Natalia
przyjęła nas miłym uśmiechem. Monika nie miała innego wyjścia, jak uleczyć ją. Lekarze byli w szoku i nie mogli w to uwierzyć.
Nie dziwię im się, gdybym nie była świadoma magii, która nas
otacza, też bym nie uwierzyła. Wychodząc ze szpitala, Monika
spotkała tego chłopaka. Zatrzymaliśmy się na chwilę, żeby mogli
porozmawiać. Kuzynka po chwili podeszła do nas i optymistycznym
głosem oświadczyła, że nie wraca z nami do domu. Środa była
piękna. Dziś były urodziny Natalii oraz Moniki. Impreza z tej
okazji była trochę wcześniej, ale i tak poszliśmy do knajpy (bez
Moniki, ale ona pewnie się i tak będzie dobrze bawiła).
Siedzieliśmy wszyscy, śmiejąc się i rozmawiając jak za dawnych
czasów. Gdy wychodziliśmy było już po jedenastej. Wieczór był
zimny. Wracaliśmy biegiem, bo padał deszcz. Śmialiśmy się całą
drogę jak dzieci. Następnego dnia siedziałam w klasie i uczyłam
się do sprawdzianu z biologii. Przeszkodziła mi ostatnia osoba
jakiej mogłam się spodziewać, Lucyfer.
-
Witaj Samanto.
Spojrzałam
na niego, a potem opuściłam wzrok i zaczęłam znowu się uczyć.
-
Nie unikaj mnie.
-
Jestem zajęta. Daj mi spokój. Nie mam ochoty z tobą gadać. Wyjdź
stąd.
-
Proszę nie unikaj mnie. Ja nic nie zrobiłem.
-
Nie chce się z tobą teraz kłócić, więc idź sobie.
-
Samanto proszę, wróć do mnie.
-
Czy ty sobie ze mnie jaja robisz? Uważasz że jestem jakaś
nienormalna?
-
Ależ nie...
-
Więc stąd wypierdalaj.
-
Jak ostro.
-
Idź już stąd.
-
Do zobaczenia.
-
Oby nie.
Na
szczęście odszedł. Szczerzę nienawidzę tego człowieka. O ile
można go tak nazwać.
Wracałam
sama do domu. Wchodząc do domu usłyszałam głosy. Były to głosy
Natalii i... Erica. Siedzieli razem na sofie w salonie. Gdy ich
zobaczyłam zbladłam.
-
Co ty tu robisz?
-
Rozmawiam z twoją kuzynką. Jest bardzo miła. A tak przy okazji
cześć.
-
Cześć, naprawdę miło, że wpadłeś, ale wydaje mi się, że
powinieneś już iść.
-
Nie, zostań. - Natalia jak zwykle musi się wtrącić.
-
Muszę już wracać. Do zobaczenia Natalio. - Ujął jej dłoń i
pocałował w nią. Moja kuzynka od razu się rozpromieniła. Potem
syn szatana podszedł do mnie i ujął moją dłoń. Nie zabrałam.
Nie chciałam wyjść przy Natalii na skończona hipokrytkę. Eric
uśmiechnął się.
-
Do zobaczenia Samanto. Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy.-
Pocałował moją dłoń. Chciałam, aby jak najszybciej opuścił
mój dom.
-
Powiedz ojcu - zwróciłam się do niego cicho. - Aby się do mnie
nie zbliżał, tak samo jak ty.
-
Słodka jak zawsze. Ojcu przekaże te wiadomość. Michaelowi też
mam to przekazać?
-
Nie waż się mu tego mówić. Jako jedyny mnie nie wkurzył.
-
Mój perfekcyjny brat. Jak zawsze. Uh... Nie znoszę go. Do widzenia
wam, panie.
Kilka
sekund po tym jak Eric zniknął, Vincent przyszedł do Natalii.
Podszedł do Natalii i pocałował ją w policzek.
-
Cześć kocie, coś mnie ominęło?
- Raczej nie, jak w szkole?
- Nic ciekawego, szkoła równa się nuda, prawda Samanto?
-
Jak zwykle masz racje. Teraz was zostawię i pójdę do siebie
pouczyć się.
Poszłam
na górę. Zaczęłam czytać książkę. Po chwili znudziła mi się.
Przypomniał mi się Michael. Słodki blondyn. Szkoda mi go. Syn
szatana, wiecznie w piekle. Kto chciałby takie życie? Rozmyślenia
przerwał mi Kacper. Zdziwiło mnie to, że przyszedł. Od dawna nie
rozmawialiśmy. Tylko rutynowe pytania i odpowiedzi. Ucieszyłam się
na jego widok.
-
Hej Sam. Mogę wejść?
-
Tak, jasne. Coś się stało?
-
To ja powinienem zadać ci to pytanie. Sam martwię się o ciebie. Od
kilku dni chodzisz przygnębiona. Opowiedz mi co się z tobą dzieje.
-
Kacper, nic mi nie jest. Po prostu mam ciężki tydzień. Nie masz
powodu do zmartwień. - Usiadła koło mnie i ujął moją dłoń.
-
Sam nie oszukuj mnie. Powiedz, co się dzieje.
Opowiedziałam
mu o wszystkim. To mi bardzo pomogło. Kacper to mój pierwszy
przyjaciel. Zawsze był dla mnie numerem jeden. Po tym jak się
wyprowadziłam, nic się nie zmieniło. Do dziś dnia jest moim
pierwszym przyjacielem.
-
Sam tak mi przykro. Nie wiem co mam ci powiedzieć. Przepraszam.
-
Za co? Ty nic nie zrobiłeś. Nie masz za co przepraszać.
-
Właśnie, nic nie zrobiłem. Powinienem był ci pomóc. Jestem
nikim.
-
Nic nie mogłeś zrobić. Nie czuj się winny. Nie możesz za każdym
razem, kiedy mam kłopoty pomagać mi. Jestem już dużą
dziewczynką.
-
Sam ja chcę cię bronić i chronić. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby
coś ci się stało.
-
Nic mi nie jest i nie będzie.
-
Zapamiętaj. - Jeszcze bardziej ścisnął mi dłoń. - Jak coś się
stanie, przyjdź do mnie. Jasne?
-
Tak szefie.
-
No.
Przytulił
mnie.
-
A teraz powiedz, co zrobisz z Erickiem? Nie zostawisz tak tego,
prawda?
-
Jasne, że nie. Nie pozwolę, aby ten idiota zepsuł związek mojej
kuzynki. Mam pewien plan, ale ty musisz mi pomóc.
-
W końcu ta sama Sam, którą znam. No mów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz