piątek, 7 sierpnia 2015

Rozdział 2

     Opowiem wam o sobie w skrócie. Mam na imię Samanta Black. Jestem szarą, czternastoletnią dziewczyną, mieszkającą na północy Polski, a dokładnie na wsi. Totalne odludzie. Wszędzie daleko, lecz już się do tego przyzwyczaiłam. Mam kręcone blond włosy, które są cholernie niesforne. Oczy są raz niebieski, a raz zielone (to chyba zależy od nastroju). Blada jestem jak trup, a moje dłonie są chłodne i nieprzyjemne. Nienawidzę ich. Twarz mam jak porcelanowa lalka. Oczy są szklane. Policzki często zarumienione. Serce pełne miłości i jednocześnie nienawiści. Mam metr sześćdziesiąt dwa wzrostu i pięćdziesiąt kilo wagi. To chyba już wszystko, co mogę o sobie opowiedzieć. Mogę tylko dodać, że moje życie jest nudne, ale z czasem stawało się coraz ciekawsze, a to z powodu jednego spotkania, które zmieniło całe moje życie. Za incydent, który uważałam za bolesny, dziś dziękuje, bo inaczej nie działyby się te wszystkie zdarzenia. A zaczęło się tak:
Szłam na „randkę” z Kamilem. No cóż... nie szykowałam się, bo nie chciałam by coś podejrzewał. Całe popołudnie w piątek po szkole przesiedziałam u Anity. Miałam zostać na noc, ale zrezygnowałam. Nie powiedziałam jej, że jutro spotykam się z Kamilem, bo zaczęłaby swój wykład, a ja chciałam tego uniknąć. Wracając do domu zastanawiałam się nad tym, co się zdarzyło w ciągu tych ostatnich paru dni. Dziwne było to, że Kamil zaprosił mnie do siebie.
Po długim i monotonnym myśleniu nie wiadomo jak i kiedy znalazłam się w parku. To miejsce, o tej porze roku wyglądało prześlicznie, tak romantycznie.
Posiedziałam trochę na ławce i poszłam do domu. Gdy weszłam, na schodach siedział mój brat. Jak tylko mnie zobaczył automatycznie wstał:
-Wiesz co się stało?
-Nie, co?
-Widziałem razem z moim kumplem Bartkiem, jak Kamil całował się, z tą Sandrą z twojej klasy.
-Ech.
-Wyglądali na zakochanych. Nie mówiłaś, że największy przystojniak, jak ty go określasz, ma dziewczynę.
-Bo nie wiedziałam, naprawdę myślałam, że jest sam. W takim razie czemu mnie zapraszał do siebie?
-Co? To on zaprosił Cię do siebie? I nic mi nie powiedziałaś? Jak mogłaś?- Jaja sobie robił. A ja jednak odczuwałam ból i wielką pustkę. Potraktował mnie jak zabawkę i porzucił.
-Daj mi spokój Luck!
-Przepraszam, ja naprawdę nie wiedziałem…
-Daruj sobie. Zresztą, nie ważne. Jestem po prostu zbyt naiwna i tyle. Pieprzony dupek. A jutro miałam się z nim spotkać.
-Sam, na pewno wszystko w porządku?
-Lucas, nic nie jest w porządku. Ale mną się nie przejmuj. Dam sobie radę.
Bez słowa minęłam go i poszłam do pokoju. Szybko położyłam się spać, chciałam chociaż na chwilę zapomnieć o tym dniu.
Wstałam bardzo późno, około godziny 13:00, a Kamil ma przyjść o 14:30.
Nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć, kiedy przyjdzie. Po zejściu na dół mama zapytała:
-Jak się czujesz Sam?
-A jak mam się czuć mamo? Nijak. Mam pustkę w sercu.
-Och, przykro nam, wiedzieliśmy, że podobał Ci się ten chłopak, ale żeby był takim chamem...
-Mamo, nie przejmuj się. To minie za kilka dni.
Po godzinie siedzenia w swoim pokoju i rozczulania się nad sobą, wyszłam do ogrodu, by po wszystkim ochłonąć. Nagle zobaczyłam Kamila z bukietem róż. Poszedł do sąsiedniej furtki, gdzie mieszkała Sandra. Ona otworzyła mu, a on po prostu sobie wszedł, tak, jak niby nic i pocałował ją. Wtedy zrozumiałam to, że on nawet nie przyszedłby po mnie. Poczułam samotność i ból.
Pobiegłam do domu i o wszystkim powiedziałam Lucasowi.
Gdy to usłyszał, powiedział że możemy tam iść. Tak dla ściemy, niby że do Bartka (to jej starszy brat). Lucas zadzwonił do niego, by powiedzieć że przyjdziemy. Oczywiście się zgodził.
Pukając w drzwi czułam wielki stres. Otworzył nam Bartek i zaprosił do salonu, gdzie siedzieli Sandra i Kamil, tulili się do siebie. Gdy Kamil zaczął się tłumaczyć, ja poszłam do pokoju Bartka. Nie chciałam tego idioty widzieć na oczy. On poszedł za mną, ale ja zamknęłam mu drzwi przed nosem i trafiłam go nimi. Musiało go boleć, bo zaczął krzyczeć. Pukał w drzwi, ale ja miałam go gdzieś.
Gdy się już zbieraliśmy, do pokoju wpadła Sandra i zaczęła bronić Kamila, że to ona chciała i że teraz po tej akcji zerwał z nią dla mnie. Ale dla mnie to już nic nie znaczyło, po prostu był nikim i tyle. Mam nadzieje, że żadnej dziewczyny już tak jak mnie nie upokorzy. Wychodząc z domu państwa Kalis znalazłam w kurtce kartkę, a właściwie liścik. Wychodząc i nie czytając go, wyrzuciłam kartkę do śmieci. Kamil już nic dla mnie nie znaczył, nie istniał w moich oczach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz