Poszłam do szkoły, cała obolała. Czułam, że ktoś mnie
obserwuje, dlatego szłam szybszym krokiem. Starałam się nie odwracać. Kiedy
weszłam do szkoły, od razu zaczęłam szukać Anity. Byłam lekko zaniepokojona.
Weszłyśmy razem do klasy. Moje oczy ujrzały jego, najgorszego chłopaka pod słońcem: Erica. Nie miałam
pojęcia, co on robi w mojej szkole. Syn szatana pośród uczniów? To
niedorzeczne. Zgaduję, że szuka swojej
ofiary. Miałam nadzieję, że mnie nie zaczepi. Przeszłam bokiem do swojej ławki
z tyłu klasy. Niezauważona, po chwili się rozpakowałam. Anita usiadła ze mną. W
końcu przyszła do szkoły. Po tym, jak zobaczyła Monikę w akcji, zaczęła
uczęszczać do psychologa. Ciągle chodziła roztrzęsiona i wystraszona. Na
szczęście wizyty jej pomogły. Dobrze, że nie pamięta twarzy morderczyni, nie
wie, że była nią Monika. Zastanawiałam
się, gdzie jest Natalia. Gdy nagle rozbrzmiał dzwonek, Eric ruszył w stronę
wyjścia. I nagle wpadł na... Natalię. Spojrzał na nią, uśmiechnął się i
mrugnął. Zerknęłam w stronę, gdzie siedziała Monika. Była tak samo zdziwiona,
jak ja. Natalia próbowała wyminąć chłopaka, ale ten blokował jej drogę. Vincent
wszystko widział. Wiedziałam, że tak tego nie zostawi. Podszedł do nich.
- Narzuca ci się?
- Możesz nie przeszkadzać? – Wtrącił się Eric.
- Ok.
Vincent obrócił się, przeszedł kilka kroków, po czym z
rozmachem uderzył pięścią Erica w twarz. Natalia szybko zareagowała i złapała
Vincenta za rękę, po czym wyszła z nim ze szkoły. Aby Eric nie podążał za nimi,
Monika podeszła do niego i zagadała.
- Dawno się nie widzieliśmy, głąbie.
- Widzę, że nadal jesteś taka głupiutka siostrzyczko.
- Co cię tu sprowadza?
- Nudziło mi się, odkąd Ciebie nie ma, nie mam z kim grać.
- Zostaw nas w spokoju.
- Jeszcze tu wrócę.
Eric rozpłynął się w powietrzu.
Po lekcjach nie czekałam na nikogo. Nie miałam ochoty z
nikim rozmawiać. Samotność, to coś czego chciałam. Ale jak zawsze moje plany
szlak jasny trafia. Pan Eric zechciał mi potowarzyszyć. Nie wiadomo, jak i
kiedy, wyłonił się zza murów szkoły.
- Sam, mam nadzieję, że mnie nie unikasz?
- A jednak tak, unikam cię.
- Czemu? Szukałem cię, ale nie widziałem twojej osoby w
klasie na pierwszej lekcji.
- Cóż, wychodzi na to, że jestem od ciebie sprytniejsza.
- Chciałem z tobą pogadać, abyś wróciła do zamku, ale żebyś
była moja i rządziła przy moim boku. Co ty na to?
- Za nic tam nie wrócę. Co ty sobie myślisz?
- Jeżeli ty nie chcesz,
to może twoja przyjaciółka to
zrobi. Jak jej tam? Ach, no tak, Natalia. Cudownie. Wolałbym ciebie, ale nią też się zadowolę.
- Zostaw Natalię. Nie mieszaj w nasze sprawy, wynoś się
stąd.
- Pogódź się z tym, nie dam wam spokoju. A teraz żegnaj,
mała.- odszedł.
- Dupek.
Kiedy wróciłam do domu, przez pewien czas byłam sama.
Pierwszy wrócił zmęczony po treningu, Kacper. Ale i tak zadał to pytanie.
- Kim był ten gość rano?
- To Eric, syn szatana. A co?
- Co on tam robił?
- Szukał mnie, ale nie martw się. Nic mi nie jest. Wszystko w
porządku.
- Na pewno? Nic się nie stało?
- Tak, wszystko dobrze.
- To ok. Idę się położyć.
Siedziałam znowu sama, lecz po chwili wrócił Vincent.
Załamanie w jego oczach było przygnębiające. Atmosfera wydawała się być
dołująca. Do tego jeszcze przyszła Monika. Uśmiechnięta i radosna. Pełna
pozytywnej energii to bardziej dobijało.
- Hej, co wam jest? - Zapytała swoim słodkim głosem.
- Nic, po prostu siedzimy.- Odburknął jej Vincent. Monika usiadła obok mnie. Chłopak siedział na
fotelu pogrążony w myślach, gdy nagle rozbrzmiał dzwonek telefonu. Monika
entuzjastycznie odebrała.
- Tak, słucham?
- Pani siostra…. - uśmiech z jej twarzy zniknął. Nagle twarz
Moniki stała się blada, gdy nagle opuściła telefon, zgięła się w pół i
zasłoniła twarz dłońmi. Nie wiedziałam, co mam zrobić.
- Monika, co jest?
- Natalia, ona jest…
- Co jest Natalii? – Moje serce zaczęło bić szybciej.
Monika milczała.
- Mów, co się stało, natychmiast.- Vincent był poddenerwowany.
- Natalia jest w szpitalu. - Nogi się pode mną ugięły, ręce
zaczęły mi się trząść. Przez głowę przelatywały mi makabryczne sceny śmierci
mojej kuzynki.
- Musimy tam iść, teraz.
- Pójdę po Kacpra. Nie chce zostawiać go samego.
- Tylko szybko, pospiesz się. – Pierwszy raz widziałam
Vincenta w takim stanie. Tak bardzo bał się o Natalię. Zresztą, jak my wszyscy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz