piątek, 18 grudnia 2015

Rozdział 21

- Co zrobiłeś?!
- Musiałem z nim porozmawiać. Nie mogłem tak tego zostawić. Nie potrafię patrzeć, jak cierpisz.
- Co ty sobie myślałeś? To Lucyfer stawia warunki, nie możemy w nie ingerować. Nie jesteśmy w stanie nic zrobić. On jest zbyt potężny. Teraz tylko pogorszyłeś sytuacje.
- Myślałem, że.. - Przerwałam mu.
- Właśnie nic nie myślałeś. Co Ci powiedział?
- Sam, przepraszam. Wszystko wymknęło mi się spod kontroli. Nie chcę Cię stracić, dlatego się do niego udałem. Myślałem, że jest jakieś rozwiązanie. A teraz...
- Kacper, co mówił?
- Moja wizyta bardzo go rozgniewała. Powiedział, że zemści się na każdym, który sprzeciwi się jego słowom.- Powiedział na jednym oddechu. Zakręciło mi się w głowie. Jeśli to prawda, zginie przeze mnie wiele niewinnych ludzi.To nigdy nie powinno się wydarzyć...
- Nie możemy na to pozwolić.
- Wybacz mi, byłem głupi, myśląc, że uda mi się go powstrzymać.
- Każdy zawsze chce dobrze, ale wychodzi odwrotnie. Czasu nie cofniemy, teraz musimy pomyśleć, jak to odwrócić.
- Uda nam się. Lucyfer nie może mieć nad nami takiej władzy.
- Kacper nic nie rozumiesz. Nikt z nim nie wygra.
Nagle w salonie rozległ się głos. Straszny, przerażający i znajomy. Lucyfer w moim domu, a raczej jego głos. Samej jego postaci nie było, lecz po chwili poczułam dłoń na ramieniu.
- Witaj Samanto.
- Z tego, co pamiętam, mieliśmy spotkać się dopiero w czerwcu...
- Wizyta twojego lekkomyślnego kolegi, skłoniła mnie do zmiany zasad.
- Przepraszam za niego, on nie chciał do tego doprowadzić.- Próbowałam zachować opanowanie. Tak naprawdę chciałam wrzeszczeć, krzyczeć. Jednak wiedziałam, że to nic nie da.
- Nie obchodzi mnie to. Nikt nie ma prawa wtrącać się w sprawy moje i królowej. To już wkrótce Samanto, nasze spotkanie niedługo się odbędzie.
Byłam przerażona. Jak to możliwe? W moim domu, tutaj? Pośród moich przyjaciół, i co ważniejsze w realnym świecie. Jego wygląd i głos mnie onieśmielał, czy to możliwe?
- Moja droga...– Patrzył mi prosto w oczy, stojąc naprzeciwko mnie i zasłaniając Kacpra.- Przykro mi, że sprawy musiały tak się potoczyć. Wybacz, ale obiecuję ci, że ty będziesz bezpieczna.
Pochylił się w moją stronę. Odwróciłam głowę. To była prawdziwa pokusa, ale to diabeł. Szatan, który kocha cierpienie. Zamknęłam oczy i wyprostowałam się. Gdy znów spojrzałam przed siebie, jego już nie było.
- Co to było? - Zapytał Kacper.
- Śmierć.- Odrzekłam z przerażeniem.
Postanowiłam ponownie udać się do podziemi.To była jedyna możliwość, aby uniknąć tragedii. Miałam na sobie piękną, białą suknię, która delikatnie szeleszcząc, kołysała się na wietrze. Zrezygnowałam z czerni, miałam jej dosyć. Szłam szybkim krokiem. Byłam zdenerwowana, nie wiedziałam, co mnie czeka. Ciągle zastanawiałam się, czemu akurat mnie wybrał Lucyfer. Ze względu na mój wygląd? Nieustannie powtarzał, że jestem piękna, lecz to niemożliwe. Musi chcieć ode mnie czegoś więcej. Udałam się w kierunki sali, w której byłam już wcześniej. Ujrzałam go, odwróconego tyłem do mnie. Podeszłam bliżej. Serce waliło mi coraz mocniej i głośniej.
- Nie spodziewałem się Ciebie tutaj, witaj ukochana.
- Musimy porozmawiać.
- O czym moja droga?
- O tym, co zamierzasz zrobić. Nie chciałam, żeby to tego doszło. Nie mogę powiedzieć, że Cię nienawidzę, bo tak nie jest. Według mnie, mimo twojej natury, nie jesteś potworem. Boję się życia tutaj, przy twoim boku, ale ja sama się na to zgodziłam. Podjęłam taką decyzję i teraz już jej nie zmienię.
- Naprawdę?
- Pamiętaj nie rób tego, czego potem będziesz żałował.
- Zapomniałaś, że istoty takie jak ja, nie mają sumienia?
- Wiem, że nie jesteś taki.
- Wybacz, ale muszę Cię zawieść. Zawsze realizuje swoje plany. A teraz jak na Ciebie patrzę, to chcę Cię bardziej i nie mogę się doczekać, kiedy będziesz moja.
Westchnęłam. Nie wiedziałam już, co mam mówić. Myślałam, żeby po prostu wrócić. Niepotrzebnie tam przychodziłam.
- Dlatego postanowiłem przyspieszyć naszą umowę.
- Co?!
- Właściwie, możemy zrobić to zaraz.
- Nie możesz tego zrobić. Nie tak się umawialiśmy!
- Idź na ziemię, pobądź z przyjaciółmi. Niedługo się dowiesz.
- Ale…
Nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, ponieważ ktoś mnie wyprowadził z sali i zatrzasnął drzwi przed nosem.
Poszłam na boisko. Spotkałam się tam z Natalią i Vincentem. Byliśmy sami, żadnej żywej duszy. Tylko nasza trójka, chciałam im o wszystkim powiedzieć.
- On niedługo przyjdzie.
- Kto?- chciała wiedzieć Natalia.
- Lucyfer, chce mnie zabrać.
- Nie miał tego zrobić w czerwcu? Myśleliśmy, że mamy jeszcze dużo czasu, żeby temu zapobiec.
- Przyspieszył naszą umowę.
- Ile mamy czasu?
- Nie wiem, ale mało. Wizyta Kacpra rozzłościła go. Powiedział mu, że ześle na nas osobę, która z łatwością złamie nasze serca. Powiedział, że tylko ja będę bezpieczna.
- Monika.- Szepnęła Natalia.

Natalia zamarła. Nie wiedziałam, co ona w tej chwili czuje. Ostatnio Natalia była dla mnie zagadką, zachowywała się bardzo tajemniczo. Nagle z zamyśleń wyrwało mnie mocne trzęsienie ziemi. Byłam przerażona. Czyżby to już? Czy Lucyfer już zesłał to nieszczęście? Vincent szybko podbiegł do Natalii. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. A najgorsza była cisza, która zapanowała po trzęsieniu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz