc co? Chyba czas to naprawić. Musimy
znów się do siebie zbliżyć. Mimo wszystko brakuje mi jej
bliskości. I tak minął kolejny dzień. Na rozmyślaniu. Jednak nie
cały dzień myślałam o mnie i moich przyjaciołach. Więc o kim?
Jak zwykle nie wiadomo kiedy, zasnęłam.
Rano
zadzwonił mój telefon. To była mama Sandry. Dziwne... skąd wzięła
mój numer? I po co dzwoni? Czyżby coś się stało? Okazało się,
że Sandra jest w szpitalu. Ktoś ją otruł ostatniej nocy. Otruł?!
Biedna dziewczyna. Nie zasłużyła na to. To prawda, że w pewnym
momencie nienawidziłam jej i chciałam dla niej wszystkiego, co
najgorsze, ale to minęło równie szybko jak przyszło. Zrozumiałam
jak dziecinne było to myślenie. Mimo wszystko Sandra jest bardzo
fajną dziewczyną. Na szczęście nic jej nie jest, trucizna nie
była zbyt mocna. Jednak gdyby nie wykryto jej tak wcześnie, gdyby
spóźniono się choćby pięć minut... mogłoby stać się
najgorsze. Miała farta. Podejrzewam iż zrobił to Kamil. Ciekawe co
od niej chce... Wiedziałam, że jest z nim coś nie tak, ale nie
sądziłam, że na tyle, aby kogoś otruć. Po południu pojechałam
z Anitą odwiedzić Sandrę. Wcześniej wszystko jej opowiedziałam,
ona mnie rozumie i popiera moje podejrzenia. No i to jest
przyjaciółka, z którą zawsze chcę spędzać czas. Miła,
wyrozumiała, pomocna, szczera, wiem, że mogę na nią zawsze
liczyć. Gdy dotarłyśmy na miejsce w pokoju szpitalnym byli
policjanci i przesłuchiwali Sandrę. Była spięta. Widać było, że
bardzo się boi. Jej blada i zmęczona (podejrzewam, że nie mogła
zmrużyć oka całą noc) twarz mówiła wszystko i nic. Tłumaczyła
się, że gdy ją napadnięto, to ona spała i nic nie pamięta.
Tylko tyle, że poczuła ukłucie na ramieniu prawej ręki. Następnie
poczuła się słabo i obraz zaczął się rozmazywać, po czym
zapadła w sen. Policjanci dali jej spokój, ale przed wyjściem
powiedzieli, że gdy Sandra sobie coś przypomni, to niech ich
natychmiast zawiadomi. Gdy odeszli, weszłyśmy my. Sandra na nasz
widok rozpromieniła się:
-Będziecie
pierwszymi osobami, które nie będą mnie przesłuchiwać.
-Przyszłyśmy
Cię wesprzeć. Rano się dowiedziałam i powiadomiłam Anitę.
Przyjechałyśmy najszybciej, jak tylko mogłyśmy.
-Dziękuję...
jesteście bardzo kochane.
-Nie
ma sprawy. A Twoi rodzice? Gdzie oni są?- zapytałam.
-Nie
mam pojęcia. Nawet nie wiem, czy oni wiedzą, że ja tu jestem. Są
strasznie zapracowani. Dają tylko pieniądze mnie i bratu. Rozumiem,
że pieniądze są bardzo ważne w tych czasach, ale chciałabym
trochę ciepła rodzinnego. Nigdy go nie miałam. Zawsze opiekował
się mną brat, rodzice nigdy nie zwracali na nas szczególnej uwagi.
To dzięki Bartkowi tu jestem i żyje, bo tak, nie wiem co by się
stało. To on zawiadomił pogotowie i przywrócił mi przytomność.
Pierwszy raz widziałam go w takim stanie.-Rozpłakała się.
Postanowiłam ją pocieszyć.
-Twoi
rodzice wiedzą. Twoja mama do mnie dzwoniła. Słyszałam
przerażenie w jej głosie. Czułam jakby mnie prosiła, abym Cię
odwiedziła, abym była przy Tobie.
-Naprawdę?-
Przestała płakać i uśmiechnęła się promiennie.
-Tak.
Twojej mamie naprawdę na Tobie zależy, zresztą jak na Twoim
bracie. Po prostu dużo pracują. Chcą żebyście mieli wszystko
czego zapragniecie.
-Heh...
czuję się teraz jak egoistka. Zawsze byłam na nich zła, mimo że
tak się dla mnie i Bartka starają...
-Nie
martw się, to nic. Zrozumieją jeśli wszystko sobie z nimi
wyjaśnicie. A właściwie, to jak się czujesz?
Wraz
z Anitą siedziałyśmy dość długo u Sandry. Naprawdę fajna z
niej dziewczyna. Przyjemnie się z nią rozmawia. Oczywiście, jak
zawsze to bywa Anita rozkręcała całą rozmowę, śmiejąc się
ciągle. Jej optymizm był całkiem przydatny w niektórych
sytuacjach. Potrafiła zawsze rozśmieszyć, pocieszyć... zawsze
była uśmiechnięta. Za to ją kocham. Jest całkiem inna ode mnie.
Nie potrafię się tak uśmiechać. Otrucie Sandry było dopiero
początkiem pecha (nie wiem czy można to nazwać pechem, czy może
przeznaczeniem), który zaczął rozprzestrzeniać się wokół mojej
osoby.
Dziękuje Monice i Natalii, które zajmują się autokorektą xD uwielbiam was :*
OdpowiedzUsuń