Nareszcie
zdjęli mi opatrunek z ręki. Wszystko z nią było w porządku. Było
to lekkie zwichnięcie. Dziś poszłam do szkoły. Ostatni tydzień.
Kacper będzie chodził ze mną do klasy od następnego roku. Gdy
weszłam do klasy, w której miałam lekcję matematyki,
„zaatakowały” mnie klasowe wiedźmy. A dokładnie jedna. Była
to Patrycja. Nie znosiłam jej. Zachowywała się jak dziwka. Uważała
się za księżniczkę. Była o wszystkich i wszystko zazdrosna.
Zaczepiła mnie i zapytała:
-Kogo wczoraj przyprowadziłaś na bal?
-Nie powinno Cię to obchodzić.
-Jak taki przystojny chłopak mógł iść z Tobą na bal? Nie rozumiem.
-Widzisz, bo ty mało rzeczy rozumiesz.
-Przestań się ze mnie nabijać.
-Przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać.
Zaśmiałam się. Jak na nią patrzyłam to ogarniał mnie żal. Ona jest taka żałosna. Pochyliła się nade mną. Była wściekła, co jeszcze bardziej mnie rozbawiło. Śmiałam się jej prosto w twarz.
-Nie igraj ze mną.
-Patrycja, nie boję się Ciebie.
Odeszła zdenerwowana. Dzięki niej przez resztę dnia ciągle się uśmiechałam, a ona chodziła naburmuszona.
Tydzień minął bardzo szybko. Ostatni dzień szkoły. Nie wiedziałam kiedy byłam już w domu. Skończyłam wreszcie drugą klasę gimnazjum. Miałam skończone piętnaście lat. Nareszcie zaczęły się wakacje. W końcu miałam czas by robić to, co lubię. Tańczyć. Zaniedbałam to trochę. Uwielbiałam tańczyć hip-hop. Kiedy zaczęłam miałam dziesięć lat. Teraz nie miałam czasu, ale nadrobię stracone lekcje. Miałam prywatną nauczycielkę. Przychodziła raz w tygodniu. Ma przyjść w następną sobotę. Po południu, po szkole siedziałam w salonie i oglądałam telewizję. W pewnym momencie do domu weszli moi rodzice. Mieli na twarzach sztuczne uśmiechy. Trochę się przestraszyłam. Zastanawiałam się, o co im może chodzić.
Mama siadła po mojej lewej stronie, a tata po prawej. Uśmiechali się do mnie. Czułam się nieswojo.
-Samanto, kochanie, jak Ty ładnie wyglądasz.- Mama zachowywała się dziwnie. Nigdy mi tego nie mówiła.
-Tak, mama ma rację córciu. Świetnie wyglądasz.
Wyłączyłam telewizor i zwróciłam się do nich:
-O co chodzi?
-Samanto, nie możemy Ci powiedzieć, że ładnie wyglądasz?
Uniosłam lewą brew i spojrzałam na mamę pytająco. W końcu się poddała:
- No dobra Sam, sprawa jest.
-Twoja ciocia chce, abyś wpadła do niej na kilka…dni.- Tata powiedział to na jednym wdechu. Ciekawe, o którą ciocię chodzi. Bałam się swoich myśli.
-Do której?
-Gosi. Zanim zaczniesz krzyczeć, uspokój się, przemyśl. A na swoją obronę mamy tylko to, że to nie był nasz pomysł.
Byłam wściekła. Ciocia Gosia to najgorsza osoba jaką kiedykolwiek spotkałam (pomijając jej córki- Ingę i Sarę, to były wiedźmy).
-No dobrze. Kiedy miałabym jechać?
Byli zdziwieni. Nie spodziewali się, że będę ukrywała swoje myśli. Ha! Jednak potrafię ukrywać uczucia.
-Dzisiaj wieczorem.
Sam spokojnie. Nie denerwuj się. Wytrzymasz to. A teraz najtrudniejsze pytanie:
-Na ile?
-Dwa tygodnie?
Że niby co? No nie. Nie wytrzymam. Co ja mam tam robić. Jak Boga kocham, chyba się zabiję. Ale odpowiedziałam ze stoickim spokojem:
-Dobrze. Pójdę się spakować.
I szlak trafił myśli o nadrobieniu lekcji tańca.
Po pewnym czasie mama do mnie zapukała.
-Sam muszę Ci coś jeszcze powiedzieć.
-Czegoś gorszego już chyba nie możesz, więc mów.
-Spokojnie Lucas pojedzie do babci Bożeny, gdy ty wrócisz.- Lepszej wiadomości nie mogłam usłyszeć. Babcia Bożena jest taka sama jak ciocia Małgosia. A już myślałam, że cały dzień będzie totalną katastrofą. Lucas pewnie musiał się załamać. To była pokrzepiająca myśl. Mój brat nie znosił wyjeżdżać z domu. Z tą cudowną wiadomością udałam się do samochodu.
-Nie powinno Cię to obchodzić.
-Jak taki przystojny chłopak mógł iść z Tobą na bal? Nie rozumiem.
-Widzisz, bo ty mało rzeczy rozumiesz.
-Przestań się ze mnie nabijać.
-Przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać.
Zaśmiałam się. Jak na nią patrzyłam to ogarniał mnie żal. Ona jest taka żałosna. Pochyliła się nade mną. Była wściekła, co jeszcze bardziej mnie rozbawiło. Śmiałam się jej prosto w twarz.
-Nie igraj ze mną.
-Patrycja, nie boję się Ciebie.
Odeszła zdenerwowana. Dzięki niej przez resztę dnia ciągle się uśmiechałam, a ona chodziła naburmuszona.
Tydzień minął bardzo szybko. Ostatni dzień szkoły. Nie wiedziałam kiedy byłam już w domu. Skończyłam wreszcie drugą klasę gimnazjum. Miałam skończone piętnaście lat. Nareszcie zaczęły się wakacje. W końcu miałam czas by robić to, co lubię. Tańczyć. Zaniedbałam to trochę. Uwielbiałam tańczyć hip-hop. Kiedy zaczęłam miałam dziesięć lat. Teraz nie miałam czasu, ale nadrobię stracone lekcje. Miałam prywatną nauczycielkę. Przychodziła raz w tygodniu. Ma przyjść w następną sobotę. Po południu, po szkole siedziałam w salonie i oglądałam telewizję. W pewnym momencie do domu weszli moi rodzice. Mieli na twarzach sztuczne uśmiechy. Trochę się przestraszyłam. Zastanawiałam się, o co im może chodzić.
Mama siadła po mojej lewej stronie, a tata po prawej. Uśmiechali się do mnie. Czułam się nieswojo.
-Samanto, kochanie, jak Ty ładnie wyglądasz.- Mama zachowywała się dziwnie. Nigdy mi tego nie mówiła.
-Tak, mama ma rację córciu. Świetnie wyglądasz.
Wyłączyłam telewizor i zwróciłam się do nich:
-O co chodzi?
-Samanto, nie możemy Ci powiedzieć, że ładnie wyglądasz?
Uniosłam lewą brew i spojrzałam na mamę pytająco. W końcu się poddała:
- No dobra Sam, sprawa jest.
-Twoja ciocia chce, abyś wpadła do niej na kilka…dni.- Tata powiedział to na jednym wdechu. Ciekawe, o którą ciocię chodzi. Bałam się swoich myśli.
-Do której?
-Gosi. Zanim zaczniesz krzyczeć, uspokój się, przemyśl. A na swoją obronę mamy tylko to, że to nie był nasz pomysł.
Byłam wściekła. Ciocia Gosia to najgorsza osoba jaką kiedykolwiek spotkałam (pomijając jej córki- Ingę i Sarę, to były wiedźmy).
-No dobrze. Kiedy miałabym jechać?
Byli zdziwieni. Nie spodziewali się, że będę ukrywała swoje myśli. Ha! Jednak potrafię ukrywać uczucia.
-Dzisiaj wieczorem.
Sam spokojnie. Nie denerwuj się. Wytrzymasz to. A teraz najtrudniejsze pytanie:
-Na ile?
-Dwa tygodnie?
Że niby co? No nie. Nie wytrzymam. Co ja mam tam robić. Jak Boga kocham, chyba się zabiję. Ale odpowiedziałam ze stoickim spokojem:
-Dobrze. Pójdę się spakować.
I szlak trafił myśli o nadrobieniu lekcji tańca.
Po pewnym czasie mama do mnie zapukała.
-Sam muszę Ci coś jeszcze powiedzieć.
-Czegoś gorszego już chyba nie możesz, więc mów.
-Spokojnie Lucas pojedzie do babci Bożeny, gdy ty wrócisz.- Lepszej wiadomości nie mogłam usłyszeć. Babcia Bożena jest taka sama jak ciocia Małgosia. A już myślałam, że cały dzień będzie totalną katastrofą. Lucas pewnie musiał się załamać. To była pokrzepiająca myśl. Mój brat nie znosił wyjeżdżać z domu. Z tą cudowną wiadomością udałam się do samochodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz