Siedziałam
sama w salonie. Minęło już kilka dni odkąd dowiedziałam się,
kim tak naprawdę jestem. Na początku wydawało się to niemożliwe,
ale z każdym dniem coraz bardziej się przekonuje do swojej siły. Nie
potrafię jeszcze używać swoich mocy, ale czuję je w sobie, w
środku. Kacper powiedział, że zanim uda mi się zapanować nad
mocami, minie trochę czasu. On już to potrafi, Natalia i Vincent
również. Moje rozmyślanie przerwało pojawienie się w moim domu,
pewnej osoby, kobiety. Była żoną samego władcy piekieł, w pewnym
sensie była moją szefową. Nie widziałam jeszcze samego Lucyfera,
a ją widzę pierwszy raz. Dopiero się o wszystkim dowiedziałam, a
oni już trują... Może to dziwne, ale nie bałam się tej kobiety.
Miała bardzo przyjemną, piękną twarz.
Jednak skoro jest diablicą, jej miła twarz musi być tylko
przykrywką. Jednak... wydawała się jakaś znajoma, czułam jakbym
ją znała. Kiedyś... Bardzo dawno... Nie mogłam sobie przypomnieć,
kim ona jest. Siedziałam na sofie i nic nie mówiłam. Patrzyłam w
podłogę. To ona zaczęła rozmowę.
- Wiesz, kim jestem?
- W pewnym sensie. Jesteś
żoną Lucyfera, tak?
- Owszem. A czy wiesz,
dlaczego tu jestem?
- Masz dla mnie jakieś
zadanie?
- W życiu, nie masz
jeszcze mocy. Chociaż nie przeszkadzałoby mi, gdybyś zginęła w
trakcie misji. Przyszłam tu, aby Cię ostrzec. Jesteś
niebezpieczna.
- Jak każdy bóg
śmierci.
- Jesteś zagrożeniem dla
mnie.
- Słucham?
- Jesteś... potężniejsza,
niż inni.
- Potężniejsza?
- Twój dziadek oddał Ci
moce. U nas, w piekle, istnieje zasada. Nie możesz nic dostać, nie
dając nic w zamian. Twoja babcia była chora, umierała. Twój
dziadek oddał siebie, w zamian za zdrowie swojej żony. Jednak nie
tylko to zrobił. Gdy przekazujesz moce dziecku, noworodkowi, te
moce zyskują o wiele większą moc. Oddał siebie oraz Twoją duszę,
aby tylko uratować Twoją babcię. Zabawne czyż nie? Zostałaś
sprzedana już jako dziecko. Twój los od początku był przesądzony.
- Nie wierzę Ci...
- Nie? W takim razie
zapytaj się swojej babci. Myślę, że jej uwierzysz.
- Czemu mi to mówisz?
- Chcę abyś poszła do
piekła. Teraz.
- Każdy bóg śmierci tam
jest?
- Nie.
- To dlaczego ja mam tam
iść?
- Jesteś za silna, by żyć
tu, na ziemi. Twoje moce jeszcze się nie przebudziły, ale gdy to
się stanie, będziesz potężna.
- Nigdzie nie idę.
- Jesteś tego pewna?
- Tak. Idź już szatanie,
do zobaczenia kiedy indziej.
- Jak chcesz, ale jak byś
chciała…
- Wynocha.
Zniknęła. Nie wiadomo
skąd się pojawiła i kiedy uciekła. Po tej rozmowie,
ogarnęła mnie złość. Nie wierzyłam, w żadne jej słowo.
Musiałam pojechać do babci. Ona mi to wyjaśni, pomoże się
odnaleźć.
- Babciu... była u mnie
żona Lucyfera.
- Po co?
- Powiedziała mi coś...
- Usłyszałam tylko jej westchnienie. Babcia zamknęła oczy,
wyglądała jakby spała. Po chwili je otworzyła i spojrzała na
mnie ze łzami w oczach.
- Samanto... tak Cię
przepraszam. To wszystko moja wina...
- O czym ty mówisz?
- Zachorowałam. Lekarze
mówili, że to nic poważnego. Jednak Twój dziadek... on
przewidział przyszłość. To była śmiertelna choroba, nie dało
się jej wyleczyć. Poszedł błagać Lucyfera o pomoc. Jednak, aby
uratować kogoś, musisz oddać swoje życie. Mój mąż chciał poświęcić swoje życie dla mnie. Aczkolwiek Lucyfer nie chciał stracić tak
potężnego pionka na ziemi. Kazał mu przekazać moc, na dziecko,
które niedługo się urodzi, na Ciebie, a następnie zabrałby jego
duszę. Dziadek powiedział mi, że wymyśli coś innego, że nie
przesądzi o Twojej przyszłość. Kłamał... Gdy się urodziłaś
poszedł do Ciebie, po kryjomu przekazał Ci swoje moce. Nie
zdążyliśmy się nawet pożegnać... nie widziałam go od tamtej
pory. Uratował moje życie... Chciałam się targnąć na swoje
życie, ale uznałam, że nie mogę Cię zostawić, że teraz muszę
się Tobą zaopiekować. Samanto przepraszam...- Babcia znów zaczęła
płakać. Podeszłam do niej i ją przytuliłam.
- Proszę babciu, nie smuć
się. Nie jestem zła na dziadka. Teraz moje życie przynajmniej jest
ciekawe! To naprawdę nic złego. Dziadek bardzo Cię kochał,
poświęcił siebie, abyś żyła. Jednak nadal nie rozumiem pewnej
sprawy... Czemu diablica powiedziała, że jej zagrażam i czemu
chciała zabrać mnie do piekła?
- Jesteś silna i piękna.
Zapewne tak naprawdę chciała Cię ukryć gdzieś w czeluściach
piekieł. Nie chciała, byś zabrała jej Lucyfera.
- Zabrała?
- Gdy dziadek przekazał
Ci moce, Lucyfer przyszedł do Ciebie. Powiedział, że będziesz w
przyszłości bardzo silna i niesamowicie piękna. Uznał, że
zabierze Cię do siebie.
- Zabierze mnie do siebie?
Czy on żartuje sobie?
- Samanto...
- Co on sobie wyobraża?
Dziadek oddał mi swoje moce i nie mam mu tego za złe, ale jakiś
obcy demon, czy kimkolwiek on jest, nie będzie mną kierował. Nie
pozwolę na to!
- Za dużo Ci
powiedziałam...
- Mogę Cię babciu
poprosić o jeszcze jedno?
- Oczywiście Samanto.
- Chcę dostać się do
Lucyfera.
- Nie możesz, to zbyt
niebezpieczne.
- Chcę i to zrobię.
Muszę z nim porozmawiać.
- Ale nie możesz iść
tam sama. Musisz kogoś zabrać. Tam jest niebezpiecznie.
- Jak się tam dostać?
- Przejście do piekieł
jest na drugim piętrze Twojego domu...
- Słucham?! To dlatego
nigdy nie pozwolili mi tam iść... Do zobaczenia babciu. Opowiem Ci
o wszystkim, co się tam wydarzyło.
- Sam... Chciałabym Ci
jeszcze tylko powiedzieć... Nie daj się zwieść Lucyferowi.
Pamiętaj, że to władca piekieł.
- Jasne babciu.
Uśmiechnęłam się do
niej i wyszłam. Mimo wszystko byłam wściekła. Kim ten Lucyfer
jest, aby decydować za mnie? Całą drogę od babci, rozmyślałam, co mam zrobić. Nie chciałam nikogo w to mieszać. Dlatego uznałam,
że pójdę sama.
Wróciłam do domu. Był w
nim Kacper. I chyba tylko on. Natalia pewnie wyszła gdzieś z
Vincentem. Zdaję się, że Kacper usłyszał moje myśli, bo
powiedział:
- Idę z Tobą. Nie
puszczę Cię tam samej.
- Kacper... nie możesz...
- Mogę. Nikt mi nie
zabroni. Byłem tam już wiele razy. Pójdę i tym razem.
- Ale nie wtrącaj się...
- Jasne, przecież mnie
znasz, słowem nie pisnę.
- Tak, tak już to widzę.
Ale naprawdę... nie chcę Ci robić kłopotów.
- Nie sprawiasz mi żadnych kłopotów Sam. Cieszę się, że mogę Ci pomóc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz