piątek, 25 grudnia 2015

Rozdział 22

Z pamiętnika Anity

Razem z Aleksem siedzieliśmy w ogrodzie. Spędzaliśmy tu mnóstwo czasu. Pogoda była cudowna, mimo mroźnej pory roku. Długie promienie słoneczne przebijały się przez zachmurzone niebo. Ptaki nisko latały nad ziemia, wydając przyjemne kwilenie. Nagle śpiew ptaków ucichł. Słońce zostało całkowicie zasłonięte przez ciemno-niebieskie, potężne chmury. Ziemie zaczęła się trząść. Nie wiedzieliśmy, co się dzieję. Aleks delikatnie ujął moją rękę i szybko zaprowadził mnie do domu. Wyglądając przez okno, zauważyłam wyłaniającą się zza rogu ciemnej uliczki, piękną dziewczynę. Była młoda, mniej więcej w moim wieku. Przypominała mi kogoś. Wyglądała zupełnie jak Natalia, ale coś je różniło. Nie była sama. Podążało za nią ośmiu potężnych i umięśnionych mężczyzn. Nie wyglądali przyjaźnie. Nieśli ciężkie narzędzia, wyglądem przypominające miecze. To nie mogło dziać się naprawdę. Po chwili zauważyłam, jak wchodzą do domu stojącego naprzeciwko mojego mieszkania. Nie wyglądali na gości, bliżej im było do włamywaczy. Straciłam ich z zasięgu widzenia. Kiedy odwróciłam się w stronę Aleksa, usłyszałam przeraźliwe krzyki dobiegające z domu, do którego wkroczyli nieznajomi. Spojrzałam na drzwi sąsiadów. Ujrzałam wyciekającą krew spod progu drzwi. Była bordowa. Wystraszona zamknęłam oczy i schowałam głowę, wtulając się w ramiona Aleksa. Jego ręka delikatnie przeczesywała moje włosy. Nagle usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi. Ponownie podbiegłam do okna i ujrzałam dziewczynę, całą splamioną krwią. Tajemniczy mężczyźni wyszli zaraz po ubranej w czarną suknię nastolatce. Łzy napłynęły mi do oczu, kiedy spostrzegłam stojącego za nimi dziesięcioletniego chłopca. Zawołał za nimi:
- Hej, co wy tu robicie?
Dziewczyna odwróciła się. Inni ustali na baczność, nie wykonując żadnego ruchu. Wolnym krokiem podeszła do bezbronnego chłopczyka. Spojrzała mu w twarz, po czym objęła rękoma jego mała główkę i odrzekła:
- Niszczymy.

Po chwili trzymała głowę chłopca, a ciało jego leżało bezwładnie na ulicy. Aleks chwycił mnie mocno za rękę, odsunął od okna i mocno przytulił.Nie mogłam powstrzymać się od płaczu. Byłam przerażona. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Ruszyli dalej, a mnie spowiła ciemność. Ostatnie słowa, jakie pamiętam to słowa Aleksa, jak mówił: „ Śpij kochana”. Nic więcej nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Nadal jestem przerażona.

piątek, 18 grudnia 2015

Rozdział 21

- Co zrobiłeś?!
- Musiałem z nim porozmawiać. Nie mogłem tak tego zostawić. Nie potrafię patrzeć, jak cierpisz.
- Co ty sobie myślałeś? To Lucyfer stawia warunki, nie możemy w nie ingerować. Nie jesteśmy w stanie nic zrobić. On jest zbyt potężny. Teraz tylko pogorszyłeś sytuacje.
- Myślałem, że.. - Przerwałam mu.
- Właśnie nic nie myślałeś. Co Ci powiedział?
- Sam, przepraszam. Wszystko wymknęło mi się spod kontroli. Nie chcę Cię stracić, dlatego się do niego udałem. Myślałem, że jest jakieś rozwiązanie. A teraz...
- Kacper, co mówił?
- Moja wizyta bardzo go rozgniewała. Powiedział, że zemści się na każdym, który sprzeciwi się jego słowom.- Powiedział na jednym oddechu. Zakręciło mi się w głowie. Jeśli to prawda, zginie przeze mnie wiele niewinnych ludzi.To nigdy nie powinno się wydarzyć...
- Nie możemy na to pozwolić.
- Wybacz mi, byłem głupi, myśląc, że uda mi się go powstrzymać.
- Każdy zawsze chce dobrze, ale wychodzi odwrotnie. Czasu nie cofniemy, teraz musimy pomyśleć, jak to odwrócić.
- Uda nam się. Lucyfer nie może mieć nad nami takiej władzy.
- Kacper nic nie rozumiesz. Nikt z nim nie wygra.
Nagle w salonie rozległ się głos. Straszny, przerażający i znajomy. Lucyfer w moim domu, a raczej jego głos. Samej jego postaci nie było, lecz po chwili poczułam dłoń na ramieniu.
- Witaj Samanto.
- Z tego, co pamiętam, mieliśmy spotkać się dopiero w czerwcu...
- Wizyta twojego lekkomyślnego kolegi, skłoniła mnie do zmiany zasad.
- Przepraszam za niego, on nie chciał do tego doprowadzić.- Próbowałam zachować opanowanie. Tak naprawdę chciałam wrzeszczeć, krzyczeć. Jednak wiedziałam, że to nic nie da.
- Nie obchodzi mnie to. Nikt nie ma prawa wtrącać się w sprawy moje i królowej. To już wkrótce Samanto, nasze spotkanie niedługo się odbędzie.
Byłam przerażona. Jak to możliwe? W moim domu, tutaj? Pośród moich przyjaciół, i co ważniejsze w realnym świecie. Jego wygląd i głos mnie onieśmielał, czy to możliwe?
- Moja droga...– Patrzył mi prosto w oczy, stojąc naprzeciwko mnie i zasłaniając Kacpra.- Przykro mi, że sprawy musiały tak się potoczyć. Wybacz, ale obiecuję ci, że ty będziesz bezpieczna.
Pochylił się w moją stronę. Odwróciłam głowę. To była prawdziwa pokusa, ale to diabeł. Szatan, który kocha cierpienie. Zamknęłam oczy i wyprostowałam się. Gdy znów spojrzałam przed siebie, jego już nie było.
- Co to było? - Zapytał Kacper.
- Śmierć.- Odrzekłam z przerażeniem.
Postanowiłam ponownie udać się do podziemi.To była jedyna możliwość, aby uniknąć tragedii. Miałam na sobie piękną, białą suknię, która delikatnie szeleszcząc, kołysała się na wietrze. Zrezygnowałam z czerni, miałam jej dosyć. Szłam szybkim krokiem. Byłam zdenerwowana, nie wiedziałam, co mnie czeka. Ciągle zastanawiałam się, czemu akurat mnie wybrał Lucyfer. Ze względu na mój wygląd? Nieustannie powtarzał, że jestem piękna, lecz to niemożliwe. Musi chcieć ode mnie czegoś więcej. Udałam się w kierunki sali, w której byłam już wcześniej. Ujrzałam go, odwróconego tyłem do mnie. Podeszłam bliżej. Serce waliło mi coraz mocniej i głośniej.
- Nie spodziewałem się Ciebie tutaj, witaj ukochana.
- Musimy porozmawiać.
- O czym moja droga?
- O tym, co zamierzasz zrobić. Nie chciałam, żeby to tego doszło. Nie mogę powiedzieć, że Cię nienawidzę, bo tak nie jest. Według mnie, mimo twojej natury, nie jesteś potworem. Boję się życia tutaj, przy twoim boku, ale ja sama się na to zgodziłam. Podjęłam taką decyzję i teraz już jej nie zmienię.
- Naprawdę?
- Pamiętaj nie rób tego, czego potem będziesz żałował.
- Zapomniałaś, że istoty takie jak ja, nie mają sumienia?
- Wiem, że nie jesteś taki.
- Wybacz, ale muszę Cię zawieść. Zawsze realizuje swoje plany. A teraz jak na Ciebie patrzę, to chcę Cię bardziej i nie mogę się doczekać, kiedy będziesz moja.
Westchnęłam. Nie wiedziałam już, co mam mówić. Myślałam, żeby po prostu wrócić. Niepotrzebnie tam przychodziłam.
- Dlatego postanowiłem przyspieszyć naszą umowę.
- Co?!
- Właściwie, możemy zrobić to zaraz.
- Nie możesz tego zrobić. Nie tak się umawialiśmy!
- Idź na ziemię, pobądź z przyjaciółmi. Niedługo się dowiesz.
- Ale…
Nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, ponieważ ktoś mnie wyprowadził z sali i zatrzasnął drzwi przed nosem.
Poszłam na boisko. Spotkałam się tam z Natalią i Vincentem. Byliśmy sami, żadnej żywej duszy. Tylko nasza trójka, chciałam im o wszystkim powiedzieć.
- On niedługo przyjdzie.
- Kto?- chciała wiedzieć Natalia.
- Lucyfer, chce mnie zabrać.
- Nie miał tego zrobić w czerwcu? Myśleliśmy, że mamy jeszcze dużo czasu, żeby temu zapobiec.
- Przyspieszył naszą umowę.
- Ile mamy czasu?
- Nie wiem, ale mało. Wizyta Kacpra rozzłościła go. Powiedział mu, że ześle na nas osobę, która z łatwością złamie nasze serca. Powiedział, że tylko ja będę bezpieczna.
- Monika.- Szepnęła Natalia.

Natalia zamarła. Nie wiedziałam, co ona w tej chwili czuje. Ostatnio Natalia była dla mnie zagadką, zachowywała się bardzo tajemniczo. Nagle z zamyśleń wyrwało mnie mocne trzęsienie ziemi. Byłam przerażona. Czyżby to już? Czy Lucyfer już zesłał to nieszczęście? Vincent szybko podbiegł do Natalii. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. A najgorsza była cisza, która zapanowała po trzęsieniu. 

piątek, 11 grudnia 2015

Rozdział 20




Droga Samanto!
Mam nadzieję, że przyda Ci się mój podarunek. Zrobiony jest z ognia piekielnego. Kiedy go ujrzałem, pomyślałem o Tobie. Sądzę, że spodoba Ci się, moja ukochana. Pamiętaj, używaj go w ważnych i skrajnych sytuacjach.
Lucyfer
PS.:
Przepraszam za całe zamieszanie w Twojej szkole, spowodowane nagłymi pożarami. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
Do zobaczenia 26 czerwca.

To było przerażające. Nikt nie mógł się o tym dowiedzieć. Czemu akurat ja muszę być ofiarą Lucyfera? Byłam wściekła, a zarazem przygnębiona. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Zamyślona siedziałam na łóżku.
- Sam, coś się stało?
- Nie, możesz wejść Kacper.- Jemu mogłam powiedzieć.
- Mnie nie oszukasz, przecież widzę, że coś cię dręczy. Powiedz mi, proszę.
- On…on na mnie czeka i dał mi to.- Dałam Kacprowi list i sztylet. W jednej chwili jego oczy stały się wściekłe. Przepełniały się nienawiścią i pogardą. Kacper zawsze się o mnie troszczył. Teraz bał się, że Lucyfer mnie skrzywdzi. Byłam mu za to wdzięczna. Zawsze mi pomagał i potrafił mnie rozweselić. Nie mogę go teraz tak opuścić. Jak mogłabym to zrobić? Musze coś wymyślić.
- Nie martw się. Damy sobie radę. Pomogę Ci.
Gdy mnie przytulił, rozpłakałam się. Byłam taka słaba i bezbronna. Nienawidziłam siebie w tym momencie.
- Dziękuję.
- Nie mogę zrozumieć, czego on od Ciebie chce.
- Również nie mogę tego pojąć. Nie rozumiem wielu rzeczy, ale ta niewiedza przewyższa wszystko. Co szatan chciałby od piętnastolatki, która nic nie potrafi i jeszcze do tego jest bezbronna?
Położyłam się i patrzyłam na baldachim powieszony nad łóżkiem.
- Nie martw się. Damy sobie radę. Nikt Cię samej nie zostawi. Powiedziałaś już Natalii?
- Nie i raczej nie powiem.
- Czemu? Powinna wiedzieć.
- Nie chce jej denerwować.
- To zrozumiałe, ale ona przede wszystkim powinna wiedzieć.
- Może masz rację. Powiem jej jutro.
- Zrób to i nie martw się.
Poszłam do Natalii. Nie mogłam dłużej tego ukrywać. Niepewnie zapukałam do drzwi jej pokoju.
- Proszę.
- Musimy porozmawiać.
- O czym?
- Nie wiem od czego zacząć, trudno mi o tym mówić.
- Hm?
- Mam problem. Byłam u Lucyfera i …
- Naprawdę? O czym rozmawialiście?
- Dowiedziałam się przerażającej prawdy.
Opowiedziałam jej o wszystkim. Wsłuchiwała się w każde moje słowo.
- Właściwie to już cała moja historia.
- Co chcesz teraz zrobić?
- Muszę się pogodzić z moim przeznaczeniem.
- A jeśli nie?
- To wydarzy się coś strasznego. Już od dawna czuję, że niedługo stanie się coś okropnego, co nie spodoba się żadnemu z nas.
- Wydaję Ci się.
- Muszę Ci jeszcze o czymś powiedzieć. Gdy byłam w podziemiach, zobaczyłam kogoś.
- Kogo?
- Monikę.
Zbladła. Monika jest jej siostrą bliźniaczką. Jej moce za szybko się przebudziły. Była jeszcze dzieckiem, kiedy przeszła transformacje. Nie potrafiła opanować swoich mocy, była zbyt młoda. Wszyscy obawiali się, że nieumyślnie może kogoś skrzywdzić. Energia powoli przedostawała się na zewnątrz. Pewnej nocy Lucyfer zabrał Monikę do swoich podziemi. Od tamtej pory nikt nie widział, ani nie kontaktował się z nią. Dla wszystkich to była bolesna sytuacja, ale najbardziej dla jej siostry. Monika była jedyną osobą, na której Natalii tak bardzo zależało. Za wcześnie przeszła przemianę. Za szybko stała się jednym z aniołów zemsty. Lucyfer nie mógł pozwolić, by była w naszym świecie. Zła moc zawładnęła jej ciałem, a mrok przejął jej duszę. Stała się całkiem inną osobą. Jako jedyna nie miałam pojęcia, co się dzieję. Kiedy Monika odeszła zaczęłam za nią tęsknić. Jednak ból, jaki wtedy doświadczała Natalia był ogromny. Po utracie ukochanej siostry zamknęła się w sobie i stała się inną osobą.
- Natalia? Wszystko dobrze?
- Tak.
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.- Obawiałam się jednak, że pobyt Moniki u Lucyfera całkowicie ją zmienił, że stała się potworem. Nie chcę, aby wróciła na Ziemię i zraniła ludzi, których kocham.
- Oczywiście. Wszystko jest w porządku.
- To musi być dla Ciebie ciężkie.
- Nic mi nie jest, zaufaj.
- Dobrze, wierzę. - Natalia dziwnie się zachowywała. Była taka spokojna, kiedy powiedziałam jej o Monice. Wszystko było podejrzane.



piątek, 4 grudnia 2015

Rozdział 19

NATALIA
Zeszłam na dół. Vincent już na mnie czekał, był bardzo zniecierpliwiony.
- Chyba jesteś mi coś winna.
- Tak, wiem.
- Więc?
- Chodzi o moją rodzinę. Mam siostrę bliźniaczkę – Monikę, a przynajmniej miałam. Byłyśmy nierozłączne, wszystko robiłyśmy razem. Jednak moja siostra zbyt wcześnie przeszła transformacje. Miała wtedy dopiero 6 lat. Monika jest aniołem zemsty, służy Lucyferowi. Moce mojej siostry zaczęły wymykać się spod kontroli, dlatego zabrał ją do siebie. Rozdzielił nas. Tego dnia, odebrał mi również matkę, jednak większy ból odczuwałam po utracie siostry. Matka nigdy się mną nie przejmowała Byłam dla niej obojętna. Nie wiedziałam, o tym wszystkim, dopóki sama nie przeszłam transformacji. Przez te wszystkie lata szukałam Moniki, a niedawno dowiedziałam się o miejscu, w którym się znajduje. Jest u Lucyfera, nadal ją tam trzyma. Dlatego tu jestem, muszę się tam dostać i ją odebrać. Wiem już, gdzie jest przejście, gdy Samanta wyjdzie z piekieł, mam zamiar tam pójść.- Wszystko mówiłam bardzo szybko. Nie lubiłam o tym opowiadać, był to dla mnie dość drażliwy temat.
- Rozumiem.- Vincent nie powiedział wiele, nie okazywał mi współczucia, ani nie użalał się nade mną. Jednak to było lepsze, o wiele lepsze. Nie potrzebowałam współczucia, potrzebowałam zrozumienia. Cieszyłam się, że mam przy sobie kogoś takiego, jak on. Vincent podszedł do mnie i ujął moją twarz w swoje dłonie, uśmiechając się przy tym.- Ale mimo wszystko, idę tam z Tobą.
Poszliśmy do mojego pokoju. Siedzieliśmy obok siebie na łóżku i z niecierpliwością czekaliśmy na powrót Samanty i Kacpra. W pewnej chwili Vincent delikatnie dotknął mojej dłoni. Poczułam ciepły dreszczyk, który przeszedł przez moje ciało. Nagle usłyszeliśmy głosy. Poczekaliśmy aż wszyscy zejdą na parter i wtedy cichym krokiem pokierowaliśmy się w stronę drzwi, prowadzących do piekieł. Wreszcie je ujrzałam. Drzwi prowadzące do mojej siostry. Nie zastanawiając się, popchnęłam je i weszłam do środka. Widziałam tylko czerń. Nagle z otchłani wyłoniła się postać. Gdy nas ujrzała stanęła w bezruchu i krzyknęła:
-Kim jesteście?- Oboje milczeliśmy. Czekaliśmy na jej ruch. Nie wiedzieliśmy, co może nam zrobić. Osoba zaczęła się do nas zbliżać, można było zobaczyć jej kobiecą sylwetkę. Miała na sobie czarną suknię, a jej brązowe włosy, spięte były w kok. Wtedy zrozumiałam. To była moja matka.
- Córko? Zmieniłaś się!
- Jak mnie poznałaś? Myślałam, że zapomniałaś o moim istnieniu.
- Matka miałaby nie poznać własnego dziecka? Córeczko, Twój charakterek nic, a nic się nie zmienił. Wyglądasz zupełnie jak siostra.
- Gdzie ona jest?
- A więc tak, jak myślałam. Po to tu jesteś?
- Oddajcie mi siostrę.
- Monika nie może stąd odejść.
- Więc może zmienię temat. Rozumiem, że Lucyfer zabrał Monikę, ale co ty tu robisz? Zostawiłaś mnie.
- To nie tak. Nie rozumiesz...
- Więc mi to wyjaśnij.
- Skoro tak bardzo chcesz ujrzeć siostrę, to jestem pewna, że mój mąż niedługo ją do was ześle. Ale nie jestem pewna, czy ta wizyta się wam spodoba.
Nie zdążyłam powiedzieć nic więcej, bo matka siłą wepchnęła mnie i Vincenta z powrotem do portalu. Na koniec krzyknęła, że nie chce nas tu więcej widzieć.
Wylądowaliśmy znów w pokoju na drugim piętrze. Szybko podniosłam się z podłogi i zaczęłam uderzać w drzwi, żeby się otworzyły. Vincent odciągnął mnie od nich.
- Przestań, bo jeszcze ktoś usłyszy.
- Nie obchodzi mnie to.- Próbowałam uderzać dalej, ale chłopak trzymał moje dłonie, po czym siłą wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju.




Siedzieliśmy w salonie. Ciągle myślałam o rozmowie z Lucyferem, nie mogłam pojąć, że to wszystko może być prawdą. Jednak rozmowa z nim, nie była jedyną rzeczą, w którą nie mogłam uwierzyć. W piekle, mimo że przez krótką chwilę, widziałam ją. Była tam. Ubrana w długą czarną suknię, a jej proste, czarne włosy związane były w długiego warkocza. Wyszła z jednej z komnat i poszła prosto wzdłuż długiego, spłowiałego w czerni korytarza. Nie zauważyła mnie, a mi zabrakło odwagi i tchu by ją zawołać. Chciałam do niej krzyknąć, ale Lucyfer nie dał mi do tego okazji. Co ona tam robi? Jak to wszystko się stało? Czy powinnam powiedzieć, o tym Natalii? Dlaczego... Z zamysłu wyrwał mnie głos odzyskanego dziadka.
- Sam jak mogłaś to zrobić?!- Dziadek wciąż się na mnie wściekał.
- Musiałam. Nie mogłam patrzeć jak babcia cierpi, rozumiesz?
- A co z Lucyferem? Co z waszą umową?
- On i tak by zrobił, co by chciał, a tak mam Cię dziadku z powrotem.
- Może i masz rację, ale tak wcale nie musiało być... Nigdy mnie nie widziałaś, zrobiłem Ci tyle złego. A ty mnie uratowałaś. To nie w porządku.
- Nie mam do Ciebie pretensji. Właściwie, to powinnam Ci podziękować, za to, co zrobiłeś. Moje życie, dzięki temu stało się przynajmniej ciekawe. Co prawda wszystko jest dość skomplikowane, ale nie ma problemu, którego nie dało by się rozwiązać.
- Przepraszam Cię wnuczko.
Wtedy weszła babcia. Zobaczyła dziadka i rzuciła mu się w ramiona płacząc.
- Lucianie, co ty tu robisz?
- Zapytaj Sam.
- Samanty? Czemu?
- To dzięki niej tu jestem.
- Samanto proszę o wyjaśnienia.- Była już opanowana.
- No cóż… Bo widzisz babciu zaszły pewne komplikacje.- Próbowałam jakoś zacząć, ale chyba mi nie wyszło.
- Jaśniej proszę.
- A więc tak. Szatan oddał mi dziadka, w zamian za małżeństwo ze mną.- Wszystko powiedziałam na jednym oddechu i szybko, bardzo szybko.
- Co? Jak? Przecież miałaś temu zapobiec.
- Wiem, ale on wziął mnie podstępem.
- Kiedy masz do niego iść?
- Przyjdzie po mnie, w moje szesnaste urodziny.
- Samanto...
- Spokojnie babciu, ja coś wymyślę. Nie mam zamiaru tam iść. Nie musicie się o mnie martwić, naprawdę.
- Sam, wiesz, że to już nie długo?
- Mam jeszcze pięć miesięcy.
- To bardzo mało czasu.
- Przecież powiedziałam, że coś wymyślę!- Zdenerwowana wyszłam z salonu i poszłam do swojego pokoju. Czy oni myślą, że to takie proste? Działałam pod wpływem emocji. Teraz muszę wszystko dokładnie przemyśleć i obmyślić plan. Nim się spostrzegłam, zasnęłam.

Szłam do szkoły. Był piękny lutowy poranek i to piątek trzynastego. Czy to nie cudowne? Miałam nadzieje, że nie spotka mnie żadne niepowodzenie. Chociaż ostatnio krąży nade mną jakieś fatum. Cóż za sprzeczność. Nic nikomu nie mówiłam, o tym co się stało. Kacper również milczał. Od naszej wycieczki do piekieł właściwie się do mnie nie odzywał. Ciągle mnie unikał. Anita nic nie wiedziała o moim „narzeczonym”. I tak by mi nie uwierzyła. Natalia też nic nie wiedziała. Nie chciałam jej denerwować. Natalia również jest podporządkowana Lucyferowi. Jednak ma kontrolę nad wszystkimi aniołami. Chciałabym być na jej miejscu.
- Sam mówię do Ciebie.
- Oj, przepraszam. Zamyśliłam się.
- Zauważyłyśmy- powiedziały chórem.
- Ale nic mi nie jest.
- Posłuchaj, wiem, że ty wiesz, ale to nie to Cię dobija, więc co?
Mówiła szyfrem by Anita się nie domyśliła.
- Nic mi nie jest. Wszystko jest w porządku.
- O czym wy gadacie?
- Wiesz, rodzinne sprawy.
Szłyśmy w milczeniu. W końcu odezwała się Natalia.
- Chciałabym zorganizować moje szesnaste urodziny. Może mi pomożecie?- Na myśl o szesnastych urodzinach przeszły mnie dreszcze. Musiałam głupio wyglądać, bo Anita się odezwała:
- Sam, co Ci?
- A nic, nic. Tak tyko sobie myślę.
- O czym?
- Jak się ubrać na Twoją imprezę.
- Więc pomożecie mi?
- No jasne.- powiedziałyśmy razem.
Szkoła jak to szkoła. Nuda i nic więcej. Choć nie tym razem. Raz zdarzyło się, że szafka Amelii z 2a zaczęła płonąć. Potem plecak Maćka z 3c został ujęty przez płomienie. Na koniec, jedna z sal lekcyjnych stanęła w płomieniach. Ewakuowano wszystkich uczniów. Nie chciałam wierzyć w to, co się działo. Bałam się, że to sprawa Lucyfera. Coraz bardziej się go obawiałam. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Tego dnia, po drugiej lekcji puścili nas do domu. Chyba zauważyli, że dziś nie był szczęśliwy dzień. Znowu pogrążyłam się w myślach. Nie mogły to być przypadki. On na pewno maczał w tym palce, był zdolny do wszystkiego. Krew niewinnych, na pewno nie robiła na nim wrażenia, a nawet sprawiała przyjemność. Jak ja mogłabym być z taką osobą?
- Sam słuchasz mnie, czy nie?- Szłam sama z Natalią. Anita pojechała z rodzicami.
- Przepraszam. Nie mogę się skupić. Kiedy masz zamiar zrobić imprezę?
- W następnym tygodniu w sobotę. To jest…
- 21 luty.
- No właśnie.
- Ale ty urodziny masz 25 lutego. Czemu tak wcześnie?
- Chcę to zrobić jak najszybciej, w miarę możliwości.
- No dobra, a gdzie chcesz to zrobić?
- I tu zwracam się do Ciebie.
- Wiem, o co Ci chodzi. Rób co chcesz. I tak rodziców nie będzie do moich urodzin.
- A ty masz 26 czerwca?
- Tak.
Zrozumiałam, że nie będę miała zbyt dużo czasu, by pożegnać się z nimi. Myślałam, że zaraz się rozpłaczę, jednak się powstrzymałam.
- Zobacz Sam masz szesnaste urodziny 26 czerwca. Trzy szóstki. Nieźle,nie?
- Tak, wspaniale. - Natalia dziwnie się zachowywała. Pewnie coś się stało, ale jak zwykle udawała, że wszystko jest w porządku. Nigdy nie jest taka pozytywna. Nie lubi współczucia innych, dlatego zawsze ukrywała swoje uczucia.
- Nie słyszę entuzjazmu w Twoim głosie.
- Wiesz, nie chcę nic kojarzyć z szatanem.
- Rozumiem. Widzę, że się jeszcze nie przyzwyczaiłaś, do swojego pochodzenia.
- Racja, nie przyzwyczaiłam się. Właściwie, to nie obchodzę w tym roku urodzin.
- Jak to?
- Tak to. Dla mnie w tym roku nie ma urodzin.
- Jak chcesz.


Poszłam do pokoju. Na łóżku leżała paczka. Uchyliłam ostrożnie wieko. Kto to tu położył? W środku był sztylet. Cały złoty. Wzięłam go w dłonie. Zaczął świecić jasnym światłem. Odłożyłam go na bok. W pudełku był jeszcze list. Otworzyłam go. Czytałam z niedowierzaniem. Każda litera, każde słowo stawało się dla mnie coraz bardziej szokujące. Nie mogłam w to wierzyć. Starałam się zapomnieć, ale on pamiętał i przyjdzie po mnie niedługo, a ja nigdy nie będę na to gotowa.