piątek, 27 listopada 2015

Rozdział 18

Kacper uparł się, że nie puści mnie samej i pójdzie ze mną do Lucyfera. Zaczęliśmy się przygotowywać. Natalia wróciła szybciej do domu, ale na szczęście położyła się w salonie i zasnęła. Znowu cały dzień spędziła z Vincentem. Staraliśmy się jej nie obudzić. Nie mogła się dowiedzieć, gdzie idziemy. Cichym krokiem opuściliśmy salon i poszliśmy w stronę schodów prowadzących na drugie piętro. Powoli wspinaliśmy się na każdy stopień. Ciągle obracałam się, patrząc, czy nikogo za nami nie ma. Nikt nie mógł się dowiedzieć, gdzie idziemy i, gdzie jest przejście do piekieł. Miałam dziwne wrażenie, jakby ktoś za nami podążał. Byłam już przewrażliwiona. Stresowałam się tym spotkaniem, ale starałam się ukryć jakiekolwiek emocje. W końcu znaleźliśmy się przed drzwiami, które zabiorą nas do człowieka, który zabrał mi dziadka.
Ubrana byłam w czarną, sięgającą do kolan suknie.  Moje długie, blond włosy spływały łagodnymi falami na odsłonięte ramiona. Szliśmy wąskim, ciemnym korytarzem. Panowała tam niepokojąca cisza. Wzrok skierowany miałam ku ziemi. Czułam niespokojny oddech Kacpra, który szedł nieznacznie z przodu. Mimo wszystko, cieszyłam się, że poszedł ze mną. Dzięki niemu potrafię zachować spokój. Nagle, na końcu korytarza zobaczyłam światło, które wyglądem i zachowaniem przypominało ogień. Uznałam, że musimy być już blisko celu. Droga bardzo mi się dłużyła. Miałam wrażenie, że idziemy już kilka godzin. Jednak, w końcu udało nam się dotrzeć do wejścia. Przechodząc przez ogromne i wzbudzające przerażenie wrota, nadal podążałam ze spuszczoną głową. Mój towarzysz zdjął kaptur i zwrócił swój wzrok na młodego, wysokiego i przystojnego mężczyznę, stojącego na końcu pomieszczenia.
- Panie, jestem jednym z bogów śmierci. Przyprowadzam do ciebie moją przyjaciółkę, Samantę.
- Samantę, powiadasz?
Zdejmując kaptur, niepewnie podniosłam wzrok. Pierwsza rzecz, na którą zwróciłam uwagę to wyraz twarzy mężczyzny, który wyglądał jeszcze lepiej niż na początku mi się zdawało. Miał piękne kruczo-czarne włosy. Ciemne oczy, które były tak głębokie, jak bezkresne morze. Po prostu idealne. Wiedziałam że to on, Lucyfer. Sprawiał wrażenie bardzo podekscytowanego, jakby czekał na ten moment od dłuższego czasu. Ustałam koło Kacpra.
- Witaj Panie.
- Podejdź do mnie Samanto.
Niechętnie i powoli zbliżyłam się do niego. Złapał mnie z nadgarstki i spojrzał głęboko w oczy.
- Ta sama piękna Samanta. Nie wiedziałem, że będziesz aż tak piękna.
Puścił mnie, ale nie oderwał wzroku.
- Panie przyszłam, żeby z tobą porozmawiać.
- O czym Samanto?
- To trudne, ale… słyszałam, że ty Panie chcesz abym… była z tobą. Czy to prawda?
- Samanto jesteś najwspanialszą boginią jaką kiedykolwiek widziałem. Twoje piękno i moc są wspaniałe. Muszę cię mieć.
- I tu jest pies pogrzebany, bo ja nie chcę.
- Jak to?
- Może zabrałeś mi dziadka, ale nie pozwolę, żebyś posiadł i mnie.
- Nie możesz mi odmówić.
- Dlaczego?
- Ponieważ już jesteś moja.
- Masz już swoją królową.
- Nie, mam żonę, ale nie mam królowej, która byłaby tak piękna i zapanowałaby nad moim królestwem.
- Ja mam być tą królową? Żyć przy twoim boku?
- Tak. Oddam ci wszystko.
- Gdybym powiedziała ci, że nie możesz mnie dostać, bo moje serce już należy do kogoś?
- Twoje serce należy tylko do mnie. Zabiłbym wszystkich, którzy stanęliby na mojej drodze.
- Kłamiesz.
- Możesz mnie sprawdzić, jeżeli mi nie wierzysz.
- Lucyferze, proszę zapomnij o mnie.
- Niestety nie mogę. Jesteś mi przeznaczona.
- Co mogę zrobić, żebyś dał mi spokój?
- Ja mogę coś zrobić dla ciebie byś była moją królową. Oddam twojej babci dziadka, a ty zostaniesz przy mnie, dobrze Samanto?
- Sam nie rób tego!!!
To był dziadek. Nie wierzę. Był taki prawdziwy. Wiedziałam, że to on. Babcia pokazywała mi dziadka na zdjęciach. Miała ich pełno w swoich albumach rodzinnych.
- Kacper przepraszam Cię, ale muszę to zrobić.  Lucyferze pozwól mi być na ziemi jeszcze przez pewien czas, dobrze?
- Ale potem na wieki będziesz rządzić przy mym boku?
- Tak. – powiedziałam cicho.
- Zgadzam się. Lucianie idź z moją ukochaną.
- Tak Panie.

Natalia
Po kolejnym spotkaniu z Vincentem wróciłam szybko do domu. Musiałam zdążyć na czas. W końcu dowiem się, gdzie jest to przejście. Przyjechałam do Samanty, aby znaleźć odpowiedź, która pomoże mi dotrzeć do mojej siostry. Vincent dowiedział się od Kacpra, że wraz z Samantą mają zamiar udać się do piekieł. Na początku nie chciał mi powiedzieć, dlaczego Kacper dzwonił. Był bardzo tajemniczy. Jednak udało mi się to z niego wyciągnąć. Kiedy usłyszałam prawdę, od razu chciałam wrócić do domu, nie mogłam się spóźnić. Poprosiłam Vincenta, żeby odwiózł mnie do mieszkania. Zauważył moje dziwne zachowanie i nie chciał mnie puścić. Obiecałam mu, że wszystko mu wytłumaczę, jeśli zabierze mnie do domu.

Położyłam się w salonie. Zamknęłam oczy i nasłuchiwałam, co robi Samanta. Poczułam na sobie jej oddech, pewnie sprawdzała, czy śpię. Nastała cisza. Słyszałam tylko oddalające się kroki. Otworzyłam oczy i postawiłam nogi na podłodze. Po cichu zaczęłam podążać w stronę schodów. To w tym kierunku poszli Samanta i Kacper. Nie mogłam dopuścić, aby mnie zauważono. Starałam się zachować bezpieczną odległość. Znalazłam się na pierwszym piętrze, jednak Kacper i Samanta wchodzili jeszcze wyżej. Nigdy tam nie byłam. Samanta często się odwracała, dlatego musiałam być bardzo ostrożna. Zatrzymałam się. Zauważyłam, jak moja kuzynka otwiera drzwi. To musiały być one. Nie wierzyłam, że rozwiązanie było tak blisko. Odetchnęłam z ulgą. Kiedy Samanta i Kacper znikli, szybko zeszłam na dół. Pierwszy raz od dłuższego czasu poczułam szczęście. Byłam coraz bliżej odnalezienia mojej kochanej siostry. Teraz tylko musiałam wyjaśnić wszystko Vincentowi.  Czułam, że mogę mu ufać. Zrozumiałam również, że bardzo mi na nim zależy.

piątek, 20 listopada 2015

Rozdział 17

Siedziałam sama w salonie. Minęło już kilka dni odkąd dowiedziałam się, kim tak naprawdę jestem. Na początku  wydawało się to niemożliwe, ale z każdym dniem coraz bardziej się przekonuje do swojej siły. Nie potrafię jeszcze używać swoich mocy, ale czuję je w sobie, w środku. Kacper powiedział, że zanim uda mi się zapanować nad mocami, minie trochę czasu. On już to potrafi, Natalia i Vincent również. Moje rozmyślanie przerwało pojawienie się w moim domu, pewnej osoby, kobiety. Była żoną samego władcy piekieł, w pewnym sensie była moją szefową. Nie widziałam jeszcze samego Lucyfera, a ją widzę pierwszy raz. Dopiero się o wszystkim dowiedziałam, a oni już trują... Może to dziwne, ale nie bałam się tej kobiety. Miała bardzo przyjemną, piękną twarz. Jednak skoro jest diablicą, jej miła twarz musi być tylko przykrywką. Jednak... wydawała się jakaś znajoma, czułam jakbym ją znała. Kiedyś... Bardzo dawno... Nie mogłam sobie przypomnieć, kim ona jest. Siedziałam na sofie i nic nie mówiłam. Patrzyłam w podłogę. To ona zaczęła rozmowę.
- Wiesz, kim jestem?
- W pewnym sensie. Jesteś żoną Lucyfera, tak?
- Owszem. A czy wiesz, dlaczego tu jestem?
- Masz dla mnie jakieś zadanie?
- W życiu, nie masz jeszcze mocy. Chociaż nie przeszkadzałoby mi, gdybyś zginęła w trakcie misji. Przyszłam tu, aby Cię ostrzec. Jesteś niebezpieczna.
-  Jak każdy bóg śmierci.
- Jesteś zagrożeniem dla mnie.
- Słucham?
- Jesteś... potężniejsza, niż inni.
- Potężniejsza?
- Twój dziadek oddał Ci moce. U nas, w piekle, istnieje zasada. Nie możesz nic dostać, nie dając nic w zamian. Twoja babcia była chora, umierała. Twój dziadek oddał siebie, w zamian za zdrowie swojej żony. Jednak nie tylko to zrobił. Gdy przekazujesz moce dziecku, noworodkowi, te moce zyskują o wiele większą moc. Oddał siebie oraz Twoją duszę, aby tylko uratować Twoją babcię. Zabawne czyż nie? Zostałaś sprzedana już jako dziecko. Twój los od początku był przesądzony.
- Nie wierzę Ci...
- Nie? W takim razie zapytaj się swojej babci. Myślę, że jej uwierzysz.
- Czemu mi to mówisz?
- Chcę abyś poszła do piekła. Teraz.
- Każdy bóg śmierci tam jest?
- Nie.
- To dlaczego ja mam tam iść?
- Jesteś za silna, by żyć tu, na ziemi. Twoje moce jeszcze się nie przebudziły, ale gdy to się stanie, będziesz potężna.
- Nigdzie nie idę.
- Jesteś tego pewna?
- Tak. Idź już szatanie, do zobaczenia kiedy indziej.
- Jak chcesz, ale jak byś chciała…
- Wynocha.
Zniknęła. Nie wiadomo skąd się pojawiła i kiedy uciekła. Po tej rozmowie, ogarnęła mnie złość. Nie wierzyłam, w żadne jej słowo. Musiałam pojechać do babci. Ona mi to wyjaśni, pomoże się odnaleźć.
- Babciu... była u mnie żona Lucyfera.
- Po co?
- Powiedziała mi coś... - Usłyszałam tylko jej westchnienie. Babcia zamknęła oczy, wyglądała jakby spała. Po chwili je otworzyła i spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
- Samanto... tak Cię przepraszam. To wszystko moja wina...
- O czym ty mówisz?
- Zachorowałam. Lekarze mówili, że to nic poważnego. Jednak Twój dziadek... on przewidział przyszłość. To była śmiertelna choroba, nie dało się jej wyleczyć. Poszedł błagać Lucyfera o pomoc. Jednak, aby uratować kogoś, musisz oddać swoje życie. Mój mąż chciał poświęcić swoje życie dla mnie. Aczkolwiek Lucyfer nie chciał stracić tak potężnego pionka na ziemi. Kazał mu przekazać moc, na dziecko, które niedługo się urodzi, na Ciebie, a następnie zabrałby jego duszę. Dziadek powiedział mi, że wymyśli coś innego, że nie przesądzi o Twojej przyszłość. Kłamał... Gdy się urodziłaś poszedł do Ciebie, po kryjomu przekazał Ci swoje moce. Nie zdążyliśmy się nawet pożegnać... nie widziałam go od tamtej pory. Uratował moje życie... Chciałam się targnąć na swoje życie, ale uznałam, że nie mogę Cię zostawić, że teraz muszę się Tobą zaopiekować. Samanto przepraszam...- Babcia znów zaczęła płakać. Podeszłam do niej i ją przytuliłam.
- Proszę babciu, nie smuć się. Nie jestem zła na dziadka. Teraz moje życie przynajmniej jest ciekawe! To naprawdę nic złego. Dziadek bardzo Cię kochał, poświęcił siebie, abyś żyła. Jednak nadal nie rozumiem pewnej sprawy... Czemu diablica powiedziała, że jej zagrażam i czemu chciała zabrać mnie do piekła?
- Jesteś silna i piękna. Zapewne tak naprawdę chciała Cię ukryć gdzieś w czeluściach piekieł. Nie chciała, byś zabrała jej Lucyfera.
- Zabrała?
- Gdy dziadek przekazał Ci moce, Lucyfer przyszedł do Ciebie. Powiedział, że będziesz w przyszłości bardzo silna i niesamowicie piękna. Uznał, że zabierze Cię do siebie.
- Zabierze mnie do siebie? Czy on żartuje sobie?
- Samanto...
- Co on sobie wyobraża? Dziadek oddał mi swoje moce i nie mam mu tego za złe, ale jakiś obcy demon, czy kimkolwiek on jest, nie będzie mną kierował. Nie pozwolę na to!
- Za dużo Ci powiedziałam...
- Mogę Cię babciu poprosić o jeszcze jedno?
- Oczywiście Samanto.
- Chcę dostać się do Lucyfera.
- Nie możesz, to zbyt niebezpieczne.
- Chcę i to zrobię. Muszę z nim porozmawiać.
- Ale nie możesz iść tam sama. Musisz kogoś zabrać. Tam jest niebezpiecznie.
- Jak się tam dostać?
- Przejście do piekieł jest na drugim piętrze Twojego domu...
- Słucham?! To dlatego nigdy nie pozwolili mi tam iść... Do zobaczenia babciu. Opowiem Ci o wszystkim, co się tam wydarzyło.
- Sam... Chciałabym Ci jeszcze tylko powiedzieć... Nie daj się zwieść Lucyferowi. Pamiętaj, że to władca piekieł.
- Jasne babciu.
Uśmiechnęłam się do niej i wyszłam. Mimo wszystko byłam wściekła. Kim ten Lucyfer jest, aby decydować za mnie? Całą drogę od babci, rozmyślałam, co mam zrobić. Nie chciałam nikogo w to mieszać. Dlatego uznałam, że pójdę sama.
Wróciłam do domu. Był w nim Kacper. I chyba tylko on. Natalia pewnie wyszła gdzieś z Vincentem. Zdaję się, że Kacper usłyszał moje myśli, bo powiedział:
- Idę z Tobą. Nie puszczę Cię tam samej.
- Kacper... nie możesz...
- Mogę. Nikt mi nie zabroni. Byłem tam już wiele razy. Pójdę i tym razem.
- Ale nie wtrącaj się...
- Jasne, przecież mnie znasz, słowem nie pisnę.
- Tak, tak już to widzę. Ale naprawdę... nie chcę Ci robić kłopotów.
- Nie sprawiasz mi żadnych kłopotów Sam. Cieszę się, że mogę Ci pomóc.

piątek, 13 listopada 2015

Rozdział 16

Minęło kilka dni. Na razie nic się nie działo, każdy kolejny dzień był taki sam. Chodziłam do szkoły. Każdy pytał się mnie co zrobiłam, ponieważ twierdzili, że mój wygląd się bardzo zmienił. Często wtedy zastanawiałam się, co odpowiedzieć. Sama nie wiedziałam, co się ze mną stało. Starałam się szybko zmienić temat.
Zauważyłam, że Kacper też ostatnio inaczej się zachowuje. Nie wiem, co się z nim dzieje. Czyżby dalej przeżywał śmierć rodziców? Zaczął częściej chodzić do Vincenta. Okazało się, że znali się już od dłuższego czasu. Poznali się w Szwecji. Coś było w tym tajemniczego, wydawało mi się, że coś planują. Kacper nie chce mi powiedzieć. Vincent również milczy. Czułam się bardzo samotnie. Wszyscy mieli inne zajęcia. Miałam wrażenie, że o mnie zapomnieli. Anita zaczęła kręcić z Aleksem. Sandra jest chora i nie może wychodzić z domu przez najbliższy tydzień. Zostałam sama.
Obudziłam się o 3 w nocy. Zobaczyłam we śnie twarz mojej kuzynki, Natalii. To nie był zwyczajny sen. Był straszny i przerażający. Nie pamiętam szczegółów, ale czuję, że taki był. Wydawało mi się, że widziałam w nim moją kuzynkę, siostrę bliźniaczkę Natalii, która zaginęła w czasach naszego dzieciństwa. Mam nadzieję, że nie był to sen proroczy, ponieważ ona nie była dobrą osobą, przerażającą wręcz. Mimo to brakowało mi jej, w końcu jesteśmy rodziną. Jednak najbardziej ucierpiała Natalia, która niesamowicie zamknęła się w sobie, po tym wydarzeniu. Straciła w tym dniu, nie tylko siostrę, ale i matkę. Ich ojciec umarł wiele lat temu. Natalia została całkowicie samą. Musiała wyprowadzić się do ciotki, która przejęła nad nią opiekę. Coś w środku mówiło mi ciągle: ”Zadzwoń do Natalii”. Nie wiedziałam, o czym mam z nią rozmawiać. Tak dawno się nie widziałyśmy... Przecież ona też chodzi do szkoły, ma swoich przyjaciół, swoje normalne życie, więc nie rzuci wszystkiego i nie przyjedzie do mnie. Jednak ten głos w mej głowie, nie dawał mi spokoju. Musiałam to zrobić! Mimo, że była 3 w nocy, wierzyłam, że Natalia jeszcze nie śpi i odbierze.
- Halo?
- Natalia? Z tej strony Samanta.
- Sam? Czemu dzwonisz?
- Nie obudziłam Cię? Martwię się o Ciebie. Miałam straszny sen, z Tobą w roli głównej.
- Nie, Sam, nie obudziłaś mnie. Co Ci się śniło?
- Monika.- Nagle nastała cisza. Natalia nie odzywała się. Słyszałam tylko jej ciężki oddech.- Halo?! Jesteś tam?!
- Tak Sam, jestem. To tylko sen, nic nie znaczy.
- Mam nadzieję.
- Sam, już od dłuższego czasu, chciałabym Ci zadać pewne pytanie. Widzisz... ostatnio mam złe stosunki z ciotką. Chciałabym od tego odpocząć. Nawet w szkole, czuję się samotnie. Czy ty i Twoi rodzice, nie mielibyście nic przeciwko, gdybym pomieszkała z wami przez jakiś czas?
- Oczywiście, że nie. Powinnaś od razu mi powiedzieć, że coś jest nie tak. Rano porozmawiam z rodzicami, ale na pewno nie będą mieli nic przeciwko. Stęsknili się za Tobą. A co ze szkołą i z ciotką?
- Byłaby możliwość, aby przenieść się do Twojej szkoły? A ciotka na pewno się zgodzi. Chyba ma już dość mego ciągłego wymykania się z domu. Nie pytaj o szczegóły.
- Jasne, nie ma problemu ze szkołą. To w takim razie jutro z samego rana, dam Ci znać. A teraz już Ci nie przeszkadzam, dobranoc Natalio.
- Dobranoc Sam.
Natalia brzmiała bardzo dziwnie. Czułam, że ma jakieś problemy. Jednak bardzo ucieszyłam się na wieść, że znów ją zobaczę. Bardzo dobrze się dogadywałyśmy w dzieciństwie. Bardzo mi jej brakuje.


NATALIA
Kolejna noc, której nie przespałam. Negatywne emocje wypełniały mnie od środka. Nie mogłam znieść już tego wszystkiego, bardzo brakowało mi Moniki. Od kiedy poznałam prawdę o zniknięciu i miejscu jej pobytu, zaczęłam obmyślać plan. Musiałam ją odzyskać. Tęskniłam za nią, jest częścią mnie. Dlatego muszę jechać do Samanty. To tam znajdę to, czego potrzebuję. Nie mogłam powiedzieć Sam, po co tam naprawdę chcę tam przyjechać.


Rodzice zgodzili się, na przyjazd mojej kuzynki. Nie mieli nic przeciwko, cieszyli się. Od razu zadzwoniłam do niej. Ucieszyła się i poprosiła, abym odebrała ją z dworca, następnego dnia rano.

Gdy wstałam od razu ubrałam się. Kacpra nie było już wtedy w domu, zapewne szlaja się gdzieś z Vincentem. Zachowują się jakby byli parą, ciągle są razem. Ale nie miałam za dużo czasu, na rozmyślanie o tym, musiałam jechać na dworzec po Natalię. Gdy wysiadła z autobusu, nie poznałam jej. Wyglądała cudownie. Całkowicie zmieniła się od czasów dzieciństwa. Miała piękne, długie, proste, czarne włosy powiewające na wietrze oraz intensywnie zielone oczy. Była piękna.
- Natalia? To ty?- Przytuliłam ją.
- Tak, Ciebie też miło widzieć Sam. Bardzo się zmieniłaś.
- Ja? To ty wyglądasz zupełnie inaczej.
- No może. Czy możemy wracać już do domu?
- Zanim wrócimy do domu, zabiorę Cię do mojej ulubionej kawiarni. Robią tam pyszną, gorącą czekoladę.
- No dobrze.
- Czemu masz tak mało rzeczy? Nie zostaniesz długo?
- Ciocia wyśle mi potem resztę.
- W takim razie chodźmy.

Poszłyśmy do mojej ulubionej kawiarni. Natalia przez całą drogę, była dość milcząca. Chyba jeszcze się nie przyzwyczaiła do mojego towarzystwa. Na dworze było bardo zimno. Na szczęście kawiarenka miała ogrzewanie. To było idealne miejsce na rozmowy. Gdy weszłyśmy do środka, moją uwagę przykuły czarne włosy. To był Vincent. Od razu pomyślałam o Kacprze. Wiedziałam, że tam gdzie jest Vincent jest i Kacper. Tak jak myślałam, siedział obok. Zamknęłam oczy. Zrobiło mi się smutno jak zwykle. Nagle usłyszałam głos w mojej głowie. To był głos Kacpra. Usłyszałam tylko:„To niesprawiedliwe, że ona jeszcze o tym nie wie, iż…”. Wystraszyłam się. Otworzyłam oczy. Nie wiedziałam co się dzieję. Stałyśmy w przejściu. Natalia rozglądała się dookoła, nie wiedziała, co ze sobą zrobić.
- Ale tu u was przyjemnie.
- No może. To jedyne, co tu jest przyjemne.
- Nie mów tak. Wyolbrzymiasz.
- Widzisz tamtych dwóch? Jeden z nich to Kacper. Pamiętasz go?
- Jasne.
- Chodź przywitasz się z nim.
- Świetny pomysł.
Gdy do nich podeszłyśmy, wydawali się nieco zmieszani. Zwłaszcza Vincent, który ciągle patrzył na Natalię.
- Cześć chłopaki. Kacper to Natalia, moja kuzynka, pamiętasz ją?
- Jasne, pamiętam jak zabierała mi zabawki.- Kacper zaczął się śmiać i przytulił Natalię na przywitanie. Gdy się od niej odsunął, powiedział:
- Poznaj Vincenta. Jest moim przyjacielem. Na pewno go polubisz.
Natalia nieśmiało wyciągnęła rękę do Vincenta, a jej policzki lekko się zarumieniły. Vincent zbliżył swoją twarz do Natalii, wyciągnął rękę, przeciągnął ją po jej włosach. Speszona kuzynka odsunęła się nieco od niego, a chłopak tylko głupio się uśmiechnął i pokazał jej liścia, którego miała we włosach.
- Przepraszam, ale miałaś liścia we włosach.
Natalia nic nie odpowiedziała, tylko burknęła pod nosem „idiota”. Musiałam szybko zacząć temat, bo nastała niezręczna cisza.
- Może usiądziemy i zjemy coś razem? Natalia na pewno jest głodna.
Ja i Kacper rozkręciliśmy rozmowę. Nawet Natalia zaczęła się odzywać i uśmiechać, Vincent ukrycie ciągle na nią zerkał. Wtedy pomyślałam, że to moja kuzynka, może być tą dziewczyną, o której śnił Vincent. Kacper nagle chwycił mnie za rękę i powiedział do ucha, abym wyszła z nim na dwór. Na początku nie wiedziałam o co chodzi, ale uległam mu.
- Gdzie idziecie?- Spytała zaniepokojona Natalia.
- Zaraz wrócimy.- Odezwał się Kacper, z głupich uśmiechem na twarzy.
Wyszliśmy i Kacper od razu powiedział mi o co chodzi.
- Czego ty chcesz?
- Vincent ukradkiem napisał mi sms'a. Chciał abyśmy gdzieś poszli, aby mógł zostać sam na sam z Natalią. Nie zauważyłaś, że pożera ją wzrokiem? Wiesz jaki on jest.
- No tak, zauważyłam to. Ale muszę jej powiedzieć, że idę do domu.
- No dobra, to idź.
Gdy weszłam z powrotem do kawiarni i powiedziałam Natalii, że idę, chciała wracać ze mną. Jednak Vincent złapał ją za nadgarstek i powiedział:
- Ty nigdzie nie idziesz. Sam spokojnie, zajmę się Twoją kuzynką, a potem odprowadzę ją do domu.- Nie chciałam tak zostawiać Natalii, widziałam jej strach w oczach, ale myślę, że dobrze jej to zrobi.
- Natalia, Vincent to miły chłopak. Nie zrobi Ci nic złego i bezpiecznie odstawi Cię do mojego domu. Poza tym, ja i tak muszę jeszcze coś załatwić.
- No właśnie zauważyłam, że jest bardzo miły...- Powiedziała z irytacją w głosie.


VINCENT
Kiedy pierwszy raz ją ujrzałem, wiedziałem, że to ona. Dziewczyna z mojego snu. W rzeczywistości wyglądała jeszcze piękniej, nie mogłem oderwać od niej wzroku. Kiedy zbliżała się do mojego stolika, serce zaczęło mi szybciej bić. Niestety moje zachowanie, mogło ją nieco speszyć, ale nie mogłem się powstrzymać, by jej dotknąć. Gdy zostaliśmy sami starałem się ją trochę ośmielić. Na szczęście udało mi się to, zaczęła się więcej odzywać. Miała taki piękny uśmiech, lecz widziałem, że krył się pod nim wielki ból. Natalia powiedziała mi powód tego bólu oraz to, po co tu jest. Mieliśmy dużo wspólnych tematów, oboje lubiliśmy motory. Powiedziałem jej, że dzisiaj do domu Samanty odwiozę ją motorem, a kiedyś nauczę ją jeździć. Tak długo czekałem na ten moment...


Wróciłam z Kacprem do naszego domu. Moich rodziców jeszcze nie było. Zastanawiałam się, czy nie zacząć tematu, dlaczego się tak od siebie oddaliliśmy. Nie wiedziałam czy to dobry moment. Może on jeszcze nie mógł się pogodzić ze śmiercią swoich rodziców. W końcu to jego rodzice. Taka żałoba szybko nie mija. Ale postawiłam, że zadam mu te pytania, która mnie dręczą.
- Kacper, co się dzieje? Bardzo się od siebie oddaliliśmy. Co się stało? Już mnie nie lubisz? Masz mnie dość? Coś zrobiłam nie tak? Nic nie rozumiem...
- Sam bardzo Cię lubię. Nie mam Cię dość. Nie mogę Ci powiedzieć tego teraz. Kiedyś Ci wszystko wytłumaczę. Ale nie dziś...
- Dlaczego? Kiedyś spędzaliśmy ze sobą tyle czasu! Nie rozumiem! Powiedz mi, co się dzieje?! Dłużej już tego nie wytrzymam!
- To nie twoja wina, tylko moja. Nie chcę aby stała Ci się krzywda. Dlatego to wszystko. Zależy mi na Tobie.- Podszedł do mnie i dłonią dotknął mojego policzka.- To niedługo minie. Obiecuje.
- Mam nadzieje. Nie mogę tak dłużej żyć. Ale proszę wyjaśnij mi, co jest tego przyczyną?
- Sam nie mogę Ci tego powiedzieć. Zrozum mnie...
- Nie potrafię.
- Proszę.
- To zbyt trudne.
- Sam...
- Kacper to ty teraz spróbuj mnie zrozumieć...
- Rozumiem, ale nie mogę pomóc. Kiedyś ci powiem...
Nie mogłam dłużej wytrzymać tej rozmowy. Uciekłam na górę. Zamknęłam pokój. Zaczęłam płakać. Czemu wszyscy mają jakieś tajemnice? Czemu nie jest jak wcześniej? Co to ma być? Jeśli stracę Kacpra, nie wytrzymam. Kiedy wyszłam z pokoju, on nadal tam siedział. Moje oczy były czerwone od płaczu. Podszedł do mnie i mnie przytulił. Ja także go przytuliłam, nie miałam siły go odepchnąć, a poza tym nie chciałam tego.
- Przepraszam.
- Nie masz za co, to nie twoja wina. Siła wyższa, tak?
- No nie do końca. To moja decyzja.
Spojrzałam na niego. Do oczu znów napłynęły mi łzy.
- To czemu mi nie powiesz?
- Bo chcę Cię chronić głupia.
- A kto Ci kazał?! Jak to dotyczy mnie, masz mi w tej chwili powiedzieć, o co chodzi! Nie interesuje mnie to, co ty o tym myślisz! Zamiast chronić mnie, to tylko przynosisz mi cierpienie idioto.
- Sam proszę...
- Powiedz mi to teraz!
- Dobrze.
- No nareszcie...
- Ta noc w wigilie nie była zwykła. Sam dziwie się, że dałaś radę. Myśleliśmy, że tego nie przeżyjesz. Ale nie mogliśmy nic zrobić. Musiałaś sobie z tym poradzić sama, każdy z nas musiał to przechodzić.
- O czym ty mówisz?!
- Może to zabrzmi dziwnie, ale jesteś boginią śmierci.
- Co ty pieprzysz?! Nie rozumiem!
- Ja też jestem bogiem śmierci. Vincent jest bogiem aniołów, tak jak Natalia. Oni są sobie przeznaczeni. Natalia już od dawana wie, kim tak naprawdę jest. Pewnie też nie mogła w to uwierzyć, tak jak ty.
Usiadłam z niedowierzaniem. O czym on mówił? Jacy bogowie? Co? To przecież absurdalne. To nie prawda. Jednak Kacper wyglądał na śmiertelnie poważnego...
- Śmiejesz się ze mnie?!
- Nie. Mówię poważnie.
- Kłamiesz!
- Nie. Mogę Ci to udowodnić. Gdy zamknęłaś oczy dziś w kawiarni, czytałaś mi w myślach, prawda?
- No nie wiem, usłyszałam jakiś głos. Ale nie ma czegoś takiego jak bogowie śmierci i aniołów.
- A jak wyjaśnisz to wszystko, co tu się dzieje? Nie ma innego wyjaśnienia.
- Zaraz, to ty też mi czytałeś w myślach?!
- Nie, tylko wyczułem Twój zapach w kawiarni.
- Ale mi chodzi, czy kiedykolwiek czytałeś mi w myślach?
- Czasem, ale źle się z tym czułem.
- Ta, jasne... I co się o mnie z nich dowiedziałeś?
- Martwiłaś się o mnie. To miłe.
- Hm... a oni o tym wiedzą?
- Kto?
- Natalia i Vincent.
- Wiedzą.
- No nieźle. A co potrafię?
- Hm… każdy posiada inne umiejętności. Jeszcze nauczysz się swoich.
- Nadal nie mogę w to uwierzyć.
- Jeszcze się przyzwyczaisz Sam.
Resztę wieczoru spędziliśmy na zwyczajnej rozmowie. Wciąż zastanawiałam się, czy to wszystko ma sens i czy to prawda. Jeśli wszystko okazałoby się prawdą, moje życie niesamowicie by się zmieniło.
Natalia wróciła bardzo późno do domu. Kiedy usłyszałam, że pod mój dom podjechał motor, wyjrzałam szybko przez okno. Moja kuzynka wyglądała na szczęśliwą. Cieszyłam się jej szczęściem. Vincent odprowadził ją pod same drzwi, ale niestety nie mogłam zobaczyć jak się pożegnali. Kurcze...

Ten dzień odmienił całe moje życie. Pokazał mi to, czego nie widziałam wcześniej...

piątek, 6 listopada 2015

Rozdział 15

     Poranek był dziwny. Czułam się dziwnie, inaczej. Wygląd też się zmienił. Nie byłam już blada, moje włosy stały się żywsze, nabrały koloru, karnacja była ciemniejsza. Wcześniej może nie byłam strasznie brzydka, ale zdaje mi się, że wyładniałam. Czułam się silniejsza. Wiedziałam, że mogę osiągnąć wszystko. Tak jakby przez jedną noc, zmieniło się całe moje życie. Ciągle w głowie miałam tylko jedno zdanie „Sam to ty dbasz o siebie, do Ciebie należą wszystkie sprawy związane z Tobą. Dasz sobie radę”. A później „Twoje życie się zmieni Samanto”. Gdy analizowałam co stało się ubiegłej nocy, nic nie rozumiałam. Jak mogłam zmienić się w ciągu kilku godzin? Co sprawiło tak drastyczne zmiany? A najważniejsze, czy to było związane z moimi rodzicami? Oni wiedzieli wcześniej o tym?
Mama zeszła pierwsza. Spojrzała na mnie. Miała dość... smutny wzrok.
- Hej córeczko. Jak się czujesz? Wieczorem… źle się czułaś.
- A nic mi nie jest.
- To dobrze.
Była dziwna. To nie był ton mojej mamy. Była zakłopotana. Wiedziałam, że ona coś wie, ale nie wiedziałam jak mam jej to powiedzieć. Bałam się, że ją zranię lub obrażę, a co mogło być jeszcze gorszę... mogłabym ją bezpodstawnie osądzić. A tego nie chciałam.
Święta u babci przeżyłam z głową schowaną we włosach by nikt nie zobaczył zmiany. Babcia oczywiście zobaczyła co się ze mną dzieje.
- Samanto co z Tobą? Zachowujesz się dziwnie.
- Nic babciu. Po prostu głowa mnie trochę boli.
- A, to nie musisz chować twarzy we włosach. A jeśli już o Twoich włosach... co z nimi zrobiłaś? Masz dziwny kolor. Malowałaś je?
- Tak, próbowałam coś z nimi zrobić. Kolor miałam straszny. Podoba Ci się?
- Tak Samanto. Ale teraz bądź ze mną szczera. Widzę co się z Tobą dzieje. To samo miała twoja zmarła ciotka. Moja córka. Moje drogie dziecko... nie znasz jej, bo popełniła samobójstwo. Nie mogła znieść tego ciężaru jaki dał jej los. Zmieniła się z dnia na dzień. Mówiła że czuje się silniejsza. Miała dopiero czternaście lat. To za wcześnie... To się stało za wcześnie... O rok za wcześnie. Za jakiś czas poznała chłopaka. Zakochała się. Myślała, że to ten jedyny. Tak mówiło jej serce. Była mądrą dziewczynką, ale to jej pierwsza miłość. Ten chłopak zdradził ją. Myślałam, że to wytrzyma. W końcu była silna. Ale przez to, że wszystko stało się zbyt wcześnie, jej psychika była zachwiana. Nie mogła utrzymać równowagi. Kilka dni po tym zdarzeniu popełniła samobójstwo. Gdyby wszystko wydarzyło się później... Wiem, że byłaby w stanie się opanować. Samanto, nie przeżyłabym jakby Ciebie też to spotkało. Kocham Cię jak własne dziecko. Jesteś taka sama jak ciotka. Szkoda że jej nie ma z nami. Pokochała byś ją. Jesteście tak podobne...
Widziałam jak babcia powstrzymywała łzy. Nie chciała płakać. Pewnie wylała ich już mnóstwo. Była niezwykle silna, więc ja też postanowiłam być. Musiałam się dowiedzieć jak najwięcej.
- Dlaczego dopiero teraz o tym mi mówisz?
- Wcześniej nie było okazji. Muszę Ci coś jeszcze powiedzieć. Twój dziadek, a mój mąż, zanim urodził się Lucas wiedział, że będzie miał wnuczkę. Powiedział, że Twoi rodzice będą mieli dwójkę dzieci, ale nic nie mówił o Lucasie. Ciągle opowiadał o Tobie. Wiem, że nigdy nie mówiłam Ci o dziadku, ale w tej sytuacji muszę. Powiedział, że będziesz piękną dziewczynką o ciemnych blond włosach i jasnej karnacji. Mówił również, że na Twojej drodze stanie wiele przeciwności losu, ale pokonasz je wszystkie. To dzięki niemu masz na imię Samanta. Uwielbiał to imię. Twój dziadek powiedział także, że nasza córka dożyje góra 15 urodzin. Miał rację. O Tobie tak nie mówił. Raz tylko przez sen powiedział, że spotka Cię wiele nieszczęść, ale one nie będą w stanie Cię złamać.
- Jak? Skąd on to wiedział? To nie jest możliwe!
- Sam chodźmy, Twoi rodzice na nas czekają.
- Sam?- Powiedziałam po cichu do siebie. Nigdy tak do mnie nie mówiła. Zawsze Samanta. Dlaczego...
Rodzice zachowywali się jak zawsze. Dojechaliśmy do domu. Kacper był weselszy. Cieszę się, że tak jest. Wiem, że to niemożliwe, aby tak szybko wrócił do siebie, ale jest znacznie lepiej. Od razu gdy przyjechaliśmy poszłam do Anity.
- Sam, co Ci się stało? Dziwnie wyglądasz. Jesteś… piękna. Jak ty to zrobiłaś? Co się wydarzyło? Sam?
Musiałam jej powiedzieć. Opowiedziałam wszystko, co stało się te dwa dni temu. To co się stało tamtej nocy. Była zaskoczona. Nie wiedziała jak na to zareagować. Nic dziwnego. Miałam tak samo.
- Anita, ja wiem, że to wydaje się dziwne, ale taka jest prawda. Ja nie zwariowałam. Wierzysz mi?
- Ja… jak to… jak to możliwe? Przecież nic Ci wcześniej nie było. Tak w jedną noc?
- Tak to dziwne, ale prawdziwe. Sama nie mogę w to uwierzyć. To… to zmieniło całe moje życie.
- Ale jak… jak ty to zrobiłaś?
- Ja? Ja nic nie zrobiłam.
Uśmiechnęła się. Tak jakby się cieszyła. Była wesoła.
- Anita co Ci? Może to ty zwariowałaś?
- Miałam sen. To wszystko, co powiedziałaś... to mi się śniło.
Nie mogłam w to uwierzyć. Jak to możliwe? To absurd.
- Wiesz Anita nie wracajmy do tematu.
- Masz rację. Też nie lubię o tym gadać.
Mówiłyśmy o wszystkim, ale nie o tym co mi się stało. Nie chcę o tym myśleć. Chociaż pewnie nie dam rady... Ciągle zastanawiam się nad tym, co się ze mną działo. Nie rozumiałam tego. Cały czas boli mnie głowa. Mam dużo sił (bynajmniej tak myślę). Wszystko się strasznie zmieniło. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Jednak ta zmiana ma też swoje plusy. Mam falowane włosy, a nie kręcone. To jedno mi się podoba. Może to jest powiązane z opowieścią babci? Nie, nie może to być prawda. Nie wierzę w takie rzeczy. To nie ma sensu.

Ta noc zmieniła całe moje życie. Zmieniła je w piekło, które miało się niedługo rozpocząć.