piątek, 23 października 2015

Rozdział 13

Zaczęło się, kolejny nudny rok szkolny. Na szczęście, na początku nie ma dużo do nauki. Zawsze na pierwszych lekcjach opowiadamy, co robiliśmy w wakacje. Wszyscy chętnie chwalili się swoimi wakacyjnymi przygodami, ale ja nie byłam zbyt chętna. Myślałam tylko o Kacprze, nieustannie chodził mi po głowie. Całe wakacje kojarzyły mi się tylko z nim. Gdybym zaczęła opowiadać, na pewno zaczęłabym płakać. Cała ta sytuacja bardzo mnie bolała i przygnębiała. Jedna myśl nie dawała mi spokoju, że mój najlepszy przyjaciel mógł mnie tak wykorzystać. Nie rozumiem, dlaczego to zrobił. Nadal nie mogę się z tym pogodzić. Kto tak robi? Jednak, muszę postarać się zapomnieć o tym. Nie można żyć przeszłością. Wracając do szkoły, nasza czwórka (ja, Anita Sandra i Aleks) praktycznie się nie rozstajemy. Mam nadzieje, że nigdy mnie nie opuszczą i zawsze będziemy mogli na sobie polegać. Są wspaniali. Wszędzie chodzimy razem. Zauważyłam również, że nasza klasa strasznie się ze sobą zżyła, nawet nasze klasowe lale stają się normalne. To musi coś znaczy. Miło jest być wśród takich cudownych ludzi. Niestety, czułam, że udaję przed nimi inną osobę. Starałam się być wesoła i codziennie się do nich uśmiechać. Nie chciałam, aby znowu się mną przejmowali. Ukrywałam swoje uczucia. Ciągle myślałam o Kacprze i o tym, co zrobił.

Nic się nie zmieniało. Czas leciał, a dni przemijały tak szybko, że nawet nie zdążyłam się zorientować, że jest już październik. Kolejny nudny miesiąc. Głównym tematem w klasie były już Święta Bożonarodzeniowe, mimo że zostały do nich jeszcze trzy miesiące. To dopiero jest myślenie przed czasem. A zwłaszcza myślą, co by tu zrobić w sylwestra. Siedzieć w domu? Z rodzicami? Mając taką wspaniała klasę, jak moja nie można siedzieć w sylwestra samemu. Na pewno wymyślimy coś świetnego. Moja klasa słynie z dobrej zabawy.

Skończyliśmy lekcje. Jak zwykle wracaliśmy we czwórkę ze szkoły. Rozstawaliśmy się koło mojego domu, ponieważ każdy mieszkał o blok dalej. No i jak zwykle, po szkole poszłam do mojego pokoju. Włączyłam moją ukochaną piosenkę Krasza „Moje serce traci ważność” i zaczęłam odrabiać lekcje. Zmusiłam się do tego, ale zrobiłam je w miarę szybko. Schodząc na dół usłyszałam głos rodziców:
-Nie możemy jej powiedzieć. To za wcześnie. Nie jest na to gotowa. Ma dopiero piętnaście lat. Nie możemy jej narażać. Jeżeli się dowie, na pewno będzie chciała poznać więcej szczegółów. Tak dużo czasu minęło. Poczekajmy jeszcze pewien czas.
-Nie denerwuj się Liliano. Sam kiedyś się o tym dowie, ale w dalekiej przyszłości.
O co chodzi?! Czy coś ze mną jest nie tak?! Co oni przede mną ukrywają?! Co to za wydarzenia sprzed kilku lat, z którymi jestem związana?! Dlaczego mnie okłamują, oszukują?! Nic z tego nie rozumiałam. Jestem tylko zwykłą, nastoletnią dziewczyną, więc co mogło się wydarzyć te kilka lat temu? Czemu moi rodzice nie chcą mi o tym powiedzieć?
Muszę się o wszystkim dowiedzieć. Powinni mi o wszystkim mówić. Nie dadzą rady ukryć przede mną tej tajemnicy. Jestem bardzo uparta i dopóki nie dowiem się, co to za tajemnica, nie odpuszczę. Zastanawiałam się od czego zacząć. Gdzie mogę szukać? Kto także może wiedzieć o tej tajemnic? Pomyślałam o Lucasie. On jedyny mógł coś o tym wiedzieć. Od razu poleciałam do jego pokoju.
-Lucas, co porabiasz? Mogę Ci w czymś pomóc?
-Dobrze się czujesz, Sam?
-Oczywiście. Jestem zdrowa jak rybka. A co?
-Dziwnie się zachowujesz. Poza tym zawsze, jak proponujesz mi swoją pomoc, to czegoś ode mnie chcesz, więc słucham?
-Nie wiem od czego zacząć. Chciałabym wiedzieć, czy przypadkiem nie ukrywacie czegoś przede mną. Ty i rodzice, macie jakieś tajemnice?
-O czym ty mówisz? Dziewczyno, zaczynasz bredzić.
-Nie bredzę. Miałam nadzieję, że powiesz mi o co chodzi? Czy ja mam jakieś kłopoty albo wy je macie przeze mnie? Lucas, proszę powiedz mi.
-Sam jakbym coś wiedział, to bym Ci powiedział, a tak, to ja nie mam pojęcia o czym ty do mnie mówisz.
-A myślałam, że ty coś wiesz. O tym co się niby stało miesiąc temu...
-Przykro mi siostra, ale ja nic nie wiem.
-W takim razie pójdę już.
Liczyłam, że Lucas będzie coś wiedział. Nie mam pojęcia, kto jeszcze mógłby wiedzieć o tej tajemnicy. Długo nad tym wszystkim myślałam. Powiedzieli, że się dowiem, ale jeszcze nie teraz. Muszę to z nich wyciągnąć. Gdybym tylko wiedziała, gdzie to się stało albo kto jeszcze jest w to zamieszany. Te informacje na pewno by mi pomogły.
Idąc ulica w stronę domu Aleksa, zauważyłam w oddali chłopaka. Miał piękne, czarne włosy. Kiedy się odwrócił zauważyłam jego delikatne rysy twarzy. Jego czarna grzywka zasłaniała mu lewe, ciemne, prawie czarne oko. Ubrany był w skórzaną kurtkę. W prawej ręce trzymał kask. Uśmiechnął się do mnie i poszedł dalej.
Po wieczorze spędzonym wspólnie z Aleksem, Anitą i Sandrą wracałam sama do domu. Będą bardzo blisko drzwi, mocno zakręciło mi się w głowie. Usiadłam na murku. Chciałam poczekać, aż poczuję się lepiej. Zamyślona i zagapiona w jeden punkt, nie zwróciłam uwagi, że chłopak, którego dzisiaj widziałam usiadł koło mnie.
-Wszystko w porządku?
-Trochę źle się poczułam, ale zaraz będzie lepiej.
-Powinienem się przedstawić, nazywam się Vincent.
-A ja Samanta, ale mów do mnie Sam. Nie widziałam Cię tu wcześniej.
-Wczoraj w nocy się tu wprowadziłem. Bardzo podoba mi się ta miejscowość.
-Wiesz, mieszkam tu ponad siedem lat i nie dostrzegłam tu nic wyjątkowego.
-Ja już pierwszego dnia poczułem, że spędzę tu wspaniałe chwile. Zauważyłem Cię dziś.
-Ja Ciebie również. Rzucasz się w oczy. Do tego te imię, pierwszy raz je słyszę. Na pewno nie jesteś Polakiem.
-Nie do końca. Mój ojciec pochodził ze Szwecji, a matka jest Polką, a dokładniej pochodzi ona z tych okolic.
-Och. Przyleciałeś do tej małej wioski, aż ze Szwecji?
-Tak.
-Jesteś szalony.
-Szwecja to piękny kraj, ale sprawy tak się potoczyły, że musiałem wraz z matką wrócić do jej rodzinnego domu. Wszystkie sprawy zaczęły się komplikować, kiedy ojciec zmarł. Już nic nie trzymało nas w Szwecji, dlatego wraz z matką postanowiliśmy wrócić do Polski. Zanim jeszcze dowiedziałem się, że wyjeżdżamy miałem dziwny sen. Śniła mi się mała miejscowość. Poznałem w niej piękną, mądrą i bardzo sympatyczną dziewczynę. Była wspaniała. Pamiętam, że miała czarne, długie, proste włosy i cudowne, zielone oczy, które ogarniał smutek. Wczoraj, kiedy tu przyjechałem, zrozumiałem, że to właśnie ta sama miejscowość, która mi się przyśniła. Może to zabrzmi dziwnie, ale wierzę, że ona gdzieś tu jest i zamierzam ją znaleźć. Chcę ją poznać. Wierzę, że ona istnieje naprawdę. Moje sny często się spełniały i zazwyczaj coś znaczyły. To na pewno nie jest przypadek.
-Naprawdę myślisz, że poznasz tu taką dziewczynę? Odpada. Tutaj nie ma takich ideałów. Może pomyliłeś się i to nie ta miejscowość?
-Na pewno nie. Jestem pewny, że to tutaj.
-Muszę przyznać, że trochę mnie zaskoczyłeś. Ta dziewczyna ze snu musiała być naprawdę cudowna. Bardzo wierzysz, że ona istnieje i starasz się. Mam nadzieję, że ją znajdziesz.
-Tak, była wspaniała. Czuję, że to nie był zwykły sen. Musiał coś znaczyć.
-Powodzenia. Zauważyłam, że bardzo dobrze posługujesz się językiem polskim, mimo tylu lat spędzonych w Szwecji.
-Moja matka całe życie uczyła mnie polskiego. Także ojciec, mimo swego pochodzenia bardzo dobrze umiał ten język, więc również pomagał mi w nauce, zanim zmarł.
-Przykro mi z powodu twojego taty.
-Było ciężko, ale pogodziłem się z tą stratą.
-Jesteś bardzo sympatyczny. Tutaj to rzadkość spotkać miłego chłopaka.
-Ty również jesteś bardzo miła. Przepraszam, ale muszę już wracać do domu. Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy.
-Na pewno się spotkamy.
-W takim razie do zobaczenia.
-Do zobaczenia Vincent.
Odszedł. Vincent zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Podziwiam go, że tak wierzy w spotkanie z tą dziewczyną. To trochę szalone, ale życzę żeby ten sen naprawdę był prawdziwy. Poza tym, sama jestem ciekawa tej dziewczyny, musi być bardzo wyjątkowa.

Dni były coraz krótsze i zimniejsze. Kiedy wracałam ze szkoły już się ściemniało. Grudzień to piękny czas. Przygotowania do świąt, strojenie choinki, prezenty, kolacja wigilijna, rodzina, przyjaciele... Sama myśl o tym jest cudowna. Każdy odlicza czas do gwiazdki. Zostały dwa tygodnie. Dla mnie to dużo czasu, ale nie dla moich rodziców. Mama już się zastanawia, co ma sobie kupić na wigilię, która w tym roku odbywa się u babci, tata zastanawia się, czy ma zrobić swoją popisową sałatkę, czy sławne ciasto truskawkowe. No, a Lucas zastanawia się, czy będzie Berenika- córka kolegi taty z pracy. W tym roku, tata powiedział, że może ich zaproszą. Berenika jest ładna, mądra i bardzo utalentowana. Polubiłam ją. Myślę, że pasowaliby do siebie. A ja, jak zwykle myślę tylko o Kacprze. Kiedy uświadomiłam sobie, że nie będzie go na wigilii, chciało mi się płakać. A moglibyśmy spędzić wspólną wigilię, jak kiedyś. Byłoby cudownie.
Niezbyt dużo działo się w ciągu tych ponad dwóch miesięcy. Nawet zapomniałam o tej tajemnicy, którą rodzice ukrywają przede mną. Ale wczoraj znowu słyszałam, jak rozmawiali o tym.
-Marcin ona musi się o tym dowiedzieć. Nie możemy jej ciągle okłamywać.
-Lili ja wiem, ale Kacper powiedział żebyśmy jej tego nie mówili. Powiedział, że mamy jeszcze czas.
W tym momencie coś mnie natchnęło. Wiedziałam co robić. Musiałam napisać e-maila do Kacpra. Musiałam...

Kacper,
Nadal nie wierzę, że wróciłeś do tej dziewczyny. Wiem, że ją kochasz, ale ona tylko wykorzystuje twoje dobre i pełne uczuć serce. Zasługujesz na lepszą dziewczynę, która będzie cię wspierać i bezgranicznie kochać. Mam nadzieję, że zauważysz, że Kornelia Cię bardzo zraniła. Martwię się o Ciebie i nie chce żebyś cierpiał. Mam Ci tyle do opowiedzenia, tyle się dzieję. Muszę Ci kogoś przedstawić, na pewno go polubisz. Bardzo chciałabym, żebyś wrócił do Polski. Wszyscy za Tobą tęsknimy. Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś zobaczymy...
Sam

Po tym liście zrozumiałam, że naprawdę za nim tęsknie. Mimo, że nie ma go dopiero cztery miesiące, bardzo mi go brakuje. Podobnie jak w dzieciństwie. Nie chce go stracić, a także nie chce go ranić. Najbardziej nie mogę znieść myśli, że może przez kogoś cierpieć.
Minął tydzień odkąd wysłałam Kacprowi list. Byłam bardzo niespokojna i ciągle myślałam o tym wszystkim. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Anita widziała, że coś się ze mną dzieje, dlatego wyciągnęła mnie na zakupy. Nie przepadam za nimi, ale musiałam je zrobić, ponieważ nadchodziły święta i trzeba było kupić prezenty. Na szczęście w centrum handlowym szybko znalazłam to, co zamierzałam kupić. Niestety, tylko ja. Anita chciała jeszcze dłużej chodzić po sklepach, ale udało mi się odwieść ją od tego pomysłu. Byłam bardzo zmęczona, zakupy są naprawdę wyczerpujące. Zanim wrócę do domu, chciałam odwiedzić jeszcze jedno miejsce. Było nim lotnisko. Miałam dziwne przeczucia, dlatego poprosiłam Anitę, żebyśmy się tam przeszły.
- Anita, może pójdziemy jeszcze na lotnisko?
- Po co chcesz tam iść?
- Chciałabym się tam przejść. Podobno dużo się tam zmieniło. Po za tym lubię patrzeć na odlatujące samoloty.- Najgłupsza odpowiedź na świecie, ale podziała. Zresztą Anita nie jest zbyt bystra.
- Możemy iść, skoro chcesz.
Dotarłyśmy na miejsce, akurat wtedy, kiedy przyleciał samolot ze Szwecji. Podeszłam bliżej bramek mając nadzieję, że go zobaczę. Jednak to było mało prawdopodobne. Kiedy już miałam odchodzić, nie mogłam uwierzyć własnym oczom, ale to naprawdę był Kacper. Moje przeczucia były prawdziwe. Poszłam z Anitą do wyjścia. Byłam cholernie szczęśliwa, ale gdy był coraz bliżej mnie, to szczęście zamieniało się w złość. Wyszłam mu naprzeciw. Na początku mnie nie zauważył, ale w końcu nasze oczy się spotkały. Staliśmy naprzeciwko, patrząc na siebie. Było trochę niezręcznie, nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Na szczęście odezwał się pierwszy:
- Sam? Co ty tutaj robisz?
- Sama nie wiem. Miałam dziwne przeczucie, które mówiło mi, że dzisiaj wrócisz, przylecisz do Polski. Dostałeś mój e-mail?
- Tak, przeczytałem go.
- I co? Zrozumiałeś, że Kornelia Cię krzywdzi? Znowu Cię zraniła i dlatego wróciłeś?
- Przepraszam Sam, ale jestem zmęczony podróżą i nie chce o tym mówić. Możemy już wracać do domu?
-Tak, a gdzie masz rodziców?
- Przylecą jutro. Dużo się zmieniło podczas mojej nieobecności?
- Tak, ale wszystko Ci opowiem. Miło Cię znowu widzieć, bardzo za Tobą tęskniłam Kacper.
- Ja za tobą również Sam.

Kiedy wróciliśmy do domu, Kacper od razu poszedł do salonu i położył się na kanapie. Widać, że naprawdę był zmęczony. Jednak zauważyłam, że dziwnie się zachowywał, kiedy ze mną rozmawiał. Był bardzo tajemniczy i nie chciał mi nic powiedzieć. Jego wzrok był pusty i ciągle patrzył w dal. Wydawał się taki... inny. Czy to nadal był mój Kacper? Wydaję mi się, że chciał coś przede mną ukryć. Nie chciał poruszać tematu Korneli. Może naprawdę go skrzywdziła i teraz bardzo cierpi? Chociaż gdyby tak było na pewno powiedziałby mi o tym, w końcu jesteśmy przyjaciółmi. Kacper zawsze mówił mi o swoich problemach, ponieważ wiedział, że może na mnie liczyć. Zawsze mu pomagałam, tak samo jak on mi. Zaczęłam się zastanawiać, że może jest inny powód, dla którego wrócił do Polski. Na razie, nie będę go męczyć pytaniami, ale na pewno dowiem się o co chodzi. Może Kacper tak naprawdę nie pojechał do Kornelii? Może to coś związanego z tą tajemnicą, którą ukrywają przede mną rodzice. W końcu ostatnio usłyszałam, że Kacper też jest w to zamieszany. Te pytania odkładam sobie na potem. Teraz najważniejsze jest, że Kacper wrócił. Tak bardzo się za nim stęskniłam! Byłam bardzo szczęśliwa! On wrócił! Mój przyjaciel... tak mój przyjaciel. Kacper zawsze nim będzie, zawsze będzie dla mnie jedną z najważniejszych osób w życiu. Poszłabym za nim w ogień. Ledwo udawało mi się powstrzymywać łzy... łzy szczęścia. Teraz nie ważny jest powód jego powrotu, nie ważna jest tajemnice, najważniejsze, że mam go znów przy sobie. Dzięki temu odżyję.
To był cudowny dzień. Kiedy Kacper odpoczął po podróży, poszłam z nim i Anitą po Sandrę i Aleksa. Udaliśmy się do pubu. Tam wszyscy się rozluźnili. Opowiadaliśmy sobie śmieszne historie i oczywiście kawały, w których Aleks był mistrzem. Umiał nas rozbawić w każdej sytuacji. Zauważyłam tylko, że Kacper jest jakby nieobecny, ale pomyślałam, że może jeszcze dobrze nie odpoczął i nadal jest zmęczony podróżą albo po prostu źle się czuje. Powiedziałam Kacprowi o Vincencie. Uznał, że koniecznie musi go poznać. Jednak... w jego oczach nie było żadnej chęci. Żadnych emocji.
Następnego dnia w szkole jak zwykle hałas. Każdy znał z widzenia Kacpra, więc nie było zamieszania z przedstawianiem się. Lekcja matematyki minęła jak zwykle spokojnie. Niestety później był niemiecki, na którym zawsze było strasznie. Każdy bał się, że zostanie wzięty do odpowiedzi. Nauczycielka była bardzo surowa. Przypomniało mi się, że w piątek jest wigilia klasowa. Moje serce zaczęło szybciej bić, kiedy uświadomiłam sobie, że jednak Kacper będzie przy mnie tego dnia. Aż z tego szczęścia chciało mi się tańczyć, ale tego nie zrobiłam, na pewno nie na tej lekcji. Po niemieckim do szkoły przyjechała moja mama, a akurat mieliśmy godzinę wychowawczą i nasza nauczycielka rozmawiała z nią. Zaczęłam się zastanawiać, czemu mama po mnie przyjechała. Nigdy wcześniej nie zdarzały się takie sytuacje. Pod koniec lekcji przyszła Pani wraz z mamą:
- Sam wracaj do domu.
- Ale czemu, co się stało?
- Mama wszystko Ci później wyjaśni, a teraz uciekaj.
- Dobrze, do widzenia.
To było dziwne. Mama nie odezwała się ani słowem, dopóki sama nie zaczęłam tematu.
- Dlaczego mnie zabrałaś ze szkoły? Zaraz i tak kończyłam zajęcia.
- Sam zdarzyło się coś strasznego.- Zatrzymała się koło domu i zaczęła płakać.
- Mamo, co się stało?
- Sam… ro… rodzi… rodzice Kacpra… oni...
- Oni?
- Oni nie żyją.
- Ale... – Zamarłam. Czas się zatrzymał.
- Lecieli samolotem i był wypadek. Znaleziono tylko ciała.- Znowu zaczęła płakać. Mnie również napłynęły łzy do oczu. To nie prawda! To tak nie może się skończyć! Zaczęłam płakać. Nie wiem kiedy, ani jak. To nie możliwe, to się nie dzieje naprawdę. Co powie Kacper? On się załamie. Kto się nim zajmie? Jest niepełnoletni, nie ma tu rodziny, ani nikogo bliskiego. Zapłakana weszłam do domu. Usiadłam w salonie. Patrzyłam w jeden punkt na podłodze. Byłam jak w paraliżu. Za godzinę miał wrócić Kacper. Co mu powiedzieć? Poszłam do kuchni, gdzie była mama. Płakała.
- Mamo...- Powiedziałam zdławionym głosem- Skąd to wiesz?
- Pojechałam na lotnisko by ich odebrać, a na miejscu powiedziano mi, że samolot nie doleciał. Powiedzieli mi abym pojechała do szpitala obok lotniska. Zapytałam o nich i powiedzieli mi, że… oni…- Strasznie płakała- Sam to była najgorsza wiadomość, jaką mogłam usłyszeć...
Przytuliłam ją. To nie może być prawdą. Do świąt zostało kilka dni, a ich nie ma. Czuje pustkę. Nadal w to nie wierze. Co powie Kacper?
- Tata wie?
- Nie, jaszcze nie.
Musiałam przejść do sedna sprawy:
- Mamo, co będzie z Kacprem?
- Jeszcze nad tym nie myślałam. Najpierw trzeba mu powiedzieć.
- On zaraz wróci.
- To tylko dziecko. Jak on to przeżyje?- Zaczęła płakać jeszcze bardziej.- Miał ciężkie życie… Każdy wykorzystywał jego dobre serce… Teraz Bóg zabrał mu rodziców… Musimy mu pomóc Sam.
- Wiem mamo. Ale jak?
- My go przygarniemy. To dobry chłopak. Nie możemy zostawić go samego...
- To dobry pomysł.- Wtedy płakałyśmy już obie.
Poszłyśmy do salonu. Między nami nastała grobowa cisza. Spuchnięte twarze od płaczu. Niedługo później przyszedł Kacper. Pewnie był ciekawy, czemu mama mnie zabrała z lekcji.
Gdy nas zobaczył w progu powiedział:
- Coś się stało?
Mama się odezwała:
- Twoi rodzice…
- Właśnie, przylecieli już?
- Kacper był wypadek. Samolot rozbił się i…
- I co?!- Miał łzy w oczach.
- Oni nie żyją.
Płacz mamy. Kacper zszokowany. Widziałam tylko, jak jego oczy błądzą i nie wiedzą, gdzie mają się zatrzymać. Łzy napłynęły mu do oczu. Twarz była cała blada. Łzy spływały mu po policzkach. Usiadł. Ja sama nie wiedziałam, co mam zrobić, gdy się o tym dowiedziałam, a co dopiero Kacper?
- Jak… jak to się stało? To niemożliwe.
- Sama nadal nie mogę w to uwierzyć. Kacper, bardzo mi przykro.
Nagle wszedł rozweselony tata, ale kiedy nas zobaczył od razu zapytał:
- Co się stało?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz