piątek, 8 kwietnia 2016

Rozdział 11

Byłam wściekła. Czy on o wszystkim powiedział naszym znajomym?  Rafał wiedział, kim jest Monika, w końcu sama mu to wyznała. Jednak Sandra, Dawid i Anita oraz Aleks nie mieli pojęcia o moim życiu. Wołałabym, aby tak pozostało. Rafał jest chłopakiem Moniki, więc to zrozumiałe, że dziewczyna ujawniła mu wszystkie tajemnice dotyczące naszej grupy. Chłopak przyjął to dość spokojnie, co wydawało się dziwne. Nie zadawał żadnych pytań, po prostu przyjął to do wiadomości, jakby nasz gatunek był niczym zaskakującym. Cóż, kocha ją, a miłość wiąże się z kilkoma ważnymi sferami, a jedną z nich jest akceptacja. Dlatego rozumiem, że chłopak został wtajemniczony, ale reszta nie powinna wiedzieć. Kacper tym razem przesadził. Zła, szybko zasnęłam.
Obudziłam się dość późno. Ociężałe powieki lekko unosiły się ku górze, w końcu otworzyły się wystarczająco, abym mogła ujrzeć siedzącego obok mojego łóżka, Kacpra.
- Czego dowiedziałaś się o Ericu?
- Teraz cię to interesuje? Czemu wtrącasz się w moje sprawy? Nikt cię o to nie prosił! Jak zwykle nie liczysz się z moim zdaniem.
- Liczę, ale martwię się o ciebie. Nie chcę, abyś była ze wszystkim sama. Wiem, że doskonale byś sobie poradziła bez niczyjej pomocy, ale nie potrafię patrzeć jak cierpisz. Chciałem tylko pomóc.
- Wiem i to doceniam, ale następnym razem przyjdź do mnie.
- Masz moje słowo, Black.
- Mam nadzieję. Teraz wybacz, muszę się przygotować.
- Wychodzisz gdzieś?
- Tak. Dostałam zaproszenie na obiad.
- Baw się dobrze.
Przytulił mnie i poszedł.
Ciemny korytarz zaprowadził mnie do sali "sądu" w świecie śmierci. Minęłam ją i szybkim krokiem poszłam do głównej części zamku. Jak zwykle mnie onieśmielał. Po salonie roznosił się niesamowity aromat. Podejrzewam, że jedzenie będzie pyszne. Poszłam za zapachem, który doprowadził mnie do kuchni. Przy wielkiej kuchence stał Eric. Nie mogłam uwierzyć, że coś gotował. Doznałam jeszcze większego szoku, kiedy spostrzegłam, że nie ma przy nim pomocników. Przyrządzał wszystko sam. Stałam w przejściu do kuchni i przyglądałam się jego ruchom. Był całkowicie pochłonięty tym, co robił. Nie zauważył nawet, że przyszłam.
- Pięknie pachnie.
Nagle spojrzał na mnie. Uśmiechnął się ciepło, ja starałam się odwzajemnić miły gest.
- Zaskoczyłaś mnie.
- Nie chciałam ci przeszkadzać.
- Nigdy mi nie przeszkadzasz.
Podeszłam bliżej i chciałam zobaczyć, co gotuje.
- O nie! To niespodzianka. Zajmij miejsce, a ja zaraz podam obiad.
Zadowolona poszłam do salonu.
Siedziałam i piłam herbatę. Zastanawiałam się, czy ktoś będzie jeszcze z nami jeść. W pewnym momencie olśniło mnie. Jeśli Eric jest dobry to nie dojdzie do walki. Kamień spadł mi z serca.
Do salonu wszedł Eric. Miał w dłoniach talerze przykryte pokrywami. Podsunął mi jeden z nich.
- Dla panienki, życzę smacznego.
Podniosłam pokrywę i moim oczom ukazał się cudowny posiłek. Była to lazania z krewetkami. Pachniało nieziemsko. Po skosztowaniu, od razu zakochałam się w potrawie. Cudowny smak.
- Niebo w ustach. Skąd tak dobrze umiesz gotować?
- Sam się nauczyłem. Wiele lat w samotności. Nie miałem co robić, więc zacząłem gotować. Dzięki temu odrywam się od rzeczywistości.
- Tak jak ja w książkach. Uwielbiam je czytać. Dzięki nim jestem w innym świecie. Mogę cię o coś zapytać?
- Pytaj.
- Co się stało, że mnie przeprosiłeś?
- Zrozumiałem swój błąd i to, że cię kocham. Ciężko mi było o tym mówić. Nie potrafię okazywać uczuć. Przepraszam, że nie powiedziałem ci o tym wcześniej. Bałem się...
-... odrzucenia. Tak znam to uczucie. Też boję się powiedzieć komuś, że go kocham.
- Tą osobą nie jestem ja, prawda?
- Przykro mi. Nie chciałam cię ranić. Zrozum, serce nie sługa.
- Rozumiem. Nie chcę cię do niczego zmuszać.
- Dziękuje.
- Za co?
- Za wszystko. Dzięki tobie mam w miarę normalnie życie.
- To był zwykły przypadek.
- Nie jesteś taki zły jak twój ojciec.
- Tak to prawda, zawsze udawałem. Chciałem mu się przypodobać. Tak naprawdę wstydzę się tego.
- Moim zdaniem powinieneś żyć tak jak chcesz. Nie musisz nikomu nic udowadniać.
- Masz racje. Dzięki, że przyszłaś.
- Dobrze zrobiłam.
Resztę dokończyliśmy w ciszy. Odprowadził mnie do samych drzwi.
- Sam, ja wiem, że to może dziwnie zabrzmi, ale uważaj na mojego brata. Naprawdę.
- Co? Na Michaela? Przecież to dobry demon. Nie jest zły.

- Ale i tak uważaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz