Zaczęło się, kolejny nudny rok szkolny. Na szczęście, na początku nie ma
dużo do nauki. Zawsze na pierwszych lekcjach opowiadamy, co
robiliśmy w wakacje. Wszyscy chętnie chwalili się swoimi
wakacyjnymi przygodami, ale ja nie byłam zbyt chętna. Myślałam
tylko o Kacprze, nieustannie chodził mi po głowie. Całe wakacje
kojarzyły mi się tylko z nim. Gdybym zaczęła opowiadać, na pewno
zaczęłabym płakać. Cała ta sytuacja bardzo mnie bolała i
przygnębiała. Jedna myśl nie dawała mi spokoju, że mój
najlepszy przyjaciel mógł mnie tak wykorzystać. Nie rozumiem,
dlaczego to zrobił. Nadal nie mogę się z tym pogodzić. Kto tak
robi? Jednak, muszę postarać się zapomnieć o tym. Nie można żyć
przeszłością. Wracając do szkoły, nasza czwórka (ja, Anita
Sandra i Aleks) praktycznie się nie rozstajemy. Mam nadzieje, że
nigdy mnie nie opuszczą i zawsze będziemy mogli na sobie polegać.
Są wspaniali. Wszędzie chodzimy razem. Zauważyłam również, że
nasza klasa strasznie się ze sobą zżyła, nawet nasze klasowe lale
stają się normalne. To musi coś znaczy. Miło jest być wśród
takich cudownych ludzi. Niestety, czułam, że udaję przed nimi inną
osobę. Starałam się być wesoła i codziennie się do nich
uśmiechać. Nie chciałam, aby znowu się mną przejmowali.
Ukrywałam swoje uczucia. Ciągle myślałam o Kacprze i o tym, co
zrobił.
Nic
się nie zmieniało. Czas leciał, a dni przemijały tak szybko, że
nawet nie zdążyłam się zorientować, że jest już październik.
Kolejny nudny miesiąc. Głównym tematem w klasie były już Święta
Bożonarodzeniowe, mimo że zostały do nich jeszcze trzy miesiące.
To dopiero jest myślenie przed czasem. A zwłaszcza myślą, co by
tu zrobić w sylwestra. Siedzieć w domu? Z rodzicami? Mając taką
wspaniała klasę, jak moja nie można siedzieć w sylwestra samemu.
Na pewno wymyślimy coś świetnego. Moja klasa słynie z dobrej
zabawy.
Skończyliśmy
lekcje. Jak zwykle wracaliśmy we czwórkę ze szkoły. Rozstawaliśmy
się koło mojego domu, ponieważ każdy mieszkał o blok dalej. No i
jak zwykle, po szkole poszłam do mojego pokoju. Włączyłam moją
ukochaną piosenkę Krasza „Moje serce traci ważność” i
zaczęłam odrabiać lekcje. Zmusiłam się do tego, ale zrobiłam je
w miarę szybko. Schodząc na dół usłyszałam głos rodziców:
-Nie
możemy jej powiedzieć. To za wcześnie. Nie jest na to gotowa. Ma
dopiero piętnaście lat. Nie możemy jej narażać. Jeżeli się
dowie, na pewno będzie chciała poznać więcej szczegółów. Tak
dużo czasu minęło. Poczekajmy jeszcze pewien czas.
-Nie
denerwuj się Liliano. Sam kiedyś się o tym dowie, ale w dalekiej
przyszłości.
O
co chodzi?! Czy coś ze mną jest nie tak?! Co oni przede mną
ukrywają?! Co to za wydarzenia sprzed kilku lat, z którymi jestem
związana?! Dlaczego mnie okłamują, oszukują?! Nic z tego nie
rozumiałam. Jestem tylko zwykłą, nastoletnią dziewczyną, więc
co mogło się wydarzyć te kilka lat temu? Czemu moi rodzice nie
chcą mi o tym powiedzieć?
Muszę
się o wszystkim dowiedzieć. Powinni mi o wszystkim mówić. Nie
dadzą rady ukryć przede mną tej tajemnicy. Jestem bardzo uparta i
dopóki nie dowiem się, co to za tajemnica, nie odpuszczę.
Zastanawiałam się od czego zacząć. Gdzie mogę szukać? Kto także
może wiedzieć o tej tajemnic? Pomyślałam o Lucasie. On jedyny
mógł coś o tym wiedzieć. Od razu poleciałam do jego pokoju.
-Lucas,
co porabiasz? Mogę Ci w czymś pomóc?
-Dobrze
się czujesz, Sam?
-Oczywiście.
Jestem zdrowa jak rybka. A co?
-Dziwnie
się zachowujesz. Poza tym zawsze, jak proponujesz mi swoją pomoc,
to czegoś ode mnie chcesz, więc słucham?
-Nie
wiem od czego zacząć. Chciałabym wiedzieć, czy przypadkiem nie
ukrywacie czegoś przede mną. Ty i rodzice, macie jakieś tajemnice?
-O
czym ty mówisz? Dziewczyno, zaczynasz bredzić.
-Nie
bredzę. Miałam nadzieję, że powiesz mi o co chodzi? Czy ja mam
jakieś kłopoty albo wy je macie przeze mnie? Lucas, proszę powiedz
mi.
-Sam
jakbym coś wiedział, to bym Ci powiedział, a tak, to ja nie mam
pojęcia o czym ty do mnie mówisz.
-A
myślałam, że ty coś wiesz. O tym co się niby stało miesiąc
temu...
-Przykro
mi siostra, ale ja nic nie wiem.
-W
takim razie pójdę już.
Liczyłam,
że Lucas będzie coś wiedział. Nie mam pojęcia, kto jeszcze
mógłby wiedzieć o tej tajemnicy.
Długo nad tym wszystkim myślałam.
Powiedzieli, że się dowiem, ale jeszcze nie teraz. Muszę to z nich
wyciągnąć. Gdybym tylko wiedziała, gdzie to się stało albo kto
jeszcze jest w to zamieszany. Te informacje na pewno by mi pomogły.
Idąc
ulica w stronę domu Aleksa, zauważyłam w oddali chłopaka. Miał
piękne, czarne włosy. Kiedy się odwrócił zauważyłam jego
delikatne rysy twarzy. Jego czarna grzywka zasłaniała mu lewe,
ciemne, prawie czarne oko. Ubrany był w skórzaną kurtkę. W prawej
ręce trzymał kask. Uśmiechnął się do mnie i poszedł dalej.
Po
wieczorze spędzonym wspólnie z Aleksem, Anitą i Sandrą wracałam
sama do domu. Będą bardzo blisko drzwi, mocno zakręciło mi się w
głowie. Usiadłam na murku. Chciałam poczekać, aż poczuję się
lepiej. Zamyślona i zagapiona w jeden punkt, nie zwróciłam uwagi,
że chłopak, którego dzisiaj widziałam usiadł koło mnie.
-Wszystko
w porządku?
-Trochę
źle się poczułam, ale zaraz będzie lepiej.
-Powinienem
się przedstawić, nazywam się Vincent.
-Wczoraj
w nocy się tu wprowadziłem. Bardzo podoba mi się ta miejscowość.
-Wiesz,
mieszkam tu ponad siedem lat i nie dostrzegłam tu nic wyjątkowego.
-Ja
już pierwszego dnia poczułem, że spędzę tu wspaniałe chwile.
Zauważyłem Cię dziś.
-Ja
Ciebie również. Rzucasz się w oczy. Do tego te imię, pierwszy raz
je słyszę. Na pewno nie jesteś Polakiem.
-Nie
do końca. Mój ojciec pochodził ze Szwecji, a matka jest Polką, a
dokładniej pochodzi ona z tych okolic.
-Och.
Przyleciałeś do tej małej wioski, aż ze Szwecji?
-Tak.
-Jesteś
szalony.
-Szwecja
to piękny kraj, ale sprawy tak się potoczyły, że musiałem wraz z
matką wrócić do jej rodzinnego domu. Wszystkie sprawy zaczęły
się komplikować, kiedy ojciec zmarł. Już nic nie trzymało nas w
Szwecji, dlatego wraz z matką postanowiliśmy wrócić do Polski.
Zanim jeszcze dowiedziałem się, że wyjeżdżamy miałem dziwny
sen. Śniła mi się mała miejscowość. Poznałem w niej piękną,
mądrą i bardzo sympatyczną dziewczynę. Była wspaniała.
Pamiętam, że miała czarne, długie, proste włosy i cudowne,
zielone oczy, które ogarniał smutek. Wczoraj, kiedy tu
przyjechałem, zrozumiałem, że to właśnie ta sama miejscowość,
która mi się przyśniła. Może to zabrzmi dziwnie, ale wierzę, że
ona gdzieś tu jest i zamierzam ją znaleźć. Chcę ją poznać.
Wierzę, że ona istnieje naprawdę. Moje sny często się spełniały
i zazwyczaj coś znaczyły. To na pewno nie jest przypadek.
-Naprawdę
myślisz, że poznasz tu taką dziewczynę? Odpada. Tutaj nie ma
takich ideałów. Może pomyliłeś się i to nie ta miejscowość?
-Na
pewno nie. Jestem pewny, że to tutaj.
-Muszę
przyznać, że trochę mnie zaskoczyłeś. Ta dziewczyna ze snu
musiała być naprawdę cudowna. Bardzo wierzysz, że ona istnieje i
starasz się. Mam nadzieję, że ją znajdziesz.
-Tak,
była wspaniała. Czuję, że to nie był zwykły sen. Musiał coś
znaczyć.
-Powodzenia.
Zauważyłam, że bardzo dobrze posługujesz się językiem polskim,
mimo tylu lat spędzonych w Szwecji.
-Moja
matka całe życie uczyła mnie polskiego. Także ojciec, mimo swego
pochodzenia bardzo dobrze umiał ten język, więc również pomagał
mi w nauce, zanim zmarł.
-Przykro
mi z powodu twojego taty.
-Było
ciężko, ale pogodziłem się z tą stratą.
-Jesteś
bardzo sympatyczny. Tutaj to rzadkość spotkać miłego chłopaka.
-Ty
również jesteś bardzo miła. Przepraszam, ale muszę już wracać
do domu. Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy.
-Na
pewno się spotkamy.
-W
takim razie do zobaczenia.
-Do
zobaczenia Vincent.
Odszedł.
Vincent zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Podziwiam go, że tak
wierzy w spotkanie z tą dziewczyną. To trochę szalone, ale życzę
żeby ten sen naprawdę był prawdziwy. Poza tym, sama jestem ciekawa
tej dziewczyny, musi być bardzo wyjątkowa.
Dni
były coraz krótsze i zimniejsze. Kiedy wracałam ze szkoły już
się ściemniało. Grudzień to piękny czas. Przygotowania do świąt,
strojenie choinki, prezenty, kolacja wigilijna, rodzina,
przyjaciele... Sama myśl o tym jest cudowna. Każdy odlicza czas do
gwiazdki. Zostały dwa tygodnie. Dla mnie to dużo czasu, ale nie dla
moich rodziców. Mama już się zastanawia, co ma sobie kupić na
wigilię, która w tym roku odbywa się u babci, tata zastanawia się,
czy ma zrobić swoją popisową sałatkę, czy sławne ciasto
truskawkowe. No, a Lucas zastanawia się, czy będzie Berenika- córka
kolegi taty z pracy. W tym roku, tata powiedział, że może ich
zaproszą. Berenika jest ładna, mądra i bardzo utalentowana.
Polubiłam ją. Myślę, że pasowaliby do siebie. A ja, jak zwykle
myślę tylko o Kacprze. Kiedy uświadomiłam sobie, że nie będzie
go na wigilii, chciało mi się płakać. A moglibyśmy spędzić
wspólną wigilię, jak kiedyś. Byłoby cudownie.
Niezbyt
dużo działo się w ciągu tych ponad dwóch miesięcy. Nawet
zapomniałam o tej tajemnicy, którą rodzice ukrywają przede mną.
Ale wczoraj znowu słyszałam, jak rozmawiali o tym.
-Marcin
ona musi się o tym dowiedzieć. Nie możemy jej ciągle okłamywać.
-Lili
ja wiem, ale Kacper powiedział żebyśmy jej tego nie mówili.
Powiedział, że mamy jeszcze czas.
W
tym momencie coś mnie natchnęło. Wiedziałam co robić. Musiałam
napisać e-maila do Kacpra. Musiałam...
Kacper,
Nadal
nie wierzę, że wróciłeś do tej dziewczyny. Wiem, że ją
kochasz, ale ona tylko wykorzystuje twoje dobre i pełne uczuć
serce. Zasługujesz na lepszą dziewczynę, która będzie cię
wspierać i bezgranicznie kochać. Mam nadzieję, że zauważysz, że
Kornelia Cię bardzo zraniła. Martwię się o Ciebie i nie chce
żebyś cierpiał. Mam Ci tyle do opowiedzenia, tyle się dzieję.
Muszę Ci kogoś przedstawić, na pewno go polubisz. Bardzo
chciałabym, żebyś wrócił do Polski. Wszyscy za Tobą tęsknimy.
Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś zobaczymy...
Sam
Po
tym liście zrozumiałam, że naprawdę za nim tęsknie. Mimo, że
nie ma go dopiero cztery miesiące, bardzo mi go brakuje. Podobnie
jak w dzieciństwie. Nie chce go stracić, a także nie chce go
ranić. Najbardziej nie mogę znieść myśli, że może przez kogoś
cierpieć.
Minął
tydzień odkąd wysłałam Kacprowi list. Byłam bardzo niespokojna i
ciągle myślałam o tym wszystkim. Nie wiedziałam, co ze sobą
zrobić. Anita widziała, że coś się ze mną dzieje, dlatego
wyciągnęła mnie na zakupy. Nie przepadam za nimi, ale musiałam je
zrobić, ponieważ nadchodziły święta i trzeba było kupić
prezenty. Na szczęście w centrum handlowym szybko znalazłam to, co
zamierzałam kupić. Niestety, tylko ja. Anita chciała jeszcze
dłużej chodzić po sklepach, ale udało mi się odwieść ją od
tego pomysłu. Byłam bardzo zmęczona, zakupy są naprawdę
wyczerpujące. Zanim wrócę do domu, chciałam odwiedzić jeszcze
jedno miejsce. Było nim lotnisko. Miałam dziwne przeczucia, dlatego
poprosiłam Anitę, żebyśmy się tam przeszły.
-
Anita, może pójdziemy jeszcze na lotnisko?
-
Po co chcesz tam iść?
-
Chciałabym się tam przejść. Podobno dużo się tam zmieniło. Po
za tym lubię patrzeć na odlatujące samoloty.- Najgłupsza
odpowiedź na świecie, ale podziała. Zresztą Anita nie jest zbyt
bystra.
-
Możemy iść, skoro chcesz.
Dotarłyśmy
na miejsce, akurat wtedy, kiedy przyleciał samolot ze Szwecji.
Podeszłam bliżej bramek mając nadzieję, że go zobaczę. Jednak
to było mało prawdopodobne. Kiedy już miałam odchodzić, nie
mogłam uwierzyć własnym oczom, ale to naprawdę był Kacper. Moje
przeczucia były prawdziwe. Poszłam z Anitą do wyjścia. Byłam
cholernie szczęśliwa, ale gdy był coraz bliżej mnie, to szczęście
zamieniało się w złość. Wyszłam mu naprzeciw. Na początku mnie
nie zauważył, ale w końcu nasze oczy się spotkały. Staliśmy
naprzeciwko, patrząc na siebie. Było trochę niezręcznie, nie
wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Na szczęście odezwał się
pierwszy:
-
Sam? Co ty tutaj robisz?
-
Sama nie wiem. Miałam dziwne przeczucie, które mówiło mi, że
dzisiaj wrócisz, przylecisz do Polski. Dostałeś mój e-mail?
-
Tak, przeczytałem go.
-
I co? Zrozumiałeś, że Kornelia Cię krzywdzi? Znowu Cię zraniła
i dlatego wróciłeś?
-
Przepraszam Sam, ale jestem zmęczony podróżą i nie chce o tym
mówić. Możemy już wracać do domu?
-Tak,
a gdzie masz rodziców?
-
Przylecą jutro. Dużo się zmieniło podczas mojej nieobecności?
-
Tak, ale wszystko Ci opowiem. Miło Cię znowu widzieć, bardzo za
Tobą tęskniłam Kacper.
-
Ja za tobą również Sam.
Kiedy
wróciliśmy do domu, Kacper od razu poszedł do salonu i położył
się na kanapie. Widać, że naprawdę był zmęczony. Jednak
zauważyłam, że dziwnie się zachowywał, kiedy ze mną rozmawiał.
Był bardzo tajemniczy i nie chciał mi nic powiedzieć. Jego wzrok
był pusty i ciągle patrzył w dal. Wydawał się taki... inny. Czy
to nadal był mój Kacper? Wydaję mi się, że chciał coś przede
mną ukryć. Nie chciał poruszać tematu Korneli. Może naprawdę go
skrzywdziła i teraz bardzo cierpi? Chociaż gdyby tak było na pewno
powiedziałby mi o tym, w końcu jesteśmy przyjaciółmi. Kacper
zawsze mówił mi o swoich problemach, ponieważ wiedział, że może
na mnie liczyć. Zawsze mu pomagałam, tak samo jak on mi. Zaczęłam
się zastanawiać, że może jest inny powód, dla którego wrócił
do Polski. Na razie, nie będę go męczyć pytaniami, ale na pewno
dowiem się o co chodzi. Może Kacper tak naprawdę nie pojechał do
Kornelii? Może to coś związanego z tą tajemnicą, którą
ukrywają przede mną rodzice. W końcu ostatnio usłyszałam, że
Kacper też jest w to zamieszany. Te pytania odkładam sobie na
potem. Teraz najważniejsze jest, że Kacper wrócił. Tak bardzo się
za nim stęskniłam! Byłam bardzo szczęśliwa! On wrócił! Mój
przyjaciel... tak mój przyjaciel. Kacper zawsze nim będzie, zawsze
będzie dla mnie jedną z najważniejszych osób w życiu. Poszłabym
za nim w ogień. Ledwo udawało mi się powstrzymywać łzy... łzy
szczęścia. Teraz nie ważny jest powód jego powrotu, nie ważna
jest tajemnice, najważniejsze, że mam go znów przy sobie. Dzięki
temu odżyję.
To
był cudowny dzień. Kiedy Kacper odpoczął po podróży, poszłam z
nim i Anitą po Sandrę i Aleksa. Udaliśmy się do pubu. Tam wszyscy
się rozluźnili. Opowiadaliśmy sobie śmieszne historie i
oczywiście kawały, w których Aleks był mistrzem. Umiał nas
rozbawić w każdej sytuacji. Zauważyłam tylko, że Kacper jest
jakby nieobecny, ale pomyślałam, że może jeszcze dobrze nie
odpoczął i nadal jest zmęczony podróżą albo po prostu źle się
czuje. Powiedziałam Kacprowi o
Vincencie. Uznał, że koniecznie musi go poznać. Jednak... w jego
oczach nie było żadnej chęci. Żadnych emocji.
Następnego
dnia w szkole jak zwykle hałas. Każdy znał z widzenia Kacpra, więc
nie było zamieszania z przedstawianiem się. Lekcja matematyki
minęła jak zwykle spokojnie. Niestety później był niemiecki, na
którym zawsze było strasznie. Każdy bał się, że zostanie wzięty
do odpowiedzi. Nauczycielka była bardzo surowa. Przypomniało mi
się, że w piątek jest wigilia klasowa. Moje serce zaczęło
szybciej bić, kiedy uświadomiłam sobie, że jednak Kacper będzie
przy mnie tego dnia. Aż z tego szczęścia chciało mi się tańczyć,
ale tego nie zrobiłam, na pewno nie na tej lekcji. Po niemieckim do
szkoły przyjechała moja mama, a akurat mieliśmy godzinę
wychowawczą i nasza nauczycielka rozmawiała z nią. Zaczęłam się
zastanawiać, czemu mama po mnie przyjechała. Nigdy wcześniej nie
zdarzały się takie sytuacje. Pod koniec lekcji przyszła Pani wraz
z mamą:
-
Sam wracaj do domu.
-
Ale czemu, co się stało?
-
Mama wszystko Ci później wyjaśni, a teraz uciekaj.
-
Dobrze, do widzenia.
To
było dziwne. Mama nie odezwała się ani słowem, dopóki sama nie
zaczęłam tematu.
-
Dlaczego mnie zabrałaś ze szkoły? Zaraz i tak kończyłam zajęcia.
-
Sam zdarzyło się coś strasznego.- Zatrzymała się koło domu i
zaczęła płakać.
-
Mamo, co się stało?
-
Sam… ro… rodzi… rodzice Kacpra… oni...
-
Oni?
-
Oni nie żyją.
-
Ale... – Zamarłam. Czas się zatrzymał.
-
Lecieli samolotem i był wypadek. Znaleziono tylko ciała.- Znowu
zaczęła płakać. Mnie również napłynęły łzy do oczu. To nie
prawda! To tak nie może się skończyć! Zaczęłam płakać. Nie
wiem kiedy, ani jak. To nie możliwe, to się nie dzieje naprawdę.
Co powie Kacper? On się załamie. Kto się nim zajmie? Jest
niepełnoletni, nie ma tu rodziny, ani nikogo bliskiego. Zapłakana
weszłam do domu. Usiadłam w salonie. Patrzyłam w jeden punkt na
podłodze. Byłam jak w paraliżu. Za godzinę miał wrócić Kacper.
Co mu powiedzieć? Poszłam do kuchni, gdzie była mama. Płakała.
-
Mamo...- Powiedziałam zdławionym głosem- Skąd to wiesz?
-
Pojechałam na lotnisko by ich odebrać, a na miejscu powiedziano mi,
że samolot nie doleciał. Powiedzieli mi abym pojechała do szpitala
obok lotniska. Zapytałam o nich i powiedzieli mi, że… oni…-
Strasznie płakała- Sam to była najgorsza wiadomość, jaką mogłam
usłyszeć...
Przytuliłam
ją. To nie może być prawdą. Do świąt zostało kilka dni, a ich
nie ma. Czuje pustkę. Nadal w to nie wierze. Co powie Kacper?
-
Tata wie?
-
Nie, jaszcze nie.
Musiałam
przejść do sedna sprawy:
-
Mamo, co będzie z Kacprem?
-
Jeszcze nad tym nie myślałam. Najpierw trzeba mu powiedzieć.
-
On zaraz wróci.
-
To tylko dziecko. Jak on to przeżyje?- Zaczęła płakać jeszcze
bardziej.- Miał ciężkie życie… Każdy wykorzystywał jego dobre
serce… Teraz Bóg zabrał mu rodziców… Musimy mu pomóc Sam.
-
Wiem mamo. Ale jak?
-
My go przygarniemy. To dobry chłopak. Nie możemy zostawić go
samego...
-
To dobry pomysł.- Wtedy płakałyśmy już obie.
Poszłyśmy
do salonu. Między nami nastała grobowa cisza. Spuchnięte twarze od
płaczu. Niedługo później przyszedł Kacper. Pewnie był ciekawy,
czemu mama mnie zabrała z lekcji.
Gdy
nas zobaczył w progu powiedział:
-
Coś się stało?
Mama
się odezwała:
-
Twoi rodzice…
-
Właśnie, przylecieli już?
-
Kacper był wypadek. Samolot rozbił się i…
-
I co?!- Miał łzy w oczach.
-
Oni nie żyją.
Płacz
mamy. Kacper zszokowany. Widziałam tylko, jak jego oczy błądzą i
nie wiedzą, gdzie mają się zatrzymać. Łzy napłynęły mu do
oczu. Twarz była cała blada. Łzy spływały mu po policzkach.
Usiadł. Ja sama nie wiedziałam, co mam zrobić, gdy się o tym
dowiedziałam, a co dopiero Kacper?
-
Jak… jak to się stało? To niemożliwe.
-
Sama nadal nie mogę w to uwierzyć. Kacper, bardzo mi przykro.
Nagle
wszedł rozweselony tata, ale kiedy nas zobaczył od razu zapytał:
-
Co się stało?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz