piątek, 9 października 2015

Rozdział 11

    Tak. Jednak te wakacje nie będą takie straszne. Został miesiąc do rozpoczęcia roku szkolnego. Anita miała przyjechać dzień przed nim. Niestety (jak dla mnie stety) tak zdenerwowała swoją babcię, że musiała wrócić już teraz i nigdzie się nie wybiera. Całe szczęście! Przynajmniej będę mieć swoją przyjaciółkę dla siebie. Jednak czasem marzenia się spełniają. Nie wiem czy mi się wydaję, czy też nie, ale ona chyba specjalnie to zrobiła. Nie przepadała za babcią. Ale też zrobiła to, by się spotkać z Kacprem. Jej on się strasznie podoba. No bez jaj... wróciła dla niego, a nie dla mnie. Znam ją zbyt dobrze. Nie ważne czy jest głupi, nie umie czytać, czy nawet nie potrafi sklecić w miarę normalnego zdania. Najważniejszy jest wygląd, którym Kacper... no cóż... może się pochwalić. Kocham spędzać z nią czas, jest moją najlepszą przyjaciółką, ale czasem naprawdę mam jej do dość. Ciągle coś gada. Zawsze, ale to zawsze ma coś do powiedzenia. Nie przeszkadza mi to aż tak bardzo, bo ja nie jestem wylewna, ale czasem… nawet mi nie chcę się tego słuchać. Rozumiem, że można ufać innym, ale ona ufa każdemu, aż za bardzo. Teraz jak wróciła, raczej nie będzie mi to przeszkadzało. Zamiast wykonywać nudne czynności z moją mamą, będę mogła spędzić czas z Anitą. Rodzice wtedy się nie wtrącają, a ja mam luz. Wydaje mi się, że od pewnego czasu oddaliłam się od Anity. Mało czasu razem spędzamy. Ostatnimi czasy myślę... właśnie. O czym ja myślę? Co tak bardzo zaprząta moją głowę? Kiedyś nawet dnia nie mogłyśmy bez siebie wytrzymać. Od kiedy skończyłyśmy drugą gimnazjum nie spotykamy się tak często. A żadna z nas nie znalazła sobie nowej przyjaciółki. Pojawił się Kacper, ale to nie on nas poróżnił. Więc co? Chyba czas to naprawić. Musimy znów się do siebie zbliżyć. Mimo wszystko brakuje mi jej bliskości. I tak minął kolejny dzień. Na rozmyślaniu. Jednak nie cały dzień myślałam o mnie i moich przyjaciołach. Więc o kim? Jak zwykle nie wiadomo kiedy, zasnęłam.
Rano zadzwonił mój telefon. To była mama Sandry. Dziwne... skąd wzięła mój numer? I po co dzwoni? Czyżby coś się stało? Okazało się, że Sandra jest w szpitalu. Ktoś ją otruł ostatniej nocy. Otruł?! Biedna dziewczyna. Nie zasłużyła na to. To prawda, że w pewnym momencie nienawidziłam jej i chciałam dla niej wszystkiego, co najgorsze, ale to minęło równie szybko jak przyszło. Zrozumiałam jak dziecinne było to myślenie. Mimo wszystko Sandra jest bardzo fajną dziewczyną. Na szczęście nic jej nie jest, trucizna nie była zbyt mocna. Jednak gdyby nie wykryto jej tak wcześnie, gdyby spóźniono się choćby pięć minut... mogłoby stać się najgorsze. Miała farta. Podejrzewam iż zrobił to Kamil. Ciekawe co od niej chce... Wiedziałam, że jest z nim coś nie tak, ale nie sądziłam, że na tyle, aby kogoś otruć. Po południu pojechałam z Anitą odwiedzić Sandrę. Wcześniej wszystko jej opowiedziałam, ona mnie rozumie i popiera moje podejrzenia. No i to jest przyjaciółka, z którą zawsze chcę spędzać czas. Miła, wyrozumiała, pomocna, szczera, wiem, że mogę na nią zawsze liczyć. Gdy dotarłyśmy na miejsce w pokoju szpitalnym byli policjanci i przesłuchiwali Sandrę. Była spięta. Widać było, że bardzo się boi. Jej blada i zmęczona (podejrzewam, że nie mogła zmrużyć oka całą noc) twarz mówiła wszystko i nic. Tłumaczyła się, że gdy ją napadnięto, to ona spała i nic nie pamięta. Tylko tyle, że poczuła ukłucie na ramieniu prawej ręki. Następnie poczuła się słabo i obraz zaczął się rozmazywać, po czym zapadła w sen. Policjanci dali jej spokój, ale przed wyjściem powiedzieli, że gdy Sandra sobie coś przypomni, to niech ich natychmiast zawiadomi. Gdy odeszli, weszłyśmy my. Sandra na nasz widok rozpromieniła się:
-Będziecie pierwszymi osobami, które nie będą mnie przesłuchiwać.
-Przyszłyśmy Cię wesprzeć. Rano się dowiedziałam i powiadomiłam Anitę. Przyjechałyśmy najszybciej, jak tylko mogłyśmy.
-Dziękuję... jesteście bardzo kochane.
-Nie ma sprawy. A Twoi rodzice? Gdzie oni są?- zapytałam.
-Nie mam pojęcia. Nawet nie wiem, czy oni wiedzą, że ja tu jestem. Są strasznie zapracowani. Dają tylko pieniądze mnie i bratu. Rozumiem, że pieniądze są bardzo ważne w tych czasach, ale chciałabym trochę ciepła rodzinnego. Nigdy go nie miałam. Zawsze opiekował się mną brat, rodzice nigdy nie zwracali na nas szczególnej uwagi. To dzięki Bartkowi tu jestem i żyje, bo tak, nie wiem co by się stało. To on zawiadomił pogotowie i przywrócił mi przytomność. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie.-Rozpłakała się. Postanowiłam ją pocieszyć.
-Twoi rodzice wiedzą. Twoja mama do mnie dzwoniła. Słyszałam przerażenie w jej głosie. Czułam jakby mnie prosiła, abym Cię odwiedziła, abym była przy Tobie.
-Naprawdę?- Przestała płakać i uśmiechnęła się promiennie.
-Tak. Twojej mamie naprawdę na Tobie zależy, zresztą jak na Twoim bracie. Po prostu dużo pracują. Chcą żebyście mieli wszystko czego zapragniecie.
-Heh... czuję się teraz jak egoistka. Zawsze byłam na nich zła, mimo że tak się dla mnie i Bartka starają...
-Nie martw się, to nic. Zrozumieją jeśli wszystko sobie z nimi wyjaśnicie. A właściwie, to jak się czujesz?
Wraz z Anitą siedziałyśmy dość długo u Sandry. Naprawdę fajna z niej dziewczyna. Przyjemnie się z nią rozmawia. Oczywiście, jak zawsze to bywa Anita rozkręcała całą rozmowę, śmiejąc się ciągle. Jej optymizm był całkiem przydatny w niektórych sytuacjach. Potrafiła zawsze rozśmieszyć, pocieszyć... zawsze była uśmiechnięta. Za to ją kocham. Jest całkiem inna ode mnie. Nie potrafię się tak uśmiechać. Otrucie Sandry było dopiero początkiem pecha (nie wiem czy można to nazwać pechem, czy może przeznaczeniem), który zaczął rozprzestrzeniać się wokół mojej osoby.

1 komentarz:

  1. Dziękuje Monice i Natalii, które zajmują się autokorektą xD uwielbiam was :*

    OdpowiedzUsuń