piątek, 6 listopada 2015

Rozdział 15

     Poranek był dziwny. Czułam się dziwnie, inaczej. Wygląd też się zmienił. Nie byłam już blada, moje włosy stały się żywsze, nabrały koloru, karnacja była ciemniejsza. Wcześniej może nie byłam strasznie brzydka, ale zdaje mi się, że wyładniałam. Czułam się silniejsza. Wiedziałam, że mogę osiągnąć wszystko. Tak jakby przez jedną noc, zmieniło się całe moje życie. Ciągle w głowie miałam tylko jedno zdanie „Sam to ty dbasz o siebie, do Ciebie należą wszystkie sprawy związane z Tobą. Dasz sobie radę”. A później „Twoje życie się zmieni Samanto”. Gdy analizowałam co stało się ubiegłej nocy, nic nie rozumiałam. Jak mogłam zmienić się w ciągu kilku godzin? Co sprawiło tak drastyczne zmiany? A najważniejsze, czy to było związane z moimi rodzicami? Oni wiedzieli wcześniej o tym?
Mama zeszła pierwsza. Spojrzała na mnie. Miała dość... smutny wzrok.
- Hej córeczko. Jak się czujesz? Wieczorem… źle się czułaś.
- A nic mi nie jest.
- To dobrze.
Była dziwna. To nie był ton mojej mamy. Była zakłopotana. Wiedziałam, że ona coś wie, ale nie wiedziałam jak mam jej to powiedzieć. Bałam się, że ją zranię lub obrażę, a co mogło być jeszcze gorszę... mogłabym ją bezpodstawnie osądzić. A tego nie chciałam.
Święta u babci przeżyłam z głową schowaną we włosach by nikt nie zobaczył zmiany. Babcia oczywiście zobaczyła co się ze mną dzieje.
- Samanto co z Tobą? Zachowujesz się dziwnie.
- Nic babciu. Po prostu głowa mnie trochę boli.
- A, to nie musisz chować twarzy we włosach. A jeśli już o Twoich włosach... co z nimi zrobiłaś? Masz dziwny kolor. Malowałaś je?
- Tak, próbowałam coś z nimi zrobić. Kolor miałam straszny. Podoba Ci się?
- Tak Samanto. Ale teraz bądź ze mną szczera. Widzę co się z Tobą dzieje. To samo miała twoja zmarła ciotka. Moja córka. Moje drogie dziecko... nie znasz jej, bo popełniła samobójstwo. Nie mogła znieść tego ciężaru jaki dał jej los. Zmieniła się z dnia na dzień. Mówiła że czuje się silniejsza. Miała dopiero czternaście lat. To za wcześnie... To się stało za wcześnie... O rok za wcześnie. Za jakiś czas poznała chłopaka. Zakochała się. Myślała, że to ten jedyny. Tak mówiło jej serce. Była mądrą dziewczynką, ale to jej pierwsza miłość. Ten chłopak zdradził ją. Myślałam, że to wytrzyma. W końcu była silna. Ale przez to, że wszystko stało się zbyt wcześnie, jej psychika była zachwiana. Nie mogła utrzymać równowagi. Kilka dni po tym zdarzeniu popełniła samobójstwo. Gdyby wszystko wydarzyło się później... Wiem, że byłaby w stanie się opanować. Samanto, nie przeżyłabym jakby Ciebie też to spotkało. Kocham Cię jak własne dziecko. Jesteś taka sama jak ciotka. Szkoda że jej nie ma z nami. Pokochała byś ją. Jesteście tak podobne...
Widziałam jak babcia powstrzymywała łzy. Nie chciała płakać. Pewnie wylała ich już mnóstwo. Była niezwykle silna, więc ja też postanowiłam być. Musiałam się dowiedzieć jak najwięcej.
- Dlaczego dopiero teraz o tym mi mówisz?
- Wcześniej nie było okazji. Muszę Ci coś jeszcze powiedzieć. Twój dziadek, a mój mąż, zanim urodził się Lucas wiedział, że będzie miał wnuczkę. Powiedział, że Twoi rodzice będą mieli dwójkę dzieci, ale nic nie mówił o Lucasie. Ciągle opowiadał o Tobie. Wiem, że nigdy nie mówiłam Ci o dziadku, ale w tej sytuacji muszę. Powiedział, że będziesz piękną dziewczynką o ciemnych blond włosach i jasnej karnacji. Mówił również, że na Twojej drodze stanie wiele przeciwności losu, ale pokonasz je wszystkie. To dzięki niemu masz na imię Samanta. Uwielbiał to imię. Twój dziadek powiedział także, że nasza córka dożyje góra 15 urodzin. Miał rację. O Tobie tak nie mówił. Raz tylko przez sen powiedział, że spotka Cię wiele nieszczęść, ale one nie będą w stanie Cię złamać.
- Jak? Skąd on to wiedział? To nie jest możliwe!
- Sam chodźmy, Twoi rodzice na nas czekają.
- Sam?- Powiedziałam po cichu do siebie. Nigdy tak do mnie nie mówiła. Zawsze Samanta. Dlaczego...
Rodzice zachowywali się jak zawsze. Dojechaliśmy do domu. Kacper był weselszy. Cieszę się, że tak jest. Wiem, że to niemożliwe, aby tak szybko wrócił do siebie, ale jest znacznie lepiej. Od razu gdy przyjechaliśmy poszłam do Anity.
- Sam, co Ci się stało? Dziwnie wyglądasz. Jesteś… piękna. Jak ty to zrobiłaś? Co się wydarzyło? Sam?
Musiałam jej powiedzieć. Opowiedziałam wszystko, co stało się te dwa dni temu. To co się stało tamtej nocy. Była zaskoczona. Nie wiedziała jak na to zareagować. Nic dziwnego. Miałam tak samo.
- Anita, ja wiem, że to wydaje się dziwne, ale taka jest prawda. Ja nie zwariowałam. Wierzysz mi?
- Ja… jak to… jak to możliwe? Przecież nic Ci wcześniej nie było. Tak w jedną noc?
- Tak to dziwne, ale prawdziwe. Sama nie mogę w to uwierzyć. To… to zmieniło całe moje życie.
- Ale jak… jak ty to zrobiłaś?
- Ja? Ja nic nie zrobiłam.
Uśmiechnęła się. Tak jakby się cieszyła. Była wesoła.
- Anita co Ci? Może to ty zwariowałaś?
- Miałam sen. To wszystko, co powiedziałaś... to mi się śniło.
Nie mogłam w to uwierzyć. Jak to możliwe? To absurd.
- Wiesz Anita nie wracajmy do tematu.
- Masz rację. Też nie lubię o tym gadać.
Mówiłyśmy o wszystkim, ale nie o tym co mi się stało. Nie chcę o tym myśleć. Chociaż pewnie nie dam rady... Ciągle zastanawiam się nad tym, co się ze mną działo. Nie rozumiałam tego. Cały czas boli mnie głowa. Mam dużo sił (bynajmniej tak myślę). Wszystko się strasznie zmieniło. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Jednak ta zmiana ma też swoje plusy. Mam falowane włosy, a nie kręcone. To jedno mi się podoba. Może to jest powiązane z opowieścią babci? Nie, nie może to być prawda. Nie wierzę w takie rzeczy. To nie ma sensu.

Ta noc zmieniła całe moje życie. Zmieniła je w piekło, które miało się niedługo rozpocząć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz