wtorek, 4 sierpnia 2015

Rozdział 1 : Początek

     Przeciętna nastolatka ma przerąbane. Boję się podejść do chłopaka, który mi się podoba. Jest nim Kamil. Gdy go pierwszy raz zobaczyłam, moje serce podskoczyło mi, aż do gardła. Nie mogłam oddychać, a gdy był blisko nie mogłam wydusić z siebie w miarę sensownego zdania.
Pewnego dnia grałam w tenisa z moją koleżanką Anką. Przyszedł Kamil i chciał odepchnąć mnie od stołu, ale się nie dałam, walczyłam z nim, aż w końcu dał spokój. Po chwili znowu. W końcu powiedziałam:
-Zagrasz ze mną jedną rundę?
-Dobrze, ale gramy o coś.
-Tak? A o co?
-Jak przegram dam Ci spokój, a jak wygram, to umówisz się ze mną.
Trochę mnie zatkało. Ale sam tego chciał.
-Dobrze, ale wątpię, abym się z tobą umówiła.
-Żebyś się nie zdziwiła.
Rozpoczęłam powoli. Nie chciałam pokazać mu, jaką mam nad nim przewagę... ale szybko się o tym przekona.
Po pierwszym secie (oczywiście przegrałam - specjalnie) rozpoczęliśmy drugi. Po moim zwycięstwie grałam z nim jeszcze raz i znowu przegrał, lecz nie chciał odpuścić.
-No to teraz odejdziesz i dasz nam spokój.
-Dobrze odejdę. Ale i tak zapraszam Cię do mnie do domu. Tam się na Tobie odegram.
-Okej, jak chcesz. Widzę, że porażka Cię nie zniechęca.
Puścił mi oczko i poszedł. Poczułam się dziwnie. Potem zastanawiałam się, czy to było zaproszenie na randkę, bo jeśli tak, to byłam podekscytowana, ale i wystraszona. Chłopak, który mi się podobał zaprosił mnie do siebie do domu! Byłam naprawdę szczęśliwa!
Cały dzień wydawało mi się, że on na mnie patrzy, to było takie krępujące. Tak naprawdę trochę się bałam jego wzroku. Czułam go na sobie cały czas.

Po powrocie do domu bez słowa poszłam do swojego pokoju, by się przyszykować. Moja szafa nie była zbyt bogata w sukienki, czy spódnice, a moja kosmetyczka... no jak by to powiedzieć... nie miałam jej. Do szkoły, ani po szkole nie malowałam się. Zapewne każda dziewczyna byłaby zszokowana tym faktem. Nie miałam zamiaru się szykować jak na bal, więc założyłam top, białą kurteczkę i spodnie- dżinsy. Po wyjściu z mojego pokoju mój starszy brat Lucas powiedział:
-Wiesz siostra, gdybym nie był twoim bratem, to bym się z Tobą umówił.
-Na serio?
-Nie.
Dałam mu kuksańca w ramię.
-Cham.
-Nie nazywaj mnie tak. -Zrobił swoją skruszoną minę.
-Jestem przecież twoim jedynym i kochanym bratem. Najlepszym pod słońcem.
-Tak oczywiście bracie. Nie mogę żyć teraz z myślą, że tak powiedziałam. Czy kiedyś mi wybaczysz? -Zapytałam się, ze sztucznym żalem.
-Nie wiem. Muszę się nad tym poważnie zastanowić.
-No, ale ja nie mam czasu, więc zejdź mi z drogi bracie i udaj się to przemyśleć do swojego pokoju. -Ominęłam go i zeszłam na dół. Tam usłyszałam jego głos:
-Moja siostra idzie na randkę. No nie wierzę.
-Już się zamknij Lucas.
Starsi bracia to przekleństwo. Jak ja z nim mogę żyć pod jednym dachem? Powinnam dostać za to Nobla.

Ten wieczór był cudowny. Kamil zachowywał się naprawdę super. Nigdy nie przeczuwałabym, że on może być aż tak otwarty i uczuciowy. Czułam, że łączy nas jakaś więź, której nie dam rady opisać. Czuję do niego coś więcej, ale nie wiem, czy on odwzajemnia moje uczucia. Ale ważne, że mnie zaprosił, lecz nie biorę tego na poważnie. Przynajmniej tak o tym nie myślę. Nie chce być potem załamana, bo jakiś chłopak mnie odepchnął.

W szkole o wszystkim powiedziałam Anicie Armani. To moja najlepsza przyjaciółka. O wszystkim zawsze jej mówię. Chodzimy ze sobą do klasy, od trzeciej klasy podstawówki. Teraz kończymy drugą gimnazjum. Ma rude, proste, cholernie długie włosy, a jej twarz jest cała w piegach. Wyższa ode mnie o jakieś dwa centymetry. Uważa, że jest gruba, lecz ja tak nie sądzę. Kocham Anitę, ale czasem jest nieprzewidywalna i bardzo wkurzająca. A jak to przyjaciółka wmawiała mi, że to pierwszy krok, ale ja tak o tym nie myślałam. Choć bardzo mi się on podobał to i tak postawiłam się nie angażować.
Przed polskim podszedł do mnie Kamil:
-Hej. Musimy to powtórzyć, co nie? Fajnie było. To kiedy możemy się spotkać?
W tamtym momencie zatkało mnie, a nogi się pode mną ugięły, ale po chwili odpowiedziałam:
-No nie wiem, może w sobotę po południu?
-Okej to wpadnę po Ciebie.

Puścił mi oczko i poszedł. Stałam tak przez chwilę wpatrzona w jeden punkt i poszłam. W głowie miałam mnóstwo myśli. Chciałam je wszystkie pozbierać, ale miałam na to tylko dwadzieścia cztery godziny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz