piątek, 11 września 2015

Rozdział 7

Jest! Ciocia zaproponowała, abyśmy razem pojechali nad morze, do Krynicy Morskiej. Ja uważam, że to genialny pomysł:
1. Więcej czasu poświecę Kacprowi.
2. Popracuje nad opalenizną (jestem strasznie blada).
3. Mniej czasu spędzonego z ciocią, więcej na plaży.
4. (najważniejsze) Mniej słuchania ciotki.
Boże, te wakacje układają się coraz lepiej! Oby nic tego nie popsuło! Niech ciągle będzie już tylko coraz lepiej!
-Samanto jesteś spakowana?
-Oczywiście ciociu.
-A Ty Kacper?- Głupie pytanie. Chłopak przyjechał kilka godzin temu i już się rozpakował? Ja pierdzielę, ona naprawdę jest upierdliwa.
-Tak, proszę Pani.- Zwrócił się do ciotki a potem do mnie.- Dlaczego ona nazywa Cię Samantą, a nie Sam?
-Ona tak już ma, nie uznaje skrótów imion.
-Aha.
-Dziwna jest i tyle.- Zadzwonił mój telefon.
-Przepraszam, muszę odebrać.
-Okej.
-Halo.- To była moja mama.
-Cześć mamo, miałam właśnie do Ciebie dzwonić. O co chodzi?
-A chciałam Ci powiedzieć, że skracam Twoje “męczarnie u cioci”, więc wracasz w następnym tygodniu, okej?
-Tak!
-Cieszę się, że się cieszysz. Pa.
-Pa.
Rany! Nie dość, że wakacje wydają się iść w dobrym kierunku, to jeszcze ta wiadomość! Nie będę musiała się tyle męczyć z ciotką! Muszę wytrzymać jeszcze tylko trochę i będę w domu!
-Co się stało Samanto?
-Nie, nic ciociu.
-To dobrze Samanto.- Uśmiechnęła się i poszła.
-Kacper wracamy do domu w następnym tygodniu.
-Jest! Już po godzinie mam dość Twojej ciotki. Masakra, jak Ty z nią wytrzymujesz?
-No właśnie nie wytrzymuję.
-A, miałem się Ciebie o to wcześniej zapytać... dlaczego się zgodziłaś przyjechać tu?
-Mam zbyt dobre serce. Moi rodzice potrafią wywołać u ludzi współczucie.
-Och. Samanta sama się zapisałaś na te męczarnie.
-Przestań się ze mnie nabijać.
-Ale ja się nie nabijam.
-Ta, jasne.
-Podziwiam Cię.
-Tak, oczywiście, Kacper Moon podziwia szarą Samantę Black.
-Tak.
-Mniejsza z tym. Chodź, ciocia już czeka.
-Idę, ale nie siedzę koło tych Twoich kuzynek. Okej?
-Nie ma sprawy. A może jest? Zobaczymy.
Ciocia ma spory samochód siedmioosobowy, z rozsuwanymi drzwiami z tyłu. Moje kuzynki tylko czekały na Kacpra, od razu, gdy znalazł się w pobliżu samochodu, pociągnęły go do środka. Biedactwo. Ten widok był nadzwyczajny. Oczywiście on wyrywał się i krzyczał “pomocy!”, a ja robiłam zdjęcia. Niezapomniany widok. W końcu udało się mnie i cioci “odebrać” Kacpra dziewczyną i pojechaliśmy nad morze. Kacper siedział na pierwszym siedzeniu, więc ja musiałam siedzieć z tyłu. Całą drogę gadały i gadały... Nagle dostałam SMSa nie zgadniecie od kogo. Od Kamila. Napisał: ,,Przepraszam za wszystko. Dla Ciebie rzuciłem Sandrę. Proszę wróć do mnie. Tęsknię. Kamil.”
Co ja mam teraz zrobić, odpisać i wrócić do niego, czy dać sobie z nim spokój. Wiedziałam, że on ciągle mi się podoba, ale co mam robić... teraz dopiero mam dylemat, ale odpisałam: ,,Teraz do mnie piszesz i przepraszasz mnie, po tym co zrobiłeś Sandrze i mnie? To niedorzeczne. Co Ty sobie wyobrażasz? Że będę za każdym razem do Ciebie wracała, bo Ty będziesz miał taki grymas? Spieprzaj. Pozdrawiam Sam.”
No teraz to przynajmniej się odpieprzy, nie?
Po około trzech godzinach dotarliśmy na miejsce, a wtedy on zadzwonił.
-Sam nie rozłączaj się, poczekaj, wysłuchaj, proszę.
-Czego mam słuchać? Może twoich kłamstw, co?! Mam Cię dość. Cześć.
-Sam, poczekaj. Tak, to prawda, za bardzo Cię skrzywdziłem i jest mi za to bardzo wstyd, naprawdę. Ale to nie tak jak myślisz. Ja…kocham…Cię.
-Kitujesz?!
-Nie, na serio. Wtedy, gdy zaprosiłem Cię do mojego domu, chciałem się zapytać, czy będziesz moją dziewczyną, a Ty poszłaś do domu, bo Lucas i tak dalej…ale ty naprawdę mi się podobasz.
-No to dlaczego chodziłeś z Sandrą?
-Zmusiła mnie. Znała mój największy sekret. Sam, uwierz mi.
-Nie jestem naiwna Kamil. Masz mnie za głupią, czy jak?!
-Nie krzycz. Chcesz, zapytaj się kogo chcesz.
-Pa.
-Pa. Proszę, odezwij się później, dobrze?
-Może, nie wiem, zobaczę.
Siedziałam na plaży, gdy cała reszta nosiła walizki do pokoi.
-Sam może nam pomożesz?- Nic mi się teraz nie chciało. Można mnie uznać za pustą lalkę, ale odpowiedziałam:
-Kacper, nie teraz.
-Coś się stało? Strasznie krzyczałaś przez telefon.
-Tak, to był Kamil. Przepraszał mnie i chciał, żebym do niego wróciła.
-I co powiedziałaś?
-Nic mu nie powiedziałam. Wiesz, muszę sprawdzić czy mówił prawdę.
-Jaką prawdę? Jeśli można wiedzieć.
-Wtedy, kiedy spotkałam go u tej Sandry i gdy mu złamałam nos, to on u niej był, bo ona mu kazała. Niby go szantażowała. Ale ja jakoś w to nie wierzę.
-Rozumiem, może zadzwoń do Lucka, co?
-Do brata? Po co?
-Niech pogada z Bartkiem i wtedy będziesz miała pewność.
-Wiesz... to wcale nie jest aż tak zły pomysł.
-Dzięki, ma się ten talent.- powiedział skromnie.
-Ale teraz odłóż ten telefon, później zadzwonisz.- Podniósł mnie i wrzucił do zatoki.Oczywiście pociągnęłam go za sobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz