Czemu
przytrafia się to tylko mnie? Nie wiem co mam teraz o tym myśleć.
Boje się. Nie chcę, aby był zraniony. Każdy zasługuje na
odrobinę miłości. Czemu nikt nie liczy się z moimi uczuciami?
Nikt nie zapytał, co ja tak naprawdę czuję. Wszyscy traktują
mnie, jakbym była nikim. Chciałabym w końcu wykrzyczeć całemu
światu, kogo kocham. Chce wreszcie mieć spokój. Nie wiem, czy ta
osoba czuje to samo, czy w ogóle coś czuje, ale ja mam dość
ukrywania mojej miłości...
Siedzę
na ławce w parku. To miejsce, o tej porze roku i pogodzie jest
ponure i opustoszałe. Tak jak moja dusza. Jestem sama. Zastanawianie
się nad swoją miłością jest męczące. Jeśli ktoś powiedziałby
mi jeszcze pół roku temu, że tak będzie, nie uwierzyłabym. Ale
nie ważne. Tęsknię czasem za tamtym życiem. Poukładanym i
spokojnym. Nic ciekawego się nie działo. I to mi odpowiadało.
Jedyne, co zostało mi z tamtego życia to samotność. Mimo, że
miałam przy sobie teraz przyjaciół, nadal czułam się samotna.
Zamknęłam
oczy by relaksować się spokojem. Za sobą niespodziewanie wyczułam
ruch, ale nie otworzyłam powiek. Zrobiłam to, kiedy zrozumiałam,
że ktoś koło mnie siada. Eric. Mogłam się domyśleć.
-
Czego jeszcze ode mnie chcesz?
-
Nie dasz mi tego, co chcę. Przyszedłem jednak cię przeprosić.
No
cóż, zatkało mnie. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. On
kontynuował:
-
Nie chcę, abyś miała mnie za aroganckiego dupka. Wiele złego w
twoim życiu, to moja wina. Gdyby nie ta kłótnia z moim ojcem,
byłabyś z nim dalej. Spieprzyłem ci życie. Jeszcze raz
przepraszam.
-
A ja chcę ci podziękować. Gdyby nie ta kłótnia, byłabym z osobą
której nie kocham. To dzięki tobie nie jestem z szatanem.
-
Mogę cię o coś spytać?
-
Jasne.
-
Czy twoim zdaniem w związku potrzebna jest miłość obojga ludzi?
-
Miłość to wielkie uczucie. I jest fundamentem związku. Obie osoby
muszą ją czuć. Inaczej to nie ma sensu.
Ta
rozmowa schodziła w złą stronę.
-
Czyli jakbym ci powiedział, że cię kocham, to nie miał bym szans?
-
Dokładnie. Ja cię nie kocham Ericu. Moje serce należy do kogoś
innego. Wybacz mi.
-
Rozumiem. Nie chcę być nachalny. Przepraszam naprawdę za to
wszystko, co się stało.
-
Nie mam do ciebie urazy. Nie chcę mieć wrogów. Zostańmy zwykłymi
przyjaciółmi.
-
Masz racje. Źle postąpiłem. Przyjaźń mi wystarczy.
Przytuliłam
go. Czułam, że ktoś nas obserwuje.
-
Muszę już iść. Nie lubię za długo być w świecie żywych. Do
zobaczenia.
-
Do zobaczenia.
Odszedł,
ale nagle się zawrócił.
-
Zapraszam cię jutro na obiad. Do nas do zamku. Mam nadzieję, że
wpadniesz.
-
Jasne, czemu nie.
Poszedł
w deszczu w stronę głównej ulicy. Chwila i już go nie było.
Spędziłam
popołudnie z nosem w książkach. Uwielbiam czytać. Dzięki temu
wyłączam się. To cały mój świat.
Wieczorem
wyszłam z pokoju i napotkałam na zebranie w kuchni przy stole. Była
Natalia, Monika, Vincent, Kacper, Aleks, Sandra, Anita, Dawid oraz
Rafał. Wszyscy na mnie spojrzeli.
-
Hej, ja tylko po sok. Chyba mam prawo wziąć coś z mojej lodówki?
Nie będę wam przeszkadzała. Już sobie idę.
Podeszłam
szybko do lodówki i wyjęłam sok.
-
Już mnie tu nie ma.
-
Sam zaczekaj.
Głos
Kacpra sprawił, że stanęłam i odwróciłam się w ich stronę.
-
Tak?
-
Rozmawiamy o Ericu.
-
Ach tak. I?
-
Bez ciebie niczego ważnego się nie dowiemy. Pomożesz nam?
-
W czym? Dlaczego nikt mi o tym zebraniu nie powiedział? I kto go
zainicjował?
-
No ja.
-
Mogłeś mi powiedzieć zanim coś zrobisz. Kacper, nie zawsze ty
musisz wszystko za mnie załatwiać. Już chyba o tym gadaliśmy.
-
Tak to prawda, ale...
-
Słuchaj, ja wiem, że chciałeś dobrze lecz ja już wszystko wiem.
Nie musicie ukrywać się w mojej kuchni i układać tajnych planów
w sprawie Erica.
-
Jak to?
-
Gdybyś mnie wcześniej zapytał, wiedziałbyś. A teraz was
przeproszę. Wracam do swojej świątyni, czyli pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz