piątek, 20 listopada 2015

Rozdział 17

Siedziałam sama w salonie. Minęło już kilka dni odkąd dowiedziałam się, kim tak naprawdę jestem. Na początku  wydawało się to niemożliwe, ale z każdym dniem coraz bardziej się przekonuje do swojej siły. Nie potrafię jeszcze używać swoich mocy, ale czuję je w sobie, w środku. Kacper powiedział, że zanim uda mi się zapanować nad mocami, minie trochę czasu. On już to potrafi, Natalia i Vincent również. Moje rozmyślanie przerwało pojawienie się w moim domu, pewnej osoby, kobiety. Była żoną samego władcy piekieł, w pewnym sensie była moją szefową. Nie widziałam jeszcze samego Lucyfera, a ją widzę pierwszy raz. Dopiero się o wszystkim dowiedziałam, a oni już trują... Może to dziwne, ale nie bałam się tej kobiety. Miała bardzo przyjemną, piękną twarz. Jednak skoro jest diablicą, jej miła twarz musi być tylko przykrywką. Jednak... wydawała się jakaś znajoma, czułam jakbym ją znała. Kiedyś... Bardzo dawno... Nie mogłam sobie przypomnieć, kim ona jest. Siedziałam na sofie i nic nie mówiłam. Patrzyłam w podłogę. To ona zaczęła rozmowę.
- Wiesz, kim jestem?
- W pewnym sensie. Jesteś żoną Lucyfera, tak?
- Owszem. A czy wiesz, dlaczego tu jestem?
- Masz dla mnie jakieś zadanie?
- W życiu, nie masz jeszcze mocy. Chociaż nie przeszkadzałoby mi, gdybyś zginęła w trakcie misji. Przyszłam tu, aby Cię ostrzec. Jesteś niebezpieczna.
-  Jak każdy bóg śmierci.
- Jesteś zagrożeniem dla mnie.
- Słucham?
- Jesteś... potężniejsza, niż inni.
- Potężniejsza?
- Twój dziadek oddał Ci moce. U nas, w piekle, istnieje zasada. Nie możesz nic dostać, nie dając nic w zamian. Twoja babcia była chora, umierała. Twój dziadek oddał siebie, w zamian za zdrowie swojej żony. Jednak nie tylko to zrobił. Gdy przekazujesz moce dziecku, noworodkowi, te moce zyskują o wiele większą moc. Oddał siebie oraz Twoją duszę, aby tylko uratować Twoją babcię. Zabawne czyż nie? Zostałaś sprzedana już jako dziecko. Twój los od początku był przesądzony.
- Nie wierzę Ci...
- Nie? W takim razie zapytaj się swojej babci. Myślę, że jej uwierzysz.
- Czemu mi to mówisz?
- Chcę abyś poszła do piekła. Teraz.
- Każdy bóg śmierci tam jest?
- Nie.
- To dlaczego ja mam tam iść?
- Jesteś za silna, by żyć tu, na ziemi. Twoje moce jeszcze się nie przebudziły, ale gdy to się stanie, będziesz potężna.
- Nigdzie nie idę.
- Jesteś tego pewna?
- Tak. Idź już szatanie, do zobaczenia kiedy indziej.
- Jak chcesz, ale jak byś chciała…
- Wynocha.
Zniknęła. Nie wiadomo skąd się pojawiła i kiedy uciekła. Po tej rozmowie, ogarnęła mnie złość. Nie wierzyłam, w żadne jej słowo. Musiałam pojechać do babci. Ona mi to wyjaśni, pomoże się odnaleźć.
- Babciu... była u mnie żona Lucyfera.
- Po co?
- Powiedziała mi coś... - Usłyszałam tylko jej westchnienie. Babcia zamknęła oczy, wyglądała jakby spała. Po chwili je otworzyła i spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
- Samanto... tak Cię przepraszam. To wszystko moja wina...
- O czym ty mówisz?
- Zachorowałam. Lekarze mówili, że to nic poważnego. Jednak Twój dziadek... on przewidział przyszłość. To była śmiertelna choroba, nie dało się jej wyleczyć. Poszedł błagać Lucyfera o pomoc. Jednak, aby uratować kogoś, musisz oddać swoje życie. Mój mąż chciał poświęcić swoje życie dla mnie. Aczkolwiek Lucyfer nie chciał stracić tak potężnego pionka na ziemi. Kazał mu przekazać moc, na dziecko, które niedługo się urodzi, na Ciebie, a następnie zabrałby jego duszę. Dziadek powiedział mi, że wymyśli coś innego, że nie przesądzi o Twojej przyszłość. Kłamał... Gdy się urodziłaś poszedł do Ciebie, po kryjomu przekazał Ci swoje moce. Nie zdążyliśmy się nawet pożegnać... nie widziałam go od tamtej pory. Uratował moje życie... Chciałam się targnąć na swoje życie, ale uznałam, że nie mogę Cię zostawić, że teraz muszę się Tobą zaopiekować. Samanto przepraszam...- Babcia znów zaczęła płakać. Podeszłam do niej i ją przytuliłam.
- Proszę babciu, nie smuć się. Nie jestem zła na dziadka. Teraz moje życie przynajmniej jest ciekawe! To naprawdę nic złego. Dziadek bardzo Cię kochał, poświęcił siebie, abyś żyła. Jednak nadal nie rozumiem pewnej sprawy... Czemu diablica powiedziała, że jej zagrażam i czemu chciała zabrać mnie do piekła?
- Jesteś silna i piękna. Zapewne tak naprawdę chciała Cię ukryć gdzieś w czeluściach piekieł. Nie chciała, byś zabrała jej Lucyfera.
- Zabrała?
- Gdy dziadek przekazał Ci moce, Lucyfer przyszedł do Ciebie. Powiedział, że będziesz w przyszłości bardzo silna i niesamowicie piękna. Uznał, że zabierze Cię do siebie.
- Zabierze mnie do siebie? Czy on żartuje sobie?
- Samanto...
- Co on sobie wyobraża? Dziadek oddał mi swoje moce i nie mam mu tego za złe, ale jakiś obcy demon, czy kimkolwiek on jest, nie będzie mną kierował. Nie pozwolę na to!
- Za dużo Ci powiedziałam...
- Mogę Cię babciu poprosić o jeszcze jedno?
- Oczywiście Samanto.
- Chcę dostać się do Lucyfera.
- Nie możesz, to zbyt niebezpieczne.
- Chcę i to zrobię. Muszę z nim porozmawiać.
- Ale nie możesz iść tam sama. Musisz kogoś zabrać. Tam jest niebezpiecznie.
- Jak się tam dostać?
- Przejście do piekieł jest na drugim piętrze Twojego domu...
- Słucham?! To dlatego nigdy nie pozwolili mi tam iść... Do zobaczenia babciu. Opowiem Ci o wszystkim, co się tam wydarzyło.
- Sam... Chciałabym Ci jeszcze tylko powiedzieć... Nie daj się zwieść Lucyferowi. Pamiętaj, że to władca piekieł.
- Jasne babciu.
Uśmiechnęłam się do niej i wyszłam. Mimo wszystko byłam wściekła. Kim ten Lucyfer jest, aby decydować za mnie? Całą drogę od babci, rozmyślałam, co mam zrobić. Nie chciałam nikogo w to mieszać. Dlatego uznałam, że pójdę sama.
Wróciłam do domu. Był w nim Kacper. I chyba tylko on. Natalia pewnie wyszła gdzieś z Vincentem. Zdaję się, że Kacper usłyszał moje myśli, bo powiedział:
- Idę z Tobą. Nie puszczę Cię tam samej.
- Kacper... nie możesz...
- Mogę. Nikt mi nie zabroni. Byłem tam już wiele razy. Pójdę i tym razem.
- Ale nie wtrącaj się...
- Jasne, przecież mnie znasz, słowem nie pisnę.
- Tak, tak już to widzę. Ale naprawdę... nie chcę Ci robić kłopotów.
- Nie sprawiasz mi żadnych kłopotów Sam. Cieszę się, że mogę Ci pomóc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz