piątek, 1 kwietnia 2016

Rozdział 10

Czemu przytrafia się to tylko mnie? Nie wiem co mam teraz o tym myśleć. Boje się. Nie chcę, aby był zraniony. Każdy zasługuje na odrobinę miłości. Czemu nikt nie liczy się z moimi uczuciami? Nikt nie zapytał, co ja tak naprawdę czuję. Wszyscy traktują mnie, jakbym była nikim. Chciałabym w końcu wykrzyczeć całemu światu, kogo kocham. Chce wreszcie mieć spokój. Nie wiem, czy ta osoba czuje to samo, czy w ogóle coś czuje, ale ja mam dość ukrywania mojej miłości...

Siedzę na ławce w parku. To miejsce, o tej porze roku i pogodzie jest ponure i opustoszałe. Tak jak moja dusza. Jestem sama. Zastanawianie się nad swoją miłością jest męczące. Jeśli ktoś powiedziałby mi jeszcze pół roku temu, że tak będzie, nie uwierzyłabym. Ale nie ważne. Tęsknię czasem za tamtym życiem. Poukładanym i spokojnym. Nic ciekawego się nie działo. I to mi odpowiadało. Jedyne, co zostało mi z tamtego życia to samotność. Mimo, że miałam przy sobie teraz przyjaciół, nadal czułam się samotna.
Zamknęłam oczy by relaksować się spokojem. Za sobą niespodziewanie wyczułam ruch, ale nie otworzyłam powiek. Zrobiłam to, kiedy zrozumiałam, że ktoś koło mnie siada. Eric. Mogłam się domyśleć.
- Czego jeszcze ode mnie chcesz?
- Nie dasz mi tego, co chcę. Przyszedłem jednak cię przeprosić.
No cóż, zatkało mnie. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. On kontynuował:
- Nie chcę, abyś miała mnie za aroganckiego dupka. Wiele złego w twoim życiu, to moja wina. Gdyby nie ta kłótnia z moim ojcem, byłabyś z nim dalej. Spieprzyłem ci życie. Jeszcze raz przepraszam.
- A ja chcę ci podziękować. Gdyby nie ta kłótnia, byłabym z osobą której nie kocham. To dzięki tobie nie jestem z szatanem.
- Mogę cię o coś spytać?
- Jasne.
- Czy twoim zdaniem w związku potrzebna jest miłość obojga ludzi?
- Miłość to wielkie uczucie. I jest fundamentem związku. Obie osoby muszą ją czuć. Inaczej to nie ma sensu.
Ta rozmowa schodziła w złą stronę.
- Czyli jakbym ci powiedział, że cię kocham, to nie miał bym szans?
- Dokładnie. Ja cię nie kocham Ericu. Moje serce należy do kogoś innego. Wybacz mi.
- Rozumiem. Nie chcę być nachalny. Przepraszam naprawdę za to wszystko, co się stało.
- Nie mam do ciebie urazy. Nie chcę mieć wrogów. Zostańmy zwykłymi przyjaciółmi.
- Masz racje. Źle postąpiłem. Przyjaźń mi wystarczy.
Przytuliłam go. Czułam, że ktoś nas obserwuje.
- Muszę już iść. Nie lubię za długo być w świecie żywych. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Odszedł, ale nagle się zawrócił.
- Zapraszam cię jutro na obiad. Do nas do zamku. Mam nadzieję, że wpadniesz.
- Jasne, czemu nie.
Poszedł w deszczu w stronę głównej ulicy. Chwila i już go nie było.

Spędziłam popołudnie z nosem w książkach. Uwielbiam czytać. Dzięki temu wyłączam się. To cały mój świat.

Wieczorem wyszłam z pokoju i napotkałam na zebranie w kuchni przy stole. Była Natalia, Monika, Vincent, Kacper, Aleks, Sandra, Anita, Dawid oraz Rafał. Wszyscy na mnie spojrzeli.
- Hej, ja tylko po sok. Chyba mam prawo wziąć coś z mojej lodówki? Nie będę wam przeszkadzała. Już sobie idę.
Podeszłam szybko do lodówki i wyjęłam sok.
- Już mnie tu nie ma.
- Sam zaczekaj.
Głos Kacpra sprawił, że stanęłam i odwróciłam się w ich stronę.
- Tak?
- Rozmawiamy o Ericu.
- Ach tak. I?
- Bez ciebie niczego ważnego się nie dowiemy. Pomożesz nam?
- W czym? Dlaczego nikt mi o tym zebraniu nie powiedział? I kto go zainicjował?
- No ja.
- Mogłeś mi powiedzieć zanim coś zrobisz. Kacper, nie zawsze ty musisz wszystko za mnie załatwiać. Już chyba o tym gadaliśmy.
- Tak to prawda, ale...
- Słuchaj, ja wiem, że chciałeś dobrze lecz ja już wszystko wiem. Nie musicie ukrywać się w mojej kuchni i układać tajnych planów w sprawie Erica.
- Jak to?

- Gdybyś mnie wcześniej zapytał, wiedziałbyś. A teraz was przeproszę. Wracam do swojej świątyni, czyli pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz