piątek, 26 lutego 2016

Rozdział 6

Natalia przyjęła nas miłym uśmiechem. Monika nie miała innego wyjścia, jak uleczyć ją. Lekarze byli w szoku i nie mogli w to uwierzyć. Nie dziwię im się, gdybym nie była świadoma magii, która nas otacza, też bym nie uwierzyła. Wychodząc ze szpitala, Monika spotkała tego chłopaka. Zatrzymaliśmy się na chwilę, żeby mogli porozmawiać. Kuzynka po chwili podeszła do nas i optymistycznym głosem oświadczyła, że nie wraca z nami do domu. Środa była piękna. Dziś były urodziny Natalii oraz Moniki. Impreza z tej okazji była trochę wcześniej, ale i tak poszliśmy do knajpy (bez Moniki, ale ona pewnie się i tak będzie dobrze bawiła). Siedzieliśmy wszyscy, śmiejąc się i rozmawiając jak za dawnych czasów. Gdy wychodziliśmy było już po jedenastej. Wieczór był zimny. Wracaliśmy biegiem, bo padał deszcz. Śmialiśmy się całą drogę jak dzieci. Następnego dnia siedziałam w klasie i uczyłam się do sprawdzianu z biologii. Przeszkodziła mi ostatnia osoba jakiej mogłam się spodziewać, Lucyfer.
- Witaj Samanto.
Spojrzałam na niego, a potem opuściłam wzrok i zaczęłam znowu się uczyć.
- Nie unikaj mnie.
- Jestem zajęta. Daj mi spokój. Nie mam ochoty z tobą gadać. Wyjdź stąd.
- Proszę nie unikaj mnie. Ja nic nie zrobiłem.
- Nie chce się z tobą teraz kłócić, więc idź sobie.
- Samanto proszę, wróć do mnie.
- Czy ty sobie ze mnie jaja robisz? Uważasz że jestem jakaś nienormalna?
- Ależ nie...
- Więc stąd wypierdalaj.
- Jak ostro.
- Idź już stąd.
- Do zobaczenia.
- Oby nie.
Na szczęście odszedł. Szczerzę nienawidzę tego człowieka. O ile można go tak nazwać.
Wracałam sama do domu. Wchodząc do domu usłyszałam głosy. Były to głosy Natalii i... Erica. Siedzieli razem na sofie w salonie. Gdy ich zobaczyłam zbladłam.
- Co ty tu robisz?
- Rozmawiam z twoją kuzynką. Jest bardzo miła. A tak przy okazji cześć.
- Cześć, naprawdę miło, że wpadłeś, ale wydaje mi się, że powinieneś już iść.
- Nie, zostań. - Natalia jak zwykle musi się wtrącić.
- Muszę już wracać. Do zobaczenia Natalio. - Ujął jej dłoń i pocałował w nią. Moja kuzynka od razu się rozpromieniła. Potem syn szatana podszedł do mnie i ujął moją dłoń. Nie zabrałam. Nie chciałam wyjść przy Natalii na skończona hipokrytkę. Eric uśmiechnął się.
- Do zobaczenia Samanto. Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy.- Pocałował moją dłoń. Chciałam, aby jak najszybciej opuścił mój dom.
- Powiedz ojcu - zwróciłam się do niego cicho. - Aby się do mnie nie zbliżał, tak samo jak ty.
- Słodka jak zawsze. Ojcu przekaże te wiadomość. Michaelowi też mam to przekazać?
- Nie waż się mu tego mówić. Jako jedyny mnie nie wkurzył.
- Mój perfekcyjny brat. Jak zawsze. Uh... Nie znoszę go. Do widzenia wam, panie.
Kilka sekund po tym jak Eric zniknął, Vincent przyszedł do Natalii. Podszedł do Natalii i pocałował ją w policzek.
- Cześć kocie, coś mnie ominęło?
- Raczej nie, jak w szkole?
- Nic ciekawego, szkoła równa się nuda, prawda Samanto?
- Jak zwykle masz racje. Teraz was zostawię i pójdę do siebie pouczyć się.
Poszłam na górę. Zaczęłam czytać książkę. Po chwili znudziła mi się. Przypomniał mi się Michael. Słodki blondyn. Szkoda mi go. Syn szatana, wiecznie w piekle. Kto chciałby takie życie? Rozmyślenia przerwał mi Kacper. Zdziwiło mnie to, że przyszedł. Od dawna nie rozmawialiśmy. Tylko rutynowe pytania i odpowiedzi. Ucieszyłam się na jego widok.
- Hej Sam. Mogę wejść?
- Tak, jasne. Coś się stało?
- To ja powinienem zadać ci to pytanie. Sam martwię się o ciebie. Od kilku dni chodzisz przygnębiona. Opowiedz mi co się z tobą dzieje.
- Kacper, nic mi nie jest. Po prostu mam ciężki tydzień. Nie masz powodu do zmartwień. - Usiadła koło mnie i ujął moją dłoń.
- Sam nie oszukuj mnie. Powiedz, co się dzieje.
Opowiedziałam mu o wszystkim. To mi bardzo pomogło. Kacper to mój pierwszy przyjaciel. Zawsze był dla mnie numerem jeden. Po tym jak się wyprowadziłam, nic się nie zmieniło. Do dziś dnia jest moim pierwszym przyjacielem.
- Sam tak mi przykro. Nie wiem co mam ci powiedzieć. Przepraszam.
- Za co? Ty nic nie zrobiłeś. Nie masz za co przepraszać.
- Właśnie, nic nie zrobiłem. Powinienem był ci pomóc. Jestem nikim.
- Nic nie mogłeś zrobić. Nie czuj się winny. Nie możesz za każdym razem, kiedy mam kłopoty pomagać mi. Jestem już dużą dziewczynką.
- Sam ja chcę cię bronić i chronić. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało.
- Nic mi nie jest i nie będzie.
- Zapamiętaj. - Jeszcze bardziej ścisnął mi dłoń. - Jak coś się stanie, przyjdź do mnie. Jasne?
- Tak szefie.
- No.
Przytulił mnie.
- A teraz powiedz, co zrobisz z Erickiem? Nie zostawisz tak tego, prawda?
- Jasne, że nie. Nie pozwolę, aby ten idiota zepsuł związek mojej kuzynki. Mam pewien plan, ale ty musisz mi pomóc.

- W końcu ta sama Sam, którą znam. No mów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz