piątek, 27 listopada 2015

Rozdział 18

Kacper uparł się, że nie puści mnie samej i pójdzie ze mną do Lucyfera. Zaczęliśmy się przygotowywać. Natalia wróciła szybciej do domu, ale na szczęście położyła się w salonie i zasnęła. Znowu cały dzień spędziła z Vincentem. Staraliśmy się jej nie obudzić. Nie mogła się dowiedzieć, gdzie idziemy. Cichym krokiem opuściliśmy salon i poszliśmy w stronę schodów prowadzących na drugie piętro. Powoli wspinaliśmy się na każdy stopień. Ciągle obracałam się, patrząc, czy nikogo za nami nie ma. Nikt nie mógł się dowiedzieć, gdzie idziemy i, gdzie jest przejście do piekieł. Miałam dziwne wrażenie, jakby ktoś za nami podążał. Byłam już przewrażliwiona. Stresowałam się tym spotkaniem, ale starałam się ukryć jakiekolwiek emocje. W końcu znaleźliśmy się przed drzwiami, które zabiorą nas do człowieka, który zabrał mi dziadka.
Ubrana byłam w czarną, sięgającą do kolan suknie.  Moje długie, blond włosy spływały łagodnymi falami na odsłonięte ramiona. Szliśmy wąskim, ciemnym korytarzem. Panowała tam niepokojąca cisza. Wzrok skierowany miałam ku ziemi. Czułam niespokojny oddech Kacpra, który szedł nieznacznie z przodu. Mimo wszystko, cieszyłam się, że poszedł ze mną. Dzięki niemu potrafię zachować spokój. Nagle, na końcu korytarza zobaczyłam światło, które wyglądem i zachowaniem przypominało ogień. Uznałam, że musimy być już blisko celu. Droga bardzo mi się dłużyła. Miałam wrażenie, że idziemy już kilka godzin. Jednak, w końcu udało nam się dotrzeć do wejścia. Przechodząc przez ogromne i wzbudzające przerażenie wrota, nadal podążałam ze spuszczoną głową. Mój towarzysz zdjął kaptur i zwrócił swój wzrok na młodego, wysokiego i przystojnego mężczyznę, stojącego na końcu pomieszczenia.
- Panie, jestem jednym z bogów śmierci. Przyprowadzam do ciebie moją przyjaciółkę, Samantę.
- Samantę, powiadasz?
Zdejmując kaptur, niepewnie podniosłam wzrok. Pierwsza rzecz, na którą zwróciłam uwagę to wyraz twarzy mężczyzny, który wyglądał jeszcze lepiej niż na początku mi się zdawało. Miał piękne kruczo-czarne włosy. Ciemne oczy, które były tak głębokie, jak bezkresne morze. Po prostu idealne. Wiedziałam że to on, Lucyfer. Sprawiał wrażenie bardzo podekscytowanego, jakby czekał na ten moment od dłuższego czasu. Ustałam koło Kacpra.
- Witaj Panie.
- Podejdź do mnie Samanto.
Niechętnie i powoli zbliżyłam się do niego. Złapał mnie z nadgarstki i spojrzał głęboko w oczy.
- Ta sama piękna Samanta. Nie wiedziałem, że będziesz aż tak piękna.
Puścił mnie, ale nie oderwał wzroku.
- Panie przyszłam, żeby z tobą porozmawiać.
- O czym Samanto?
- To trudne, ale… słyszałam, że ty Panie chcesz abym… była z tobą. Czy to prawda?
- Samanto jesteś najwspanialszą boginią jaką kiedykolwiek widziałem. Twoje piękno i moc są wspaniałe. Muszę cię mieć.
- I tu jest pies pogrzebany, bo ja nie chcę.
- Jak to?
- Może zabrałeś mi dziadka, ale nie pozwolę, żebyś posiadł i mnie.
- Nie możesz mi odmówić.
- Dlaczego?
- Ponieważ już jesteś moja.
- Masz już swoją królową.
- Nie, mam żonę, ale nie mam królowej, która byłaby tak piękna i zapanowałaby nad moim królestwem.
- Ja mam być tą królową? Żyć przy twoim boku?
- Tak. Oddam ci wszystko.
- Gdybym powiedziała ci, że nie możesz mnie dostać, bo moje serce już należy do kogoś?
- Twoje serce należy tylko do mnie. Zabiłbym wszystkich, którzy stanęliby na mojej drodze.
- Kłamiesz.
- Możesz mnie sprawdzić, jeżeli mi nie wierzysz.
- Lucyferze, proszę zapomnij o mnie.
- Niestety nie mogę. Jesteś mi przeznaczona.
- Co mogę zrobić, żebyś dał mi spokój?
- Ja mogę coś zrobić dla ciebie byś była moją królową. Oddam twojej babci dziadka, a ty zostaniesz przy mnie, dobrze Samanto?
- Sam nie rób tego!!!
To był dziadek. Nie wierzę. Był taki prawdziwy. Wiedziałam, że to on. Babcia pokazywała mi dziadka na zdjęciach. Miała ich pełno w swoich albumach rodzinnych.
- Kacper przepraszam Cię, ale muszę to zrobić.  Lucyferze pozwól mi być na ziemi jeszcze przez pewien czas, dobrze?
- Ale potem na wieki będziesz rządzić przy mym boku?
- Tak. – powiedziałam cicho.
- Zgadzam się. Lucianie idź z moją ukochaną.
- Tak Panie.

Natalia
Po kolejnym spotkaniu z Vincentem wróciłam szybko do domu. Musiałam zdążyć na czas. W końcu dowiem się, gdzie jest to przejście. Przyjechałam do Samanty, aby znaleźć odpowiedź, która pomoże mi dotrzeć do mojej siostry. Vincent dowiedział się od Kacpra, że wraz z Samantą mają zamiar udać się do piekieł. Na początku nie chciał mi powiedzieć, dlaczego Kacper dzwonił. Był bardzo tajemniczy. Jednak udało mi się to z niego wyciągnąć. Kiedy usłyszałam prawdę, od razu chciałam wrócić do domu, nie mogłam się spóźnić. Poprosiłam Vincenta, żeby odwiózł mnie do mieszkania. Zauważył moje dziwne zachowanie i nie chciał mnie puścić. Obiecałam mu, że wszystko mu wytłumaczę, jeśli zabierze mnie do domu.

Położyłam się w salonie. Zamknęłam oczy i nasłuchiwałam, co robi Samanta. Poczułam na sobie jej oddech, pewnie sprawdzała, czy śpię. Nastała cisza. Słyszałam tylko oddalające się kroki. Otworzyłam oczy i postawiłam nogi na podłodze. Po cichu zaczęłam podążać w stronę schodów. To w tym kierunku poszli Samanta i Kacper. Nie mogłam dopuścić, aby mnie zauważono. Starałam się zachować bezpieczną odległość. Znalazłam się na pierwszym piętrze, jednak Kacper i Samanta wchodzili jeszcze wyżej. Nigdy tam nie byłam. Samanta często się odwracała, dlatego musiałam być bardzo ostrożna. Zatrzymałam się. Zauważyłam, jak moja kuzynka otwiera drzwi. To musiały być one. Nie wierzyłam, że rozwiązanie było tak blisko. Odetchnęłam z ulgą. Kiedy Samanta i Kacper znikli, szybko zeszłam na dół. Pierwszy raz od dłuższego czasu poczułam szczęście. Byłam coraz bliżej odnalezienia mojej kochanej siostry. Teraz tylko musiałam wyjaśnić wszystko Vincentowi.  Czułam, że mogę mu ufać. Zrozumiałam również, że bardzo mi na nim zależy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz